—
Czyś ty już do reszty oszalał? — zapytała mnie ze złością Elsy. Wbijała we mnie
swoje gorejące, siarkowożółte oczy, a dłonie wsparła na biodrach. Musiałem się
wzbić na wyżyny swojej samokontroli, aby pod tym spojrzeniem nie zadrżeć.
Spotkaliśmy
się wszyscy na mostku, upewniwszy się, że Eldarka czeka w jednym w pustych
pomieszczeń, w którym Jormundus naprędce zorganizował jej jakieś prowizoryczne
lokum. Kazałem jej tam zostać i czekać i, choć oczywiście wiedziałem, że usłuchała
mnie z grzeczności, a nie dlatego, że musiała, obserwowaliśmy na czujnikach,
czy aby na pewno zrobiła jak obiecała. Widziałem jak krążyła chwilę po
pomieszczeniu, a potem zamarła. Zastanawiałem się, czy siedzi i cierpliwie
czeka, czy może udało jej się swoją bluźnierczą magią oszukać odczyty urządzeń
pokładowych. Właściwie, to nie miałem żadnej pewności co tego, jak było
naprawdę i ta niewiedza doprowadzała mnie do szału.
—
A co niby mam, twoim zdaniem, zrobić, co? — zapytałem.
—
A czy to ja jestem inkwizytorem, żeby o tym myśleć? — odcięła się psioniczka.
Popatrzyłem
na nią i aż mnie trzęsło ze złości. Elsy też była wściekła i widziałem, do
jakiego stopnia przerażał ją brak kontroli. Zawsze, gdy się bała robiła się
nieprzyjemna i opryskliwa, a ponieważ tylko ja byłem na tyle głupi, by się z
nią związać, to właśnie mnie najmocniej się obrywało.
—
Uspokójcie się — zagrzmiał Jormundus. Popatrzył na nas wszystkich, w tej
liczbie również milczących dotychczas Jovana i Rigela, z wyraźnym
zniecierpliwieniem. — Arjan, Elsy, jak macie sobie coś do powiedzenia, to na
osobności, nikt tutaj nie ma ochoty być świadkiem waszych agresywnych amorów…
Jovan
parsknął głośnym i nieopanowanym śmiechem, słysząc to. Jormundus poczerwieniał
tak bardzo, że nawet jego uszy się zaróżowiły.
—
AMORÓW? — wychrypiał Jovan. Nie przypuszczałem nawet, że człowiek jest w stanie
wydać ze swojego gardła podobne rżenie.
— Jasny gwint, Jormundusie, toś popłynął…
Rigel
zdzielił pilota w tył głowy i przybrał bardzo zniesmaczoną minę.
—
Przymknij się, kretynie.
—
Dziękuję — rzuciłem w stronę Rigela. Jovan wprawdzie się przymknął, ale wciąż
uśmiechał się jak idiota. Byłem na niego zły, ale tego o brak należycie
poważnego spojrzenia na tę sprawę. Mieliśmy na pokładzie statku, czy tego
chcieliśmy, czy nie, eldarską wiedźmę, która na dodatek potrafi znikać i
wyłaniać się z Osnowy gdzie tylko zapragnęła. To był problem, a ten idiota rżał
z głupiego języka Jormundusa. Sam pewnie bym się śmiał, gdyby nie wisiało mi
nad głową coś, z czym nijak nie umiałem sobie poradzić. — To nie są żarty. Elsy
nie może nic zrobić, mnie ta wiedźma stłukła tak, że gdyby chciała, to nic by
ze mnie nie zostało. Uchyliła się przed pociskiem z lasera, słyszysz to, Jovan?
Dalej jest tak śmiesznie?
Pilot
spoważniał, ale tak naprawdę to w żadnym razie nie wyglądał na tak
zatroskanego, jak ja czy Elsy.
—
Właściwie to nie wiem, o co ci chodzi, szefie — powiedział wprost. — No bo,
rozumiesz, sam powiedziałeś, że gdyby chciała, to już byś nie żył. Znaczy się,
nie chce nas powybijać. To chyba dobrze, nie?
Właściwie
coś w tym było, ale tak naprawdę to nawet nie wiedziałem od czego zacząć
tłumaczenie mu, jak bardzo zły był tok jego rozumowania. Cały problem tkwił w
tym, że właśnie nie mogliśmy machnąć na to ręką i powiedzieć „dobrze, że nas
nie zabiła, znaczy się — lubi nas”. Należało dowiedzieć się, o co tak naprawdę
jej chodzi, bo w to, że dokładnie o to, o czym nam powiedziała zupełnie jej nie
wierzyłem. To w pierwszej kolejności, a w drugiej ją zlikwidować. Ewentualnie
odwrotnie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
—
To Eldarka — zauważyłem poważnie. — Obca. I to jeszcze wiedźma. Wiesz, co
musimy zrobić.
—
Ta, i wydaje ci się, szefie, że ona nie przewidziała, że tak właśnie powiesz? —
podsunął mi Jovan.
Musiałem
przyznać, że miał rację. Na pewno to przewidziała. Sprawiała wrażenie
prostolinijnej i szczerzej, ale nie zapominałem o tym, że jej pobratymcy mieli
w zwyczaju stosować tchórzliwe fortele, byle tylko wyjść na swoje. Rozsądnym
założeniem było, że ona robi to samo.
—
Trzeba ją zabić — powiedziała szybko i stanowczo Elsy.
—
Tak? — zapytałem. — To spróbuj, jak jesteś taka mądra.
—
SPOKÓJ! — zagrzmiał raz jeszcze Jormundus. — Od razu zabijać, też mi coś,
Arjan, myślałem…
—
Jasna cholera, Jormundusie, czy tylko ja i Elsy w tym towarzystwie jesteśmy
przytomni? — wybuchłem. — Czy tylko my tu widzimy problem? Cholera jasna,
jesteśmy z Inkwizycji, mam wam to przeliterować?! ORDO XENOS, MATOŁY!
—
No dobrze — przerwał spokojnie Jovan — tylko od kiedy jesteśmy nawiedzonymi
purytanami, co? Myślałem, szefie, że jesteś od nich mądrzejszy, kiedy brałem tę
fuchę.
—
To nie jest…
Umilkłem.
Jovan miał rację, nigdy nie byłem purytaninem, choć radykałem też bym się nie
nazwał. Widziałem na własne oczy piekło zarówno jednego, jak i drugiego i całą
swoją (niezbyt jeszcze olśniewającą) karierę starałem się być rozsądnym i
względnie sprawiedliwym.
—
Ojej, trafiłem w sedno, co?
—
Zamknij się, Jovan.
Przez
długą chwilę wszyscy milczeli.
—
Nie jesteś taki jak tamte chujki, szefie — powiedział pilot, żeby załagodzić
nieco sytuację. Pokręciłem z politowaniem głową. Miał rację, zawsze się
starałem być lepszy i może, choć ogarnęła mnie panika, szczególnie w tej chwili
powinienem o tym pamiętać.
—
Dobra, co robimy? — przerwał moje rozmyślania Rigel. — Ja sobie myślę, że pomoc
się przyda. Tylko trzeba ostrożnie, bo wiadomo jak to z tymi ostrouchymi bywa,
może nam wbić nóż w plecy, kiedy najmniej będziemy się tego spodziewać.
—
Naprawdę uważam, że takie wnioski… — zaczął Jormundus, ale ja natychmiast mu
przerwałem.
—
Twoje zdanie nas nie interesuje, Jormundusie, bo i tak wszyscy wiemy, że już ci
się to i owo w głowie odkleiło — oświadczyłem. — Ty tylko słyszysz o Eldarach i
bach, rozum przepadł.
Wielki
mężczyzna parsknął, wyraźnie urażony, ale nic nie powiedział, skrzyżował tylko
swoje potężne ramiona na szerokiej piersi.
—
Nie wiem, czy to dobry pomysł — burknęła kwaśno Elsy.
—
Właściwie to jedna możliwość — sprostowałem. — Heretycy nam zwiali i sami ich
nie znajdziemy, bo niby jak? Moglibyśmy się wybrać na wycieczkę do Commoragh i
ich poszukać, ale jak sądzę nie znalazłbym chętnych — dodałem cierpko. — Niech
nam pomoże, skoro twierdzi, że umie.
—
A potem? — zapytała Elsy.
—
Potem zobaczymy, zależnie od tego co się po drodze z tej sprawy wykluje —
odpowiedziałem. — Dobra, idę z nią pomówić. SAM — dodałem twardo widząc, że
Jormundus już otwiera usta. — Sam, bo jeśli chce cokolwiek z nas wyciągnąć, to
z ciebie na pewno jej się uda.
Zostawiłem
ich i opuściłem mostek, a potem skierowałem się do tej zapomnianej kanciapy,
którą przydzieliliśmy Eldarce. Dreptałem chwilę w miejscu, niepewny jak
powinienem się zachować. Oczywiście miałem ze sobą krótki nóż i pistolet
laserowy, ale to była raczej formalność niż coś, co naprawdę mogłoby mnie
uratować w razie gdyby zamiary tej wiedźmy nie okazały się ostatecznie tak
przyjazne, jakimi nam je przedstawiała. Wiedziałem, że nie mam wyboru.
Wstukałem kod, otworzyłem drzwi i przestąpiłem przez próg.
Eldarka
siedziała na przytarganej tu przez Jormundusa pryczy, oparta o ścianę. Kiedy
wszedłem, podniosła głowę i zwróciła ją w moją stronę. Wciąż miała na twarzy
demoniczną maskę. Jasnorude włosy, przerzucone przez ramię, błyszczały ciepłym,
bursztynowym blaskiem w sztucznym świetle statku. Jej oczy zalśniły.
—
Skończyliście już debatować, czy należy mnie zarżnąć, czy wysłuchać? —
zapytała.
To
jedno zdanie wystarczyło, by cholera wzięła cały spokój, do którego zachowania
się zmusiłem, idąc tu. Przeklęta, złośliwa bestia, przyszła prosić o pomoc, a
tylko z nas kpi.
—
Z chęcią uczyniłbym to pierwsze — zapewniłem ją — ale stanęło raczej na drugim.
Skinęła
głową i choć nie mogłem tego widzieć, to dałbym sobie obciąć głowę za to, że
się uśmiechała.
—
Martwiłam się już, że będę musiała odwiedzić Eldrada Ulthrana i błagać o
pozwolenie na zmuszenie cię do wypełnienia zobowiązań paktu.
Popatrzyłem
na nią, niepewny czy nie postradała rozumu.
—
Jakiego paktu? — prychnąłem.
—
Sabatu Ishy — powiedziała Eldarka tak, jakby to miało mi wszystko wyjaśnić.
Zorientowała się, bo drgnęła nieco, a z jej ust wyrwał się zaskoczony pomruk. —
Och, nie jesteś wtajemniczony. Może jesteś za młody? — zapytała jakby samą
siebie.
—
Jak na twoje standardy to pewnie tak — zauważyłem.
Nagle
uświadomiłem sobie, że nie pamiętam jej imienia. Coś jak Isha, tylko dłuższe,
ale nie mogłem…
—
Iserith.
—
Dzięku… — Umilkłem i popatrzyłem na nią,
czując jak na twarz wpływa mi wyraz wściekłości. — Chyba żartujesz —
oświadczyłem. — Chyba sobie ze mnie kpisz, ty przeklęta, ostroucha wiedźmo!
Wiedziałem,
że tak właśnie będzie. Nie byłem psionikiem i nie miałem absolutnie żadnych
zdolności w tej dziedzinie. Cholerna wiedźma mogła czytać ze mnie jak z
otwartej księgi, a ja nawet nie czułem dotyku jej umysłu.
—
Jak chcesz, żebym pomógł, to nawet się nie waż więcej tego robić — ostrzegłem
ją. — Ustaliliśmy, ze pomożemy, ale na takie numery się nie zgadzam. Jasne?
Wydało
mi się śmiesznym, że mówiłem w ten sposób do istoty, która bez trudu mogłaby
rozpruć mi trzewia nim w ogóle skończę wypowiadać to zdanie. Ten wymagający ton
miał mi już chyba pozostać na stałe.
—
Wybacz, Lordzie Inkwizytorze — powiedziała ugodowo. — Wyczułam to pytanie mimo woli,
tak gwałtownie przyszło ci do głowy. Postaram się tego unikać.
Nie
mogłem pozbyć się wrażenia, że Eldarka ze mnie kpi, ale nic nie powiedziałem.
Przynajmniej nie na ten temat.
—
Co to za Sabat, którym zamierzałaś mnie szczuć?
—
To starożytny pakt pomiędzy Inkwizytorami z Ordo Xenos i starym Arcyprorokiem z
Ulthwe, który mówi o tym, że jeśli dzieje się coś, co zagraża tam Imperium, jak
i nam, Aeldari, na jego mocy możemy
zawrzeć współpracę… — umilkła na moment,
a napotkawszy moje pytające spojrzenie, wyjaśniła, mówiąc powoli, jakby bardzo
się na czymś skupiała: — Nie znam słowa.
Wasz język jest dla mnie trudny.
—
Sankcjonowane, o to chodziło? — podsunąłem jej. Niby nasz język był trudny, a
jednak mówiła nim płynnie i bez akcentu. Nie bardzo mi się to trzymało kupy,
ale może powinienem był rozmieć, że miała ograniczone słownictwo.
—
A co to znaczy?
—
To znaczy, mniej więcej tyle, że jest akceptowane przez obie strony. Formalnie —
dodałem.
Eldarka
poważnie skinęła rudawą głową.
—
Tak, zatem sankcjonowane — zgodziła się. — Został zawarty dawno temu, ale mam
nadzieję, że Inkwizytorzy wciąż o nim pamiętają.
Nigdy
nie słyszałem o niczym podobnym, ale odnotowałem w pamięci, by przy najbliższej
okazji wywiedzieć się cokolwiek na ten temat. Myśl o całym Ordo, wchodzącym w
sojusz z Eldarami wydawała mi się nierealna i absurdalna, a jednak nie
widziałem żadnego powodu, by miała mnie okłamać. Nie było dla mnie tajemnicą,
że takie sojusze od czasu do czasu się zdarzały. Nigdy jednak wiążący
permanentnie. To była nowość i byłem ciekaw ile w tym prawdy.
—
Ale, jak rozumiem, nie muszę się do tego uciekać? — zapytała.
—
Nie, nie musisz.
—
To dobrze — rzekła spokojnie.
—
Powiedz mi lepiej, co uważasz za tak duży powód, by w ogóle móc myśleć o
odnowieniu takiego paktu — powiedziałem. — Jak rozumiem, on mógł zostać
odnowiony wyłącznie w skrajnych przypadkach, gdy jedna strona nie mogłaby sobie
poradzić sama, czy tak?
Eldarka
powoli skinęła głową, a ja uniosłem brwi wysoko w pytającym geście.
—
I uważasz, że ta sprawa jest tak ważna? — zapytałem.
—
Nie wiem — powiedziała powoli, ważąc każde słowo. — Ale uważam, że ci, którzy
wspomogli heretyków w ucieczce interesują się tą sprawą i tymi księgami od
bardzo dawna. Oni nie mogli sobie pozwolić na atak na Imperialną planetę, ale
heretykom było o wiele łatwiej wykraść księgi, prawda?
—
Skąd wiesz, że od dawna ich to interesuje?
—
Pewnego Eldara, który bierze w tym dział, obserwuję od ponad sześciuset lat —
odpowiedziała. — Wciąż czegoś poszukiwał i wygląda na to, że właśnie znalazł.
Nie poświęca się połowy życia na coś bezwartościowego. Wiem, że czegokolwiek
poszukują, nie może wpaść ani w ręce Eldarów z Commoragh, ani heretyków.
Cokolwiek to jest, musimy to chronić i im przeszkodzić. Eldarskie artefakty są
potężne i nawet nie wyobrażasz sobie, co mogłyby uczynić w nieodpowiednich
rękach, a co dopiero w rękach kogoś, kto zechce ich użyć w złej wierze. Nie
liczyłabym zresztą na to, że ominie was, mon-keigh,
to, co chcą uczynić.
—
A czy masz jakiekolwiek pojęcie na temat tego czego i po co mogą szukać? —
zapytałem ją.
—
Nie — odpowiedziała z prostotą. — Ale jeśli masz cokolwiek, co należało do
któregokolwiek z tych heretyków, to zakładając, że wciąż żyje, mogę odnaleźć go
w Osnowie. Mogę go tu sprowadzić.
Popatrzyłem
na nią ze zdziwieniem.
—
Naprawdę — dodała.
Na
Złoty Tron, to zupełnie zmieniało postać rzeczy. Jeśli mówiła prawdę, to
zupełnie nie byliśmy tak przegrani, jak mi się do tej pory zdawało.
—
A czego potrzebujesz?
—
Czegokolwiek — powiedziała. — Cokolwiek, co choć przez chwilę jeden z nich
trzymał w ręku. Chcę tylko wyczuć jego ślad w Osnowie. To wystarczy.
—
Mam takie coś — powiedziałem powoli. — Chodź za mną.
Podniosła
się zgrabnym, płynnym i pełnym gracji ruchem, a potem podążyła za mną, kołysząc
się wdzięcznie przy każdym kroku. Jej chód był nienaturalny i przypominał mi
taniec, jakby poruszała się w rytm przez siebie tylko słyszanej muzyki.
Widywałem już Eldarów i wiedziałem, że jest to dla nich bardzo charakterystyczne,
ale mimo to wydawało mi się to dziwne tak, że nie mogłem oderwać od niej oczu.
O Eldarach mogłem wiele złego powiedzieć, ale nie mogłem odmówić im wdzięku i
piękna.
—
Mamy notatkę, którą jeden z nich napisał do swoich — powiedziałem. — Nic na niej
właściwie nie ma, ale mówiłaś, że wystarczy, że ktoś z nich miał ją w ręku.
—
Jeśli napisał ją ktokolwiek z nich, to jest z pewnością więcej niż mi trzeba —
zapewniła. — Sprowadzę wam go tutaj i zadacie mu tyle pytań, ile zechcecie.
Patrzyłem
na nią długą chwilę, niepewny, czy nie robi sobie żartów, ale najwyraźniej była
śmiertelnie poważna. Wprowadziłem ją na mostek, gdzie wszyscy zajęli się już
własnymi sprawami. Gdy weszliśmy, cztery głowy podniosły się na nas. Jovan i
Rigel byli najbardziej zainteresowani, ale to wynikało z tego, że jeszcze
Eldarki nie widzieli.
—
Macie jeszcze jednego psionika? — zapytała cicho.
—
Właściwie, pani Eldarko, nie jestem psionikiem, tylko nawigatorem — powiedział
z godnością Rigel.
Elsy
parsknęła pogardliwie, słysząc to. Ja też parsknąłem. „Pani Eldarko”. Jeśli
ktokolwiek mógł coś podobnego powiedzieć, to wyłącznie Rigel. On zdawał się
nawet nie wiedzieć, o co nam tak właściwie chodzi. Regularnie odnosiłem
wrażenie, że od tych jego psionicznych zdolności coś mu się odkleiło i nie
bardzo miał kontakt z rzeczywistością, jakby jego umysł zostawał częściowo w
Osnowie, przez którą tak umiejętnie nas prowadził.
Eldarka
zaśmiała się cicho, a potem bajecznie wdzięcznym, płynnym krokiem postąpiła w
jego stronę.
—
Na imię mi Iserith, nawigatorze — powiedziała.
—
Rigel — odrzekł. — I Jovan — dodał, wskazując na przyjaciela, a ten podniósł
rękę w geście powitania. Spojrzałem na nich obu chłodno, widząc że najwyraźniej
tylko ja i Elsy jakkolwiek podejrzliwie podchodzimy do tej niespodziewanej
wizyty.
—
Czym się różni nawigator od psionika, Rigelu? — zapytała go Eldarka.
—
Ja jestem od prowadzenia statków w Osnowie i przesyłania wiadomości —
powiedział krótko. — A ona — wskazał głową na Elsy — jest od czarnej roboty.
Eldarka
skinęła głową, a potem odwróciła się w moją stronę, zupełnie zignorowawszy moją
żonę.
—
Notatka — powiedziała krótko. — Nie marnujmy czasu, Lordzie Inkwizytorze.
Za
każdym razem, gdy zwracała się do mnie tym tytułem miałem wrażenie, że czyni to
wyłącznie po to, by ze mnie zakpić.
—
Jormundusie?
—
Ta, już.
Stary
sawant odnalazł gdzieś w stercie rozrzuconych po stole związanych ze sprawą
heretyków rzeczoną notatkę i podał ją Eldarce. Pomimo, jak na kobietę, naprawdę
imponującego wzrostu, przy nim wyglądała jak mała, kilkunastoletnia
dziewczynka. Przyjęła od niego notatkę i pewnym, sprężystym krokiem odsunęła
się od nas wszystkich. Stała w miejscu niemal nieruchomo, bardzo długo milcząc.
Nikt z nas nie chciał się odezwać; Elsy popatrzyła na mnie pytająco, marszcząc
rude brwi, jakby miała mi za złe, że przyprowadziłem tu Eldarkę. Zignorowałem
ją. Pojmowałem, że kierował nią lęk i bezsilność. Mnie też martwiło to, że jej
psioniczne zdolności były wobec Eldarki bezużyteczne, ale nie chciałem dać tego
po sobie poznać, bo znałem Elsy nie od dziś i wiem, że wpadłaby w histerię.
Eldarka
milczała tak długo, że zacząłem już wątpić, czy w ogóle powie cokolwiek, kiedy
wreszcie się odezwała.
—
Aegis — powiedziała krótko. Odwróciła się i przypadła do mnie kilkoma pewnymi i
przeraźliwie szybkimi krokami. Wetknęła mi w rękę papier i rzekła: — Zaraz ci ją przywiodę, Inkwizytorze.
I
zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Cały czas, choć widziałem to już
wcześniej, podczas walki, byłem zaskoczony — sam nie wiem, czego się
spodziewałem, może jakiegoś rozbłysku światła, czegokolwiek, ale na pewno nie
tego, że znikanie w Osnowie jest tak mało spektakularne.
Jovan
patrzył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Eldarka i oczy o mało nie
wyszły mu z orbit.
—
Jak ona to zrobiła? — zapytał.
—
Zniknęła w Osnowie, prawda? — zawtórował mu Rigel, tyle tylko, że w jego
błękitnych oczach błyszczała fascynacja i zapał. — Poczułem w niej zakłócenia,
gdy znikała. Niesamowite. Jak to zrobiła?
—
A skąd ja mam wiedzieć? — zapytałem go. — Czy ja ci wyglądam na specjalistę od…
Jormundus
głośno odchrząknął, a ja umilkłem, mierząc go podejrzliwym wzrokiem. Ustąpiłem
mu jednak, by przemówił prawdziwy
specjalista.
—
Ona jest eldarskim Arlekinem — powiedział, tak jakby to miało wszystko
wyjaśnić. Na twarzach Jovana i Rigela malowało się niezrozumienie, zatem
Jormundus kontynuował: — Arlekini to
samotnicy, nie mieszkają na Światostatkach, lecz podróżują w Trupach.
—
Co takiego? — wybuchnął Jovan. Chłopak aż zzieleniał na twarzy.
—
Na Złoty Tron, AKTORSKICH TRUPACH — powiedział mu niecierpliwie Jormundus. —
Jak kiedyś cyrkowcy. Oni odgrywają przedstawienia z przeszłości ich rasy.
Najsławniejszym i najrzadziej odgrywanym jest Taniec Bez Końca. Bo do niego
potrzebują Solitera, który nie jest częścią Trupy. Soliterzy podróżują
samotnie, jak ona. Odgrywają oni rolę Slaanesha, bo mówi się, że nikt inny,
prócz Soliterów właśnie, nie może odegrać tej roli i pozostać przy zdrowych
zmysłach.
—
Aha — powiedział powoli Jovan. — Tylko że to nie jest odpowiedź na moje
pytanie.
Jormundus
poczerwieniał na twarzy i głośno wciągnął powietrze.
—
Arlekini czczą Cegoracha, Roześmianego Boga, Wielkiego Błazna — powiedział,
wyraźnie poirytowany Jovanem i jego absolutnym zainteresowania dla jego
wykładu. — Podobno to on pokazał im, jak poruszać się w Pajęczym Trakcie.
—
Czym?
—
To taka sieć pewnego rodzaju dróg, którymi Eldarzy mogą poruszać się przez
Osnowę — wyjaśniłem, widząc że Jormundus naprawdę porządnie się zapowietrzył. —
Normalnie potrzebują Portali Aspektu, ale…
—
Ale Arlekini nie potrzebują — przerwał mi niecierpliwie sawant. — Oni mogą
wkraczać w Osnowę kiedy i gdzie zechcą. Podobno, jak mówiłem, sam Cegorach ich
tego nauczył.
—
A czy to nie jest aby bluźnierstwo i herezja? — zapytał nieśmiało Rigel. — No
wiecie, bóg-błazen i te sprawy….
—
A czy ty zastanowiłeś się w ogóle czy Eldar może być heretykiem? —
odpowiedziała mu uszczypliwie Elsy.
—
A może właśnie z założenia każdy z nich jest heretykiem? — podsunął Jovan.
—
Zamknij się — syknąłem, wiedząc że powiedział to wyłącznie po to, by poszczuć
Elsy. Popatrzyłem na nią. — Elsy, daj już spokój.
—
Nie podoba mi się ten twój durny pomysł — oświadczyła.
Oczyma
wyobraźni widziałem, jak obrażona tupie nogą. Patrzyła na mnie z byka, a
ciemnorude włosy opadły jej na twarz. Skrzyżowała ręce pod biustem i czekała na
moją reakcję.
—
Mnie też się nie podoba — zapewniłem ją.
—
To czemu się jej po prostu nie pozbędziesz, do cholery? — burknęła. — Na Świętą
Terrę, Arjanie, znam takich, co za mniej okrzyknęliby cię heretykiem! W co ty
się pakujesz? W CO TY NAS PAKUJESZ?!
Przyjąłem
jej wybuch ze spokojem. Znałem ją nie od dziś i już dawno temu nauczyłem się
znosić jej humory i sobie z nią radzić. Reszta zespołu też już dawno temu
przywykła tak do naszych kłótni, z którymi Elsy nigdy się nie kryła, jak i do
jej szczególnego sposobu bycia i radzenia sobie z problemami. Czyli
histeryzowania i obrażania się po kolei na nas wszystkich, a potem jeszcze
każdego, kto się jej pod nogi napatoczył.
—
Jasne, że są tacy, co okrzyknęliby mnie za to heretykiem — powiedziałem jej. —
Są też tacy, co okrzyknęliby mnie heretykiem za to, że jestem z tobą, wiedźmo.
Nigdy szczególnie się nimi nie przejmowałem.
Elsy
poczerwieniała ze złości na swojej delikatnej, porcelanowej twarzy.
—
To jest co innego.
—
Nie, to jest dokładnie to samo — upierałem się.
—
Ja jestem człowiekiem! — warknęła. — Może wiedźmą, ale człowiekiem! A tamta
eldarska… suka…To jest zupełnie inna rozmowa, Arjanie!
W
głębi duszy wiedziałem, że Elsy ma rację. Nie było nic złego w tym, że była
wiedźmą, nawet jeśli paru nawiedzonych typów mogłoby mieć na ten temat do
powiedzenia coś zgoła innego, natomiast co najmniej kontrowejsyjnym było wchodzenie w jakiekolwiek porozumienia z
obcymi. Przyszło mi jednak do głowy, że Inkwizytorzy musza być na wskroś
przesiąknięci hipokryzją, skoro zobowiązali się do przestrzegania postanowień
Sabatu Ishy, podczas gdy śmiałków, którzy weszli w co bardziej zażyłe kontakty
z innymi rasami są gotowi własnoręcznie zlinczować. Zakładając oczywiście przy
tym wszystkim, że Eldarka mnie nie okłamała i taki pakt faktycznie istniał.
—
Szefie — przerwał mi Jovan. — Zdaje się, że Striden wrócił.
—
Świetnie, może ma coś ciekawego do powiedzenia — stwierdziłem. Elsy rzuciłem
tylko twarde spojrzenie mówiące, że dokończymy to później, na osobności.
Ostatniego
z moich współpracowników, młodego, bardzo kontaktowego chłopaka zwanego Striden
posłałem na powierzchnię Valara, by w moim imieniu przesłuchał pracowników
biblioteki w Juno. Miałem nadzieję, że będzie miał do powiedzenia cokolwiek
interesującego, ale po prawdzie to wcale na to nie liczyłem.
Nagle,
całkiem znienacka, za moimi plecami zmaterializowała się Eldarka. O mało nie
narobiłem w spodnie ze strachu, tak się jej zląkłem, ale wspiąłem się na wyżyny
samokontroli, by nie dać nic po sobie poznać.
Wszyscy
na nią spojrzeliśmy. Nie dało się nie zauważyć, że przywiodła nam gościa.
Trzymała
za kark silnym, stanowczym uściskiem drobną, ciemnowłosą kobietę, całkiem
urodziwą, choć o poszarzałej, umęczonej twarzy. W jej podkrążonych oczach czaił
się jednak jakiś dziki, pierwotny, szaleńczy blask. Dopiero po chwili
zauważyłem, że miała rany na ustach — zwróciłem uwagę, że sama je zagryzała tak
mocno, że skóra pękała i zaczynały krwawić. Jej ręce były poranione, a długie,
chude, pająkowate palce zakończone brudnymi i ostrymi paznokciami. Wyraźnie
widziałem na jej twarzy i szyi piętno Chaosu — skóra stała się sina, a potem
fioletowa, lśniąca w sztucznym świetle statku, jakby pokryta rybią łuską. Spod
ciemnych włosów zaczynały jej też wyzierać ostre końcówki formujących się
rogów, a jedna stopa, jak zauważyłem, zaczęła kostnieć. Niedobrze zrobiło mi
się na widok tak daleko posuniętych mutacji. Heretyczka powoli zmieniała się w
obrzydliwą służkę Chaosu. Nie chciałbym być w pobliżu, gdy mutacje zajdą do
końca. Na szczęście byłem pewien, że nawet ona nie doczeka tego momentu.
Patrzyła
na mnie ze złością, szczerząc zęby i parskając jak wściekłe zwierzę.
Szponiastymi łapami sięgała do rąk Eldarki, ale wtem zrobiło się chłodno,
powietrze zadrżało od uwalnianej psionicznej mocy, a heretyczna padła na
ziemię, nie mogąc podnieść ani rąk, ani głowy.
Popatrzyłem
na Eldarkę i już otwierałem usta, by jej podziękować i może nawet przeprosić za
to, że wątpiłem, by rzeczywiście dotrzymała słowa, ale wtedy właśnie drzwi na
mostek się otworzyły i wpadł między nas Striden.
Jak
zwykle szczerzył się jak idiota, jedną ręką, wyjątkowo nonszalanckim i równie
irytującym ruchem odrzucił z twarzy przydługie, jasnobrązowe włosy i omiótł nas
wszystkich wzrokiem, by wreszcie jego miodowe oczy zatrzymały się na Eldarce i
trzymanej w ryzach jej psioniczną mocą heretyczce. Wpatrywał się w nie obie
przez długą chwilę, podczas gdy uśmiech spływał z jego piegowatej twarzy, aż
wreszcie wydusił z siebie jakiś dźwięk.
—
O kurwa.
Uśmiechnąłem
się pod nosem i pomyślałem, że lepiej nie mógłbym całej tej sytuacji
podsumować.
Heretyczka
leżała na ziemi, przyciskana do niej psioniczną mocą Eldarki, drapiąc
paznokciami po zimnym metalu. Patrzyłem na jej chude, poranione dłonie i aż
robiło mi się niedobrze na widok tego, jak jej stawy nienaturalnie się
wyginały. Długie pazury skrobały po metalu, a ten dźwięk doprowadzał mnie do
szału.
—
Bana-bhuidseach — wycedziła przez
zaciśnięte zęby Eldarka. — Powiesz, gdzie uciekli twoi wstrętni bracia.
—
Sczeźniesz i posłużysz za uciechę sługom mego pana — wycharczała w odpowiedzi
heretyczka. — Jesteś przeklęta, eldarska dziwko, a Mroczny Książę niecierpliwie
wyczekuje dnia, w którym będzie mógł pożreć twoją brudną, nic nie wartą duszę.
Jormundus
wspominał, że Soliterzy są przeklęci — dusze jeszcze przed ich narodzeniem
wyrwał im ciał z Slaanesh, przez co jedyną ich szansą na zbawienie było to, by
Roześmiany Bóg, Cegorach, wygrał ją w walce z Mrocznym Księciem.
—
Zobaczymy, która z nas sczeźnie szybciej — odpowiedziała jej spokojnie Eldarka
i wyciągnęła przed siebie rękę.
Heretyczka
przeraźliwie i cierpiętniczo zawyła. Dopiero po chwilo zorientowałem się, że
spod tego wrzasku wydzierał się też z jej gardła śmiech, który sprawił, że po
plecach przebiegł mi dreszcz.
—
Dość — powiedziałem Eldarce. Nie usłuchała mnie. Heretyczka wyła i śmiała się
na przemian. — Powiedziałem: dość!
Nie
słuchała mnie. Elsy miała taką minę, jakby tylko czekała, by powiedzieć mi „A
nie mówiłam?”, ale zignorowałem ją. Nie czas był teraz na jej humory. Eldarska
wiedźma mnie nie słuchała i nie mogłem pojąć, czemu byłem tak głupi, by choć
przez chwilę wierzyć w to, że usłucha.
—
Iserith! — ryknąłem. Dopiero wtedy uniosła na mnie głowę, a drgania powietrza
wywołane jej magią ustały.
—
Powiedz nam, co chcemy wiedzieć, a śmierć przyjdzie szybko i nie będzie bolesna
— powiedziałem chłodno.
Eldarka
popuściła nieco heretyczce, bo ta podniosła głowę i popatrzyła na mnie,
szczerząc w przerażającym, makabrycznym uśmiechu swoje poranione usta.
—
A dlaczego zakładasz, chłopczyku, że pragnę szybkiej i bezbolesnej śmierci? —
zapytała, chichocząc pod nosem. Wyciągnęła do mnie dłoń i przerażająco
wdzięcznym i zmysłowym ruchem. Strząsnąłem ją ze wstrętem, na własne oczy
widząc w niej wpływ Slaanesha, Pana Rozpusty. — Możesz mnie dręczyć —
wyszeptała, nie odrywając ode mnie ciemnych oczu. — Możesz próbować mnie złamać,
ale tylko mnie zadowolisz. — Przesunęła po wargach językiem, a ja cofnąłem się
o krok czując, jak ogarniają mnie mdłości. — Możesz mi pokazać, co umiesz,
chłopczyku, a potem ja pokażę tobie… Że ból nie musi oznaczać udręki, a coś
zupełnie odwrotnego. — Uśmiechnęła się do mnie obrzydliwie. — Najpierw ja
pokażę to tobie, a potem pan mój, Książę Rozpusty to samo pokaże Anathemie,
waszemu gnijącemu na Złotym Tronie bogu…
Nie
mogłem się opanować i kopnąłem ją w twarz. Eldarka odsunęła się, jakby wcale
nie miała zamiaru mnie powstrzymywać. Widziałem, jak Jormundus zacisnął ręce w
pięści. Mogłem znieść wiele, nawet te obrzydliwości, które wygadywała. Mogłem
znieść wiele, ale nie takie rzeczy wypowiadane pod adresem Imperatora. To było
bluźnierstwo i wszystko, wszystko we
mnie burzyło się na samą tylko myśl o tym.
Krew
trysnęła z nosa i ust heretyczki, ale ona zamiast wyć tylko się śmiała. Potem,
ku przerażeniu i zdziwieniu chyba wszystkich tu obecnych, podniosła ręce i
rozerwała górę swojego odzienia, odsłaniając bladą, pierś. Dokładnie jedną; po
drugiej coś jeszcze zostało, ale widać było, że zanikała, a skóra w jej miejscu
pokrywała się liliową łuską. Wyraźnie widziałem, że jej cechy płciowe zanikały;
upodabniała się w ten sposób do swojego pana, Slaanesha, którego płeć była
płynna i zmienna. Na brzuchu, wciąż krwawiący i opuchnięty, miała wycięty
obrzydliwy, bluźnierczy symbol Boga Rozpusty.
—
Chodź, chłopczyku — wyszeptała, wciąż się śmiejąc i wijąc się na podłodze w na
wpół bolesnych, a na wpół ekstatycznych spazmach. Ujrzałem, że jej stawy
obracały się i zginały w nienaturalne strony. Zrobiło mi się niedobrze.
Heretyczka omiotła wzrokiem wszystkich i lubieżnie rozchyliła kolana. — Dla
każdego mnie wystarczy. Razem albo pojedynczo.
—
Dość.
Heretyczka
umilkła, gdy rozległ się stanowczy, nieznoszący sprzeciwu głos Elsy. Kobieta
postąpiła parę kroków w jej stronę i uniosła dłoń. Na jej porcelanowej twarzy
widziałem wstręt, ale i pełne agresji zacięcie.
— Nie będziemy się z tobą bawić, wiedźmo —
oświadczyła. Powietrze zadrżało i zrobiło się tak zimno, że podłoga pokryła się
szronem. Oczy Elsy rozjarzyły się dziwnym, pełnym oczekiwania blaskiem, a z
twarzy heretyczki spłynął uśmiech. Zawyła, wijąc się na ziemi. Elsy przymknęła
oczy i delikatnie poruszała w powietrzu dłonią. Powietrze wciąż drżało od
magii.
—
Umysł heretyka to zbyt duża pokusa dla tak silnego psionika — powiedziała
poważnie Eldarka. Nie odrywała oczu od Elsy i widziałem, jak jej dłoń zaciska
się na rękojeści miecza.
—
Ani się waż — wycedziłem do niej. — Ani się waż, Iserith.
Mierzyliśmy
się przez chwilę spojrzeniami, ale ustąpiła. Niemniej jednak, rozumiałem że
miała rację. Elsy, jako psioniczka klasy gamma, była bardzo podatna na wpływy
Osnowy i jej demonów. Mogłem tylko modlić się, by Bóg-Imperator uchronił ją
przez mocą Slaanesha. Nie wiem, jak bym się pozbierał, gdybym ją stracił. Mogła
być humorzasta i upierdliwa jak wrzód na tyłku, ale mimo wszystko bardzo ją
kochałem.
Wreszcie
Elsy drgnęła, cofnęła się o krok, a z ust heretyczki wyrwał się zbolały jęk.
Wiedźma raz jeszcze uniosła dłoń, a w powietrzu rozszedł się obrzydliwy dźwięk
łamanych kości. Ciało heretyczki naprężyło się i sam nie wiedziałem czy z bólu,
czy z rozkoszy. Z jej gardła wydarł się ochrypły jęk, aż wreszcie
znieruchomiała, a Elsy jeszcze długą chwilę po jej śmierci łamała jej kości.
Wreszcie
opuściła ręce i przymknęła oczy, głęboko odetchnąwszy.
—
Nie miała pojęcia po co im te artefakty — powiedziała krótko. — Zażądał ich
ktoś stojący wyżej.
—
Kto?
—
Nie znała go — powiedziała krótko Elsy. — Ale za to wiem, gdzie ukryli się
pozostali. Ci, którzy mają te eldarskie śmieci.
Widziałem,
jak dłonie Iserith zacisnęły się w pięści. Postąpiłem o krok do przodu,
wchodząc miedzy nie.
—
Gdzie, Elsy? — zapytałem ją. Wyciągnąłem ręce i położyłem jej je na ramionach.
Popatrzyłem w jej żółte oczy, niepewny co w nich ujrzę. Okazały się jednak
zwyczajne, trochę rozdrażnione, ale nie bardziej niż zwykle.
—
Lyonesse — powiedziała. — Są na Lyonesse i próbują odczytać zwoje.
—
Są z nimi Eldarzy? — zapytałem ostro.
—
Nie ma — odrzekła. — Ale czekają na nich. Musimy się pospieszyć.
—
Lyonesse jest na drugim końcu galaktyki! — zawołał niemal ze złością Rigel.
Wiedział, na kogo spadnie obowiązek poprowadzenia statku tak daleko przez
Osnowę.
—
Ja was poprowadzę.
Długą
chwilę zajęło mi zrozumienie, że to Iserith przemówiła. Odwróciłem się i na nią
popatrzyłem.
—
Możesz przenieść cały statek? — zapytałem z niedowierzaniem.
Eldarka
pokręciła głową.
—
Nie — powiedziała — ale mogę wskazać krótszą drogę. W Pajęczym Trakcie.
—
Nie podepniesz się do statku — zauważyłem. Do tego potrzebne były specjalne
wszczepy, jak te w czaszce Rigela.
—
Nie, ale mogę pokierować jego — powiedziała. Odwróciła głowę w stronę
nawigatora i zapytała: — Co ty na to?
—
O ile nie usmażysz mi w ten sposób mózgu, to śmiało.
Mogło
mi się wydawać, ale usłyszałem jej śmiech, a potem zostawiła nas z leżącymi na
podłodze, zdruzgotanymi zwłokami heretyczki i ruszyła w stronę Rigela.
—
Zaczynajmy — powiedziała. W jej głosie brzmiała niecierpliwość i radosne
oczekiwanie, a ja nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że wciągała nas w swoją
prywatną wojnę.
AHOJ! Troszkę się spóźniłam, jak widzę. Jakoś za wiele uwagi poświęciłam samemu pisaniu i zapomniałam o zaglądaniu na bloga :<.
OdpowiedzUsuńNa początek może cię skrytykuję: kobieto! Ja tu myślałam, że czeka mnie dziesięć tysięcy słów do przeczytania, aż tu nagle, znikąd, wyskakuje mi "autor: Freyja o 12:26, brak komentarzy" a pod spodem szczerzy się "rozdział 1". No nieźle mnie zrobiłaś :D
Ale przejdźmy już do samej treści. Widzę, że nie spuszczasz z tonu i akcja brnie nieugięcie naprzód. W kolejnym rozdziale chyba mogę spodziewać się jakiejś małej rozróby? Przynajmniej na to się zapowiada, że drużyna Arjana wejdzie na dupy heretykom.
Właśnie, heretyczka. Przyznam, że ohydna scena z jej udziałem! Nie dziwię się Arjanowi, sama miałam grymas na twarzy jak tylko się odzywała. Dobra robota z opisami, a zwłaszcza z przedstawieniem jej plugawego wyglądu. Naprawdę doceniam :>.
Sama już nie wiem, który bohater powinien uzyskać tytuł irytka roku. Rigel czy Elsy... chyba minimalnie ten pierwszy. Koleś jest strasznie wnerwiający ze swoimi klapkami na oczach i bezpodstawnym jechaniem po koleżance z pracy. Zresztą, Jovan nie jest lepszy, ale jakoś tak to jego kumpel rzuca mi się w oczy bardziej. A Elsy ze swoimi humorkami - jak to sam Arjan zauważył - potrafi podnieść ciśnienie. Mam nadzieję, że szykujesz dla niej jakąś scenę, w której pokaże się z lepszej strony :D.
Jestem ogromnie ciekawa dlaczego ci... ci pokroju Ierith (zapamiętane!) nie żyją wraz z resztą Eldarów, na światłostatkach. Nie lubią ich tam czy co?
Wiesz co mnie zdziwiło? Striden tak nagle się pojawił, przeklnął na widok Eldarki i... koniec. Żadnej wzmianki więcej o nim, jakby się rozpłynął, jakby go kto zakneblował. A też nikt nie raczył mu czegoś wyjaśnić, nawet zdania, że jakiś Rigel robi to szeptem, z dala od heretyczki. Tak jakoś mi tego zabrakło.
Strasznie skaczę z miejsca w miejsce, normalnie komentuję wszystko po kolei, ale dziś chyba mam zły dzień xD.
Podobają mi się te wzmianki o drwinie, gdy Iserith zwraca się do LORDA IKWIZYTORA. To podkreślanie rangi brzmi podobnie do KAPITANA Jacka Sparrowa, haha. Ogólnie rzecz ujmując ta relacja zaczyna mieć jakieś intrygujące zalążki i aż chcę więcej scen sam na sam.
A właśnie, niemal zapomniałam o AMORACH Jormundusa (Jor+mundur robi mi robotę, dziękuję). I kpi z niego koleś, który śmie używać zwrotów pt. "jasny gwint"! No nieźle, nie wstydzi się aby tego? Ach i, ekchem - czerwieniący się pod uszy JormunduR też na swój sposób mnie bawi. Wielki jak stodoła chłop, który przejmuje się zdaniem jakiegoś szczyla. Czy może Jovan nie jest znowu takim młodzikiem i tylko źle interpretuje?
Em, niestety nie zapisywałam sobie błędów (a było tam może ich ze trzy na krzyż, w jednym przypadku chyba połknęłaś słówko), dopiszę później jak znajdę czas przeczytać drugi raz :D.
p.s. czekam na wzmiankę o "przyjacielu" Ise i na mhrocznego Eldara :D
A spoko, nie ma sprawy, mnie się zdarza dokładnie to samo XD I feel U.
UsuńTak, wiem, musze to usunąć XD W sensie, żeby był jeden post na stronie. Ale w ogóle, to coś mi nie podchodzą takie krótkie rozdziały, chyba jednak będę dawała dłuższe tak jak robię w Svei. Także przy następnym się już nie zawiedziesz XD A skoro skleję dwa, to znaczy, ze Caerith będzie jednak w czwartym, a nie piątym :D
TAK BĘDZIE ROZRÓBA :D Ale to nie oni skopią dupy heretykom. I nie Iserith! (widzę, że zapamiętałaś XD) Ale coś się zadzieje, owszem :D I to grubo :D
Znaczy jak mnie pytasz o zdanie, to Rigel to mój syn i go kocham :D I mnie osobiście Jovan wydaje się bardziej wkurwiający niż on (a przynajmniej tak miałam zamiar napisać, ale shit happens XD). Elsy już tak ma, taka jest i tyle, ale ma momenty, kiedy jest przyjemniejsza, chyba nawet w następnym rozdziale :D Ogólnie lubię ją jako postać, nawet jeśli potem się trochę sprawy pokomplikują :D I przez "trochę" mam na myśli "w chuj" :D
A już Ci mówię, to nie tajemnica, gdzies tam w opko to wyjaśniam, ale raczej etapowo i po trochu, bo to w sumie kanon. Ogólnie Arlekini podróżują w tych trupach, nie? Oni są bardzo tajemniczą frakcją, nikt z Eldarów właściwie nie wie o nich za dużo poza tym, że ich zadaniem jest poprzez "sztuki" przedstawiać historię ich rasy i nauczać, by nie popełniono po raz kolejny tych samych błędów. Dalej, pośród Arlekinów są właśnie Soliterzy, którzy nie podróżują z trupą, bo wszyscy eldarzy, w tej liczbie i inni Arlekini, uznają ich za przeklętych, bo nie mają duszy, blablabla i tak dalej, to chyba pisałam, więc oni są już w ogóle turbo wyobcowani. A ogólnie Arlekini nie bujają sie z resztą z wyboru. Oni są sługami swojego Roześmianego Boga i są mu absolutnie posłuszni, odchodzą ze światostatków i poświęcają mu życie, z jego woli są strażnikami Czarnej Biblioteki (jak nie wiesz, to chyba za dwa rozdziały Arjan o tym gada :D) i takie tam, także to absolutnie ich własny wybór. Tylko Soliterów niekoniecznie, ale w to nie bedę się zagłębiać, bo to jak to naprawdę z nimi jest jest bardzo ważnym elementem fabuły i nie chcę Ci wywalić spojlera XD
TA WIEM XD Zapomniałam o nim, biję się w pierś, ale już pomyślałam, że w dupie, zaczynam od wprowadzenia go we wszystko kolejny rozdział, także no, myślę, że to uratuje sytuację, moje niedopatrzenie, biję się w pierś XD Ale może i masz rację, dorzucę ze zdanie, że ktoś po cichu mu to objaśnia.
Nie, spoko, ja też tak robię, nie jestem typem uporządkowanej osoby, także totalnie to rozumiem XD
UsuńA BARDZO SIĘ CIESZĘ ŻE TO ZAUWAŻYŁAŚ, bo ja bardzo chcę pisać Arjana i Iserith tak, że ona jest po prostu d z i w n a, bo nie jest człowiekiem i nie do końca czai pewne zachowania, przez co też nie zachowuje się do końca w taki sposób, żeby jej intencje były jasne dla ludzi. I stąd właśnie często będą takie nieporozumienia, kiedy ona robi coś, co uważa za normalne, ale to albo nie jest normalne, albo jest obraźliwe, albo niezręczne, albo sprawia wrażenie, że kpi. Mimo, że w rzeczywistości jest absolutnie neutralna, czaisz? Arjan się wkurza i nakręca, a biedna dziewczyna myśli, że to uprzejme XD ALE TAK, oglądaliśmy parę tygodni temu Piratów i właśnie wtedy o tym pomyślałam, W PUNKT XD Będzie sporo ich scen sam na sam, już niedługo, bo sytuacja na pewien dłuższy czas odetnie ich od reszty. Także relacja będzie się prężnie rozwijać, no i pojawi się też paru czubów, którzy rzucą na nią trochę inne światło - mówię tu o inkwizytorze Czevaku z kanonu, który kocha eldarów całym heretyckim serduszkiem, innym Soliterze i arcyproroku. W ogóle Czevak i drugi Soliter to straszne trolle i jak dorzucisz do tego niezręczną Iserith, to można tylko załamywać ręce nad losem biedaka Arjana XD Ale skoro sklejam dwa rozdziały, jak już pisałam wyżej, to juz w kolejnym ta znajomość poleci na łeb na szyję do przodu :D
HEEEEEEEEEEEEEE TAAAAAAAAK XD Kocham Jormundusa XD Co Ty, Jovan się niczego nie wstydzi, to idiota xD Zero poczucia przyzwoitości :P I tak, on jest młody, będzie w następnym rozdziale, Rigel trochę o nim i o Jovanie opowie, bo spędzili razem dzieciństwo i w ogóle Arjan przyjął ich do roboty razem :)
Jeszcze przejrzę i sama znajdę, dziękuję!
DOBRE WIEŚCI - Skoro sklejam, to ona już w kolejnym rozdziale o swoim "przyjacielu" opowiada parę słów :D Na początku będzie hint, a potem sama trochę powie. No chyba, że jednak zdecyduję się inaczej te rozdziały posklejać, jeszcze zobaczymy, w każdym razie hint będzie na pewno :D
Dzięki Ci piękne za komentarz, jak zwykle <3 Miód na moje serce <3
A już tu powiem, że beta się odezwała i są realne szanse na apdejt Svei do końca tygodnia :D
No nie, komentarz mi się usunął F:EWNKLFDM GNWE DSKCLXegbfhdfnesdwfM:KDGN?21343rwetrdh
UsuńAle smutek :c ja już mam odruch robienia ctrl+c przed publikowaniem, zbyt wiele razy się to stało ;_;
UsuńDobra, podejście numer dwa (UHHHHHH!@121!!)
OdpowiedzUsuńTaak, im dłuższe rozdziały tym lepiej. Jak już mówiłam, ja tu się wczuwam aż nagle BUM i znienacka koniec... to było okrutne :c.
Czekaj, czekaj, mam rozumieć, że ktoś tam zginie z tej małej załogi? A-albo urwą komuś rękę, nogę, wyssą mózg? Jeśli wszyscy są pokroju tej ohydy z tego rozdziału, to moja wizja nie wydaju się być taka odległa :D.
Jak teraz tak się zastanawiam, to Iserith wcale nie jest trudne. Większe problemy mam z Rigelem, którego przez pół komentarza zapisywałam jako Rigiela i dopiero chwilę przed publikacją skapnęła, że coś tam nie gra, więc... Jovana wolę i pozwalam mu na więcej, bo... podoba mi się jego imię, haha.
Wow, troszkę to zakręcone, ale myślę, że mniej-więcej ogarnęłam, o co chodzi. Swoją drogą, podoba mi się nazwa. Roześmiany Bóg, Wielki Błazen, cudeńka :D.
Autentycznie zaczęłam szukać o nim późniejszej wzmianki, ale gość wyparował z butami, a na tapetę wlazła szkarada od heretyków i potem (tak, zasłużyłaś, aby ci to wypominać) NASTĄPIŁ KONIEC ROZDZIAŁU!
To jest właśnie w niej zajebiste i nie mogę się doczekać więcej KAPITANÓW INKWIRYTORÓW, i innych kwiatków.
Zapowiada się niezły dom wariatów dla Arjana, już to widzę, chłopina tam ekplodyju chyba :DDD.
A, to czekam, czekam : D
Taak, dawaj mi te wzmianki. Nie wiem, dlaczego tak ich wyczekuje, serio - jakieś zboczenie to musi być.
https://media.giphy.com/media/3ohuP9lnIwMnbtxu5G/giphy.gif
Chyba wiesz, co to oznacza :>
Taki krótki, a wcześniej miałam tak dużo do powiedzenia i wszystko pozapominałam :C
UsuńJeju, wiem jak to wkurwia, naprawdę ;_; Zawsze ctrl+c. ZAWSZE D:
UsuńDobrze, to tak zrobię :D Ja ogólnie też wolę dłuższe rozdziały, bo po prostu więcej się dzieje, a jak się tak rozdrabnia, to czasem po prostu to jest nudne. Tylko wiele osób mi mówiło, że długie rozdziały niektórych zniechęcają. Ale tak sobie teraz myślę, że w sumie mam w nosie takich czytelników, co mają nie czytać, bo im za długo. Zawsze mogą na dwa czy X razy, nie? :D Zatem od następnego dłuższe rozdziały :D
Nie, spokojnie, tak szybko nie zacznę zabijać bohaterów XD ALE AKURAT ZNÓW TRAFIŁAŚ :D właśnie rękę ktoś straci, ale jeszcze nie teraz :D A flaki się poleją, ale na razie nie załodze :D
No właśnie tak mi się wydawało, że Rigel chyba nie jest pyskaty i jakoś szczególnie wkurzający, stąd się zdziwiłam XDDDDDDDDDDDDDD Teraz wszystko jasne XD Ja nie oceniam, wiesz jak mi idzie zapamiętywanie imion, i to o ile prostszych XD A całkiem btw mnie też imię Jovan się podoba, nawet bardziej niż Arjan :D
No to się cieszę, bo w sumie o arlekinach bardzo trudno opowiedzieć zwięźle :D Mnie w ogóle ten Wielki Błazen urzekł i szepnę słówko, że będzie bardzo bardzo ważny w tym opku :D Nawet się pojawi we własnej osobie! :D I zgadnij co, jest dokładnie taki, jak sugerują jego "imiona". Czyli jest niepoważnym pajacem i okropnym trollem, a jednocześnie absolutnym mastermindem i geniuszem zbrodni, który zręcznie steruje swoimi kukiełkami w kosmosie :D
No cóż ja mogę powiedzieć, biję się w pierś, podle o nim zapomniałam XD Ale to dlatego, że dopisałam jego pojawienie się po napisaniu rozdziału, bo przypomniało mi się, że W OGÓLE ZAPOMNIAŁAM ŻE ON ISTNIEJE W PÓŹNIEJSZYCH ROZDZIAŁACH XD Będę go pilnować na przyszłość XD
BĘDĄ KAPITANY INKWIZYTORY :D Będzie o wiele lepiej, jezu chciałabym Ci powiedzieć, ale nie chcę psuć efektu XD W każdym razie ona jest strasznie niezręcznym pingwinem i nawet po tym jak zadaje niezręczne pytania, Arjan umiera ze wstydu, usiłując jej odpowiedzieć, w końcu Czevak czy ktoś inny lituje się i go wyręcza, a ona w ogóle nie czai, że zrobiła coś nie tak, tylko ze stoickim spokojem przyjmuje wyjaśnienie i w ogóle zero reakcji na to wszystko XD Także tak, biedaczek będzie miał urwanie dupy, ale przyjdzie moment, że wreszcie machnie na to ręką i zaakceptuje swój los XD
Hehehhehehe ciekawe jak Ci się spodoba jak już się wyjaśni, o co z nim chodzi, chociaż tak more-less. Chyba to będzie następny rozdział, ale głowy nie dam :D
WIEM :D DOBRZE! :D
Nie ogarniam takich ludzi właśnie. Jakby czytali tylko po to, aby coś tam wystukać na klawiaturze i mieć z głowy kolejnego bloga. Zero wczucia się w klimat, tylko komentarz za komentarz.
UsuńKurde, teraz zaczynam się martwić kto. Obstawiam Jormundusa, w sumie nie wiem czemu :D. Jakoś tak, typ robi w terenie (a przynajmniej tyle wydedukowałam z pierwszego rozdziału), więc ma największe szanse na "kontuzje". A raczej większe od Jovana i Rigela, bo jakoś nie podejrzewam, aby to Arjan lub Elsy stracili łapę xD. I tu też nie wiem dlaczego tak sądzę...
Wkurzył mnie tymi odzywkami do Elsy, bo w poprzednim rozdziale jakoś tak nie zwróciłam na niego większej uwagi, a tutaj jego powarkiwania mi się wyryły w pamięci.
O kurcze, ja myślałam, że to wszystkie bóstwa istnieją w takiej sferze duchowej jak u nas, a tu wychodzi, że są częścią materialnego światka. To nieźle, zacieram rączki aż, bo jestem piekielnie ciekawa :D.
Boże, to brzmi tak zajebiście, że chcę to już mieć na papierze! :D Dawać mnie to!
:D
Ej no strasznie mnie to wkurza, serio już wyrosłam z takich rzeczy, i naprawdę ja rozumiem, że można nie mieć czasu / oczy mogą boleć od czytania 30 stron na kompie, ale serio, SERIO, można sobie przeczytać na dwa razy, jak się naprawdę podoba. A jak to jest za dużo, to znaczy, ze i tak się nie podoba, takie jest moje zdanie.
UsuńHehehehehhee, zgaduj dalej XD Jormundus jest bezpieczny XD
On ogólnie taki nie jest tylko szczególnie Elsy lubi działać na nerwy, bo wie, że to straszna, straszna choleryczka i bardzo łatwo ją sprowokować. Natomiast w sumie nie miałam żadnego zamysłu w kwestii tego, czy to ma być denerwujące, czy ma nie być. Grunt, że jest j a k i ś :D
Znaczy czekaj, bo istnieją. Bogowie Chaosu istnieją właśnie w Osnowie, czyli takiej materii z emocji i myśli. Ale Cegorach i eldarscy bogowie sobie normalnie żyli w rzeczywistym świecie, a kiedy narodził się Slaanesh większość z nich umarła, a na dzień "dzisiejszy" żyje tylko Isha, która jest więźniem papy Nurgle'a, Cegorach właśnie i jeszcze jeden którego nie pamiętam, ale tak naprawdę nie do końca rozumiem ideę tych eldarskich bogów, w sensie czym się róznią od eldarów i czym się różnią od bogów Chaosu :<
Hehehehhe wiesz co, opublikuję następny rozdział szybciej, w sumie i tak tylko Ty mnie czytasz XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
I jeszcze jedna osoba obiecała, ale ona i tak prywatnie, także jak chcesz, to czemu nie XD
Widać czytanie na siłe jeszcze nie wymarło :D
UsuńCoo, niemożliwe! On mi się wydawał taki doskonały do utraty ręki! Ale z drugiej strony może to Elsy ją straci i jakoś odbije się to na jej psychice. Ale znając życie pewnie będzie to Jovan, bo kiedy podoba mi się czyjeś imię to przeważnie coś złego go spotyka :D.
Grunt, że jest ciekawiej a resztę to już można pominąć. Nie ma nic gorszego od płaskich bohaterów, tudzież statystów, przy których główna śmietanka lśni na tysiąć metrów.
O kurcze, to ten cały Slaanesh to niezłe ziółko. Ja myślałam, że on sobie istnieje równoległe obok reszty, po prostu jako bóg tych mrocznych a tu wychodzi, że jednak troszku ich wybił :D.
Jestem pewna, że z czasem docenią twój kunszt! :D Ale np. gdybyś pisała o jakimś Harrym Potterze to miałabyś już z czterech nowych czytelników. Znowu kwestia tego, że ludziom nie chce się czytać niczego nowego, bo... nie.
No niestety nie :<
UsuńHeeeeeeee nie, jemu się do tek pory w tym co napisałam jeszcze krzywda nie dzieje :D Nie będę spojlować, bo po co psuć fun (no chyba, że bardzo Cię ciekawi i spojlery niestraszne, to zawsze mogę powiedzieć XD). Ale na pewno łatwo się ten ktoś z tym nie pogodzi, niby proteza będzie, ale to już nie to samo co stara dobra własna ręka którą ma się od urodzenia :D
Też jestem tego zdania. I w ogóle, nie wiem czy to u mnie widać, no i nie wiem czy to nie tylko moje wrażenie, ale zdaje mi się, że ja mam na przykład problem między zlotym środkiem między Bardzo Charakterystyczną I Wielowymiarową postacią a statystą. W sensie, nie umiem pisać wiarygodnych i chociaż troszkę interesujących statystów, bo wiadomo, że tacy czasem muszą się pojawić, ale to nie znaczy że muszą być nudni. A u mnie od razu są tacy papierowi, że ja nie mogę, jeśli sie w nich jako postacie nie umiem wczuć ;_; Myślę, że tu to będzie widać mniej niż w Svei, ale właśnie, w Svei założe się, że nieraz to zauważysz.
Ta, Slaanesh tak, to już nie jest byle kto :D No chyba, że zapytasz Khorne'a, wiesz, blood for the blood god, to on strasznie gardzi Slaaneshem i ma go za straszną pipkę. Ale ten to już w ogóle jest udany XD
A dziękuję! Nie no wiesz, ja nie myślę, że piszę źle, raczej uważam, że nieźle, choć na pewno nie jakoś wybitnie, i nie winię siebie o te sytuację, bo pisałam kiedyś właśnie potterowskie opko, kurde, sześć lat temu kiedy pisałam ŚREDNIO, i mnie czytali XD Ale trochę mam kompleks mojego historycznego opka, pisałam o potopie szwedzkim i kuźwa myślałam, że nie będzie chętnych, a w pewnym momencie było ~50 obserwatorów i - uśmiejesz się - mój obecny narzeczony mnie poznał czytając to właśnie opko XDDDDDDDDDD i trochę mam kompleks po tamtym, bo jak historyczne ruszyli, to niby się nasuwa, że fantastyka i sf w sumie lżejsze, nie? Ale może to też to, że sporo ludzi odpłynęło stąd na wattpada. Ale wattpad jest jakiś taki... nieładny. Wolę być tu :D
Nie, będzie większy szok przy czytaniu. Zakładając, że dotrwam do końca tej historii i jakoś nie wyparuję po raz kolejny z blogsfery :D.
UsuńSama ci tego nie powiem, bo przeczytałam dopiero od ciebie te kilka rozdziałów i za bardzo się nie wczułam w tych bohaterów jeszcze xD. Ale póki co każdy z tej załogi tutaj wydaje się być inny, więc nie narzekam na wysyp statystów :D.
Ja sama z chęcią bym napisała coś o fandomie potterowskim, ale jestem już na tym etapie, że chcę tylko świata Rowling a nie bohaterów, a na to raczej nie ma chętnych, bo wiadomka - a to huncwoci tacy atrakcyjni, a to jakieś romanse james i lily, a to niezrozumiały fenomen dramione albo sevmione czy jak to się tam piszę XD.
Lol, ja nie mam takich jaj, żeby pisać coś historycznego. Co prawda się interesuję trochę, ale czuję, że to jednak nie ten poziom, także tym bardziej biję brawo.
Mi się właśnie wydaje na odwrót. Ile jest fantastyki i sf na blogsferze, a ile takich historycznych - ja jakoś wpadłam chyba na dwa sama z siebie, w tym jeden jest twój, ale to dla mnie trochę za ciężki klimat, więc daruj, że się nie wezmę xD. Ale wracając do tematu: wydaje mi się, że ludzi ciągnie raczej do takich mniej pospolitych tematyk, choćby z ciekawości.
Wattpad mi się kojarzy ze starym onetem, takim wysypem dzieci, które mają zerowe pojęcie o czymkolwiek i w dużej mierze ich historyjki opierają się na paringowaniu. Chociaż nie siedzę tam już, powchodziłam parę razy i natrafiałam na jakieś kiepskiej jakości tekściki, a ja taka uczulona na wszelkiej maści błędy/brak justowania itd. że uciekłam od razu XD.
W sumie jak dam radę to nawet dziś rzucę rozdziałem, bo tak jak mówię, i tak nikt mnie nie czyta XDDDDDDDDDDDDDDDD Nie no kurczę, mam nadzieję, że nie znikniesz, wtedy to już w ogóle zero motywacji XDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńCzaję bazę, ale powiedziałam, bo mi to leży na serduszku, to wiesz, jak zauważysz takie coś, to krzycz :D Choć tak jak mówię, to raczej w Svei, tu wydaje mi się mniej.
Ej ja dalej mam na kompie swoje potterowskie opko i w sumie wciąż uważam, że jest całkiem niezłe :D I zdaje mi się, że udało mi się pogodzić w tym postacie z oryginału (pisałam w czasach huncwotów) z opowieścią właściwie o moich bohaterach (to były bliźnięta, chłopak i dziewczyna), a Jamesa i Lily to było jak na lekarstwo, chyba tylko po to, żeby nie było, że ich ignoruję (zresztą moje bliźniaki były w Slytherinie, więc wiesz, z oczywistych powodów nie bardzo się lubili, ale nie było też tej durnej nienawiści która mnie tak niemożebnie wkurwia). Dalej mam sentyment do tego opka, choć wiem, że obiektywnie ono najlepsze nie jest :D Natomiast wyprowadzę Cię z błędu - JEST zainteresowanie bohaterami innymi niż oryginalni. Czytałam kiedyś Czwarte Insygnium, obecnie blogaś jest chyba zablokowany, i w ogóle opko wyparowało z Internetów, ale ogólnie działo się w POLSCE! I to było autentycznie najlepsze potterowskie opko jakie czytałam EVER. Było chyba o kilku chłopakach, jednemu było Feliks Wołoszyn (to był główny bohater), był też Fin Niko i jakiś Izydor z tego co kojarzę i w ogóle to było absolutnie przezabawne, ale i fabularnie bardzo ciekawe. A Harry i Ron pojawili się jako aurorzy, ale chyba epizodycznie. W ogóle trochę płaczę nad tym, że nigdy więcej tego nie przeczytam, łyknęłam 23 rozdziały w dwa dni.
A o dramione i innych takich wcale się nie będę wypowiadać, no bo bez jaj XDDDDDDDDDDDDDDDD
No ja między innymi dlatego pewnie niedługo zostawię bloga w cholerę (tego o Szwedku :D). Bo po prostu takiemu opku trzeba poświęcić multum czasu, jak się chce wiernie oddawać historię i w ogóle ból troszkę, mogłam iść na jakąś pedagogikę to bym miała na to czas, ale nie, inżyniera mi się zachciało...
I oczywiście nie ma sprawy, wszystko czaje, to nie każdemu podchodzi XD
Znaczy mnie się zdaje, że ludzie tacy, co by chcieli coś ambitniejszego przeczytać, na ogół nie mają już tak dużo czasu, żeby w tym kopać (tj w blogosferze).
TAK MAM TO SAMO ODCZUCIE. Wattpad totalnie nie jest dla mnie, syf i w ogóle nie, ALE zamierzamy z chłopem tłumaczyć tego mojego Warhammera i rzucić go na fanfiction.net po angielsku :D Tylko tam też jest strasznie syfiasta edycja, zobaczymy co z tego bedzie.
Dobra to idę pisać sprawko i jak zdążę to wrzucę rozdział :D
Ta dobra, dzisiaj chuja sprawdzę, ale jutro to już rzucę nowością, może nawet rano, bo nie chce mi się iść na zajęcia w sumie XD
UsuńUch, Fortnite tak wciągający!
OdpowiedzUsuńNo ja też mam taką nadzieję xD. Publikuj więcej, to się wciągnę i będę wracać jak bumerang :D.
Ja bym nie krzyczała? Please!
Też uważam, że ta cała wojna Slytherin-Gryffindor jest śmieszna. Rozumiem dwie osoby się tam nie lubią, ale cały dom, bo... tak, to już przegięcie. A można by tak ładne wątki porobić jak jakiś Ślizgon niezgadzający się z resztą w kwestiach czystości krwi, ale jednocześnie cholernie ambitny i rządny władzy, no kurde - to się aż prosi coś w tym kierunku pokombinować.
Weź mi nie mów takich szczegółów, bo ja autentycznie coraz bardziej się jaram xD. Wpierw znów obejrzałam Fantastyczne zwierzęta, później sobie na wyrywki poczytałam ostatni tomik, a teraz ty mi nadajesz - zaraz naprawdę rzucę w cholerę Abla i pójdę pisać coś z czasów Grindelwalda XD.
Ja niestety nigdy nie wpadłam na jakieś dobre potterowskie opko :c. Jestem taka uczulona na brak poszanowania kanonu, że głowa mała. Ostatnio nawet próbowałam czytać jedną historię, ale była tak ciężka i tak wypełniona błędami, że odpuściłam sobie komentowanie, bo nie lubię pisać w stu procentach negatywnej opinii xD. Wiadomo jak to działa na motywację, a dziewczynę już ktoś komentował (choć mało konstruktywnie według mnie) to nie mam takich wyrzutów sumienia xD.
No, to też prawda. Jak się nie wie, gdzie szukać to ciężko przekopać się przez tę lawinę ziemniakowych historyjek.
To życzę, żebyś chociaż tam znalazła więcej chętnych :D.
No to czekam!
EJ TAK. Pisałam właśnie o takich dzieciakach, co totalnie tej nienawiści nie rozumiały, ale starałam sie pisać tak, żeby ta nienawiść była domeną raczej nielicznych, np. Syriusza pisałam tak, że trochę się popisywał, ale w sumie to nic do Slytherinu nie miał, bardziej przemawiała przez niego złość na swoją własną rodzinę i stąd była ta agresja, a nie głupia i bezpodstawna, a Lupin to już w ogóle totalnie nic nie miał. Jamesa pisałam tak, ze hejcił, ale wszyscy dookoła wiedzieli, że hejci tak tylko dlatego, że nie znosi Severusa. A Snape był chyba najbardziej ogarniętym typem spośród wszystkich moich bohaterów. Bardzo moje bliźniaki bujały się z Regulusem, biedaczkiem który sam sobie musiał wmawiać, że nienawidzi Gryffindoru, a tak naprawdę był całkiem ułożonym i przyzwoitym chłopcem, tylko bardzo chciał to ukryć nawet przed sobą, a takimi prawdziwymi czubami byli tylko Barty Crouch i Evan Rosier, ale bardzo lubiłam o nich pisać, bo tu też nie szło o bezpodstawną nienawiść, a po prostu byli złymi, zepsutymi ludźmi. W każdym razie moi ślizgoni kumplowali się z Kainem (też Ślizgonem), Ablem (Ravenclaw), dziewczyna bardzo lubiła się z Syriuszem, chociaż oboje dzielnie przed wszystkimi, a przede wszystkim przed sobą nawzajem udawali, ze to nieprawda (HEHEHHE NIE BYŁO ROMANSU NIGDY :D), a chłopak za to był spokojny i poukładany i znalazł wspólny jezyk z Lupinem. A potem moje dzieciaczki popłynęły i KURWA PO CO ZACZĘŁAM O TYM GADAĆ CHCĘ TERAZ PISAĆ TO OD NOWA WHYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY D: Idę to czytać i powspominać, serio. A dzisiaj z chłopem oglądamy Harry'ego I TO JEST TWOJA WINA XD
UsuńŻAŁUJ ŻE NIE CZYTAŁAŚ CZWARTEGO INSYGNIUM. Każdy, kto tego nie doświadczył, coś potwornie bezpowrotnie stracił, rly. To była jedna z lepszych rzeczy ever, nie tylko potterowskich. I właściwie nie wiem, czemu autorka to porzuciła :< Tam było 120 obserwatorów i miliony komentarzy pod każdym postem, serio. Szukałam tego wszędzie, ale zniknęło na amen :<
TEŻ PISAŁAM W CZASACH GRINDELWALDA, ale inne opko :D I jednak bliżej mi było do tego w czasach Hunctwotów, bo moja dziewczynka SPOJLER została śmierciożercą i mogłam dzięki temu opowiedzieć o takich, dla których to, po której stronie byli, stało się prawdziwym dramatem. Kurwa, to było fajne, w sumie żałuję, że olałam pisane, tzn warsztat na pewno mi się poprawił, ale pomysł nadal uważam za bardzo dobry :D
Wiesz gdzie zajrzyj? Na forum mirriel. Nie wszystkie, ale jest tam sporo naprawdę cudnych perełek.
Natomiast ja aż tak na łamanie kanonu uczulona nie jestem, o ile poprowadzi sie to tak, że nie koliduje z właściwą fabułą, a przynajmniej jej najważniejszymi elementami. Jak ktoś pisze dobrze, to naprawde dużo jestem w stanie kupić i przełknąć. Natomiast pisanie w czasach Pottera już mi się wydaje trochę za dużą ingerencją, i chociaż sama miałam kilka takich fragmentów, nawet zupełnie nieważnych, to trochę mnie bolało, ale już musiałam dociągnąć do końca.
Już jest <3
A w ogóle to tak cię strasznie strasznie winie bo właśnie mi się przypomniało jakim świetnym BROTP była moja dziewczynka i Sybilla Trelawney KUZWA JARAM SUE PRZECZYTAŁAM JUZ 5 ROZDZIAŁÓW DDDDD:
Usuń
UsuńHaha, jaki wywód na pół komentarza XD. Jako takie streszczenie brzmi to całkiem, całkiem. A o tym Kainie i Ablu już wspominałaś, chyba u Svei. Pamiętam, że mówiłaś, że jeden zabił drugiego... nie, że jeden poszedł siedzieć za zabicie drugiego, ale był niewinny, o!
To TY rozwinęłaś tak ten wątek o Harrym, wypraszam sobie! A co do filmów, tylko nie mów, że z dubbingiem xD. Ja dziś znalazłam jakiś wymierający gatunek czary ognia z napisami i nagle ten film przestał być taki śmieszny, jaki zawsze był. Choć finałowe odrodzenie Voldemorta o wiele lepsze było w książkowym wydaniu, aż ciarki mi tam przechodziły :D.
Mogła chociaż zostawić dla potomnych :C [*]
Ja właśnie też przez ostatni tydzieć się zastanawiam jak tu wcisnąć swojego OC do huncwotów, aż nagle olśnienie - przecież nie muszę pisać o szkole magii. I teraz wymyśliłam sobie coś we wschodniej europie, gdzie uczy się w domu i nie trzeba się przejmować połowę kanonicznych rzeczy, bo ich zwyczajnie nie ma xD.
Ja się na forum nie odnajduję za bardzo, ale zerknę. Masz może na myśli coś konkretnego?
Tzn. może źle się wyraziłam. Zmiany, o których mówisz, mające ręce i nogi są dla mnie jak najbardziej do przyjęcia. Ale jak czytam, że dziewczyna w ciągu dwóch miesięcy opanowała materiał z czterech lat to tak trochę mi to zgrzyta, a na dodatek zabrali do Hogwartu nie-angielkę, co jest dla mnie zwyczajnym niedopatrzeniem... Jak czytam to, co napisałam to zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno jestem taka tolerancyjna xD.
Dobra, idę czytać. A-ale wpierw fornite, bo mam fazę :D
Tak, musiałam sie naprodukować XD
UsuńEj wczoraj przeczytałam 10 rozdziałów i ogólnie było trochę cringe czasami i niektóre rzeczy napisałabym dzis inaczej, a jeszcze innych nie napisałabym wcale, ale mimo wszystko bardzo fajnie mi sie to wspomina i - co gorsza XD - przyszło mi do głowy pare pomysłów XDDDDD
Tak, doskonale pamiętasz, tak właśnie było! :D
Nie, wlasnie nie, ja w ogóle nie akceptuje dubbingu, chyba ze w bajkach XD Bo ogólnie jestem dziką fanką animacji, to tam to i owszem :D Ale w filmach to nie,nie ma nic gorszego XD
Ej jakbyś kiedys cos takiego urodziła to ja chętnie XDJa będę odkopywać swoje opko bo koleżanka która kocha Harryego jak sie dowiedziala ze pisałam to zaczeła zebrać, żebym jej wyslala, takze wcale sie nie zdziwie jak jeszcze to odkope i cos dopisze XDDDDDAle no, szczerze, to opcji o nauce w domu nie słyszałam i w sumie yo mogłoby być spoko bo w sumie to niby ten sam świat ale cos totalnie odrębnego.
Przejrzę, bo mam pozapisywane w ulubionych, ale jutro, bo dzis pilnie ryję na jutrzejszy egzamin :D
Znaczy widzisz, mnie na przyklad nie boli nie-Anglik w Hogwarcie (w sensie to oczywiscie oklepany wątek, ale właściwie jesli ma ręce i nogi i to nie jest na zasadzie "a bo rodzice zmienili prace", to dla mnie ok. Sama tak wlasnie pisałam (bardzo nie chciałam pisać o Anglikach bo po prostu gówno wiem o ich kulturze), więc pisałam o obcokrajowcach, wcześniej uczyli się wDurmstrangu (JARAM SIĘ TĄ SZKOŁĄ STRAAAAAAAAASZNIE), a wyjaśniłąm to tak, że ich ojciec robnił w miedzynarodowej konfederacji, a kiedys był aurorem i ichni rząd wysłał go do Anglii na przeszpiegi bo zaczęła ludzi na świecie niepokoić sytuacja z Voldemortem - myślę dziś, że to było w granicach akceptowalnej legitności, ale być może jednak dzis zdecydowałanbym sie na co innego, w sumie nie wiem, zresztą jeden pies bo moje opko i tak tylko chwilę toczyło się w Hogwarcie, dużo wazniejsze bylo to co bylo po szkole - tez troche ewenement bo raczej sie pisze o latach w szkole, ale ja bardzo nie chciałąm). Natomiast jestem uczulona na dawno zaginionych krewnych głównych bohaterów XD I okej, kuzyna po kisielu przeżyje, nawet spoko zeby były jakieś takie koneksje, ale zaginiony brat/siostra/córka jest po prostuu nieakceptowalnym motywem XD A jużna Syriusza w tej materii jestem strasznie uczulona XD
Spooooko, nigdzie nie ucieka, czekam XD
Polski dubbing w bajkach to moje życie. Mogę ci zaśpiewać z pamięci wszystkie piosenki z Herkulesa i Mulan, a Shreka to po prostu całość wyrecytować. Do dziś mam w głowie głosy tych postaci, absolutnie fenomenalne i niejednokrotnie lepsze od oryginalnego podkładu.
UsuńNo ja nie chciałam podpuszczać, bo już tego warhammera wysępiłam na siłę, ale też bym sobie Harryego w twoim wykonaniu poczytała, tym bardziej, że mam teraz fazę :D.
Ze mną jest tak że niekoniecznie chce mi się pisać teraz tego Abla, kiedy już mam wszystko od deski do deski ustalone, jakoś tak czar prysnął i myślę, czy by z bloga nie zrobić jakieś spamowalni oneshotów albo krótkich historyjek, bo ja piszę najlepiej to, co nie jest planowane xD. Może mi się zachce Abla jak już hype na HP opadnie.
No to co piszesz ma ręce i nogi, i mnie nie razi, ale w tamtym opku to po prostu tak z dupy do dziewczyny z Polski przychodzi sobie jakiś Angol i mówi, że ma iśćdo Hogwartu w wieku 14 czy 15 lat. Już nie wspomnę, że to trochę wygląda jakby polscy czarodzieje w ogóle nie istniei albo byli takimi małpami w tejże magii, że nawet magicznego dziecka nie mogą wykryć.
Na mnie tak samo to działa XD Jak widzę siostry Remusów albo te córki Syriuszy albo jeszcze lepiej - jakieś córki Lily i Severusa to aż mną trzęsie. Ten sam poziom co sevmiony dracmione czy inne hermocośtam.