Okej, ten rozdział był sklejany z kilku fragmentów, napisanych w różnych momentach, kiedy miałam bardzo różne poglądy na fabułę, toteż mogą się tu pojawiać jakieś nieścisłości - trzeba krzyczeć i pytać. Dalej już jest spójnie, ale tu może być różnie, a przyznam, że po prostu nie mam siły czytać tej sklejki po raz 3837633623i7243. Już mi bokiem wychodzi i chcę to tu wrzucić i mieć z głowy, a potem cieszyć się lepszymi rozdziałami :)
Formatowanie trochę świruje, ale nie umiem tego poprawić :<
— Ta przepaska
na twoim czole — odezwała się Eldarka. Głowę miała zwróconą w stronę Rigela. —
Dlaczego ją nosisz?
Chłopak
uśmiechnął się pod nosem.
— Nigdy nie
słyszałaś o homo navigo? — zapytał.
Iserith pokręciła głową. — Jestem Nawigatorem. Przez wielkie „N” — wyjaśnił. —
W sumie my, Nawigatorzy, jesteśmy jak ludzie, poza tym tylko, że w naszych
genach zaszła mutacja. — Poniósł chudą rękę i wskazał ną skórzaną opaskę na
swoim czole. — Trzecie oko, którym możemy wejrzeć w Osnowę — powiedział.
— To ciekawe —
powiedziała Eldarka. Zdawała się tym szczerze zaintrygowana. Zasiadła w fotelu
pomiędzy Jovanem i Rigelem. Dla mnie i Stridena, który wciąż był w szoku po
poznaniu niespodziewanego gościa, brakło miejsca. — Ale czy mutacje nie są
przez was, ludzi, traktowane jako odstępstwo i przejaw bycia dotkniętym przez
Chaos?
— Nie takie —
odpowiedział jej Jovan. Niecierpliwym ruchem odrzucił z twarzy jasne włosy,
które nosił długie do ramion i wiecznie potargane. — O taką mutację można się
tylko modlić, co, Rigel? Jego rodzinka…
— Moja rodzina
to coś, co dawno zostawiłem za sobą — uciął Nawigator. — Nazywam się Rigel
Belisarius, ale nic ci to nie mówi, prawda?
Iserith
pokręciła przecząco głową.
— Jego mamuśka
jest Celestarchą na Terrze — powiedział Jovan. — Juliana Belisarius. To jest
ktoś, nie, szefie?
Skrzywiłem się.
Żaden chyba
inkwizytor nie przepadał za Nawigatorami. Prawda była taka, że bez nich
Imperium absolutnie nie miałoby prawa bytu, bo podróże w Osnowie byłyby dla
ludzi niedostępne. Nawigatorzy doskonale zdawali sobie z tego sprawę i bez
mrugnięcia okiem — żadnym z trzech — wykorzystywali swoją pozycję, wyślizgując
się nawet poza kontrolę Inkwizycji.
— Tak, to jest
ktoś — zgodziłem się. — Cholerne dupki, wszyscy jak leci. Wybacz,
Rigel, nie ty.
Wiedzą, jak są potrzebni i nikomu nie dają o tym zapomnieć. Szczególnie Dom
Belisarius.
Chłopak machnął
ręką na znak, że zupełnie nie poczuł się dotknięty tą uwagą.
— Zwiałem
stamtąd mając kilkanaście lat — powiedział Eldarce krótko. — Nie mogłem znieść
takiego życia, wiecznej kontroli, polityki. Cała rodzina była mi właściwie
obca. Nic mnie tam nie trzymało. Uciekłem i przygarnął mnie ojciec Jovana —
powiedział, ruchem łysej głowy wskazując na przyjaciela. — Dał mi robotę na
swoim statku handlowym. No a potem szef nas wypatrzył i tak skończyliśmy tutaj.
Eldarka
słuchała go, ale wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
— O co chodzi?
— zapytałem ją więc. Podniosła głowę najpierw na mnie, a potem popatrzyła na
Rigela.
— Belisarius —
powtórzyła po nim. — Znam to słowo. Słyszałam je już. Chyba bardzo dawno temu.
– Zmarszczyła brwi.
Chłopak
uśmiechnął się, słysząc to.
— A więc jednak
kojarzysz — powiedział. — Bo widzisz, twoi bracia z Ulthwe uratowali kiedyś,
dawno temu tyłki paru szychom z mojego rodu. Oni, w wyrazie wdzięczności,
zostawili wam monety, które pozwolą wezwać ich lub ich potomków w razie
potrzeby.
— Tak —
powiedziała powoli. — Tak, pamiętam. Eldrad Ulthran mówił o tym Isdaelowi –
mruknęła jakby do siebie. Striden popatrzył na mnie pytająco, ale ja tylko
wzruszyłem ramionami.
Wiedziałem, kim
był Eldrad Ulthran — każdy wiedział — ale nie wiedziałem, kim był Isdael.
Zapytałem więc.
— To mój
przyjaciel — powiedziała krótko. — Arcyprorok z Il-Kaithe.
— A ten Eldrad…
Jakiśtam? — zapytał ją Striden.
Popatrzyłem na
niego niemal karcąco i już otwierałem usta, by dać mu szkołę, co
żeby wiedział, że
pracując dla Ordo Xenos trzeba wiedzieć takie rzeczy, ale wtedy Jormundus
wystawił swój zarośnięty łeb z korytarza i czerwony na twarzy zaczął tyradę:
— Nie wiesz,
dzieciaku, kim jest Eldrad Ulthran? — zapytał z niedowierzaniem. — Arjan,
chłopcze, po co ty mu w ogóle dałeś robotę?
Striden miał
wiele innych zalet, ale wiedziałem, że żadna z nich nie wynagrodzi Jormundusowi
tej ignorancji. Chłopak zacisnął usta i przewrócił oczami, dobrze wiedząc co
nadchodzi.
— Eldrad
Ulthran — zaczął Jormundus — jest Arcyprorokiem na Ulthwe.
— A powinienem
to wiedzieć, ponieważ…?
— Człowieku,
chodziłeś ty kiedyś do szkoły?
— Owszem, ale
tam wbijali nam do głowy tylko propagandę — odpowiedział z godnością. — Nie
mówiło się o obcych. To i skąd mam wiedzieć?
— Eldrad
Ulthran ujrzał w swych wizjach zdradę waszego Prymarchy, Horusa — powiedziała
krótko Iserith. Byłem jej za to wdzięczny, bo choć sama nie zdawała sobie z
tego sprawy, to Jormundus naprawdę szybko by nie skończył. I oczywiście to ja
musiałbym tego wysłuchać do końca. — Próbował ostrzec Fulgrima i prosił go, by
zaniósł wieści o zdradzie na Terrę. Ale było za późno, on został już dotknięty
spaczeniem Chaosu. Po tym bardzo się zawiódł i nigdy już nie odzyskał wiary w
ludzi.
Zapadło po tym
ciężkie milczenie. Dla każdego człowieka wspomnienie tamtych czasów wciąż
mroziło krew w żyłach.
Striden
odchrząknął, a potem, gdy się odezwał, zupełnie zmienił temat.
— Eldarko,
zawsze nosisz tę maskę?
— Nie zawsze.
— Nie zdjęłabyś
jej? — zapytał. — Miło byłoby wiedzieć, z kim rozmawiam.
Musiałem
przyznać, że i ja byłem jej ciekaw. Widziałem tylko jej długie, złocistorude
włosy i te dziwne, szarozielone, błyszczące niczym kocie oczy i blade,
spiczaste uszy wystające zza maski. Nie musiałem jednak wcale na nie patrzyć,
by i tak kłuło w oczy to, jak nieludzka była. Każdy jej ruch, choć piękny i
pełen gracji, napawał mnie wstrętem.
— Nie —
powiedziała. — Nie zdejmę jej.
Zastanowiłem
się, czy to był tylko kaprys, czy miała ku temu jakiś powód. Nic już więcej nie
powiedziała, a ja przez chwilę patrzyłem, jak długimi, odzianymi w rękawiczkę
palcami przesuwa po migoczącej powierzchni kryształu u swojego pasa. Potem
zostawiłem ich samych ufając, że lepiej niż ja znają się na prowadzeniu statku
przez Osnowę.
*
— Pozbyliśmy
się z Jormundusem ciała — powiedziała mi krótko Elsy.
Podczas
tranzytu w Osnowie nie miałem wiele do roboty. Nikt z nas nie miał, prócz
Rigela, Jovana i Eldarki. Mógłbym odespać całe zmęczenie i napięcie, jakie
towarzyszyło nam przez ostatnie tygodnie, ale wcale nie chciałem. Sny podczas
tranzytu nie należały do przyjemnych, wolałem więc unikać go tak długo, jak
miałem ku temu powód. A Elsy była bardzo dobrym powodem.
— Dobrze.
Ten temat
uznałem więc za zakończony, choć myśl o tym, jak okrutna Elsy się okazała,
kołatała gdzieś z tyłu mojej głowy. Nie dziwiło mnie to, wszak heretycy nie
zasługiwali na żadną litość, jednak przeszło mi przez myśl, że to było zbędne.
Popatrzyłem jednak na Elsy i poniechałem poruszania tego tematu. Ja też nie
byłem święty, więc tak naprawdę nie powinienem był jej oceniać.
Leżała na łóżku
naga, a ja, choć widziałem ją już wiele, wiele razy, nie umiałem oderwać od
niej oczu. Była mała, ale wcale nie drobna — sylwetkę miała szczupłą, ale nie
przesadnie i nie brakowało jej absolutnie niczego. Ciemnorude włosy stanowiły
wyraźny kontrast dla jej jasnej skóry. Nie mogłem się powstrzymać i zatknąłem
jej kosmyk za ucho, odsłaniając tym samym jej ramię.
— Przepraszam,
że taka byłam — mruknęła Elsy. Wierciła się nieco i przysunęła się do mnie, a
ja zadrżałem pod dotykiem jej ciepłej skóry. Żółte oczy wyrażały szczerą
skruchę. Albo przynajmniej wiarygodną, bo nie było ani dla mnie, ani dla niej
tajemnicą, że już dawno temu okręciła mnie sobie dookoła palca i mogła mi
wcisnąć wszystko, co tylko zechciała. — To wszystko przez to, że naprawdę
uważam, że to niewłaściwe.
— Wiem, Elsy —
zapewniłem ją.
Pogłaskałem ją
po ramieniu, by wiedziała, że nie mam do niej żalu. Może była opryskliwa, ale
wiedziałem, że tak będzie. Ona jedna z nas wszystkich była w głębi duszy
prawdziwie konserwatywna. Nie wiem, co ją podkusiło, by za mnie wyjść
szczególnie, że przy naszym pierwszym spotkaniu nasłuchała się ode mnie sporo
złorzeczenia na mojego purytańskiego mistrza i wiedziała, że nigdy nie było mi
z jego poglądami po drodze.
— Nie myśl
sobie, że jestem takim samym czubkiem jak Jormundus — podsunąłem jej jeszcze. —
Ale widzisz, że dzięki tej współpracy coś się ruszyło.
— Tylko czy to
jest tego warte? — zapytała Elsy.
Westchnąłem.
— Ja wiem, że
nasze punkty widzenia się różnią — zacząłem. — To nie jest może najpiękniejsze
co mogłem zrobić, no i wcale nie robię tego z ochotą, ale na Złoty Tron, takie
rzeczy wiele razy się zdarzały i nie jest to nic szczególnie dziwnego. Wiesz o
tym.
— Wiem. Tylko
że wciąż uważam, że do celu nie można dążyć za wszelką cenę.
Cienka linia
dzieli taką współpracę od skrajnego radykalizmu. Wiesz o tym.
Wiedziałem.
Tylko że ja nigdy nie uważałem się za szczególnego radykała i byłem przekonany,
że wiem, gdzie leży nieprzekraczalna granica. Elsy przyglądała mi się chwilę
sceptycznie, a potem zbliżyła się do mnie i mnie pocałowała.
Dziesięć lat
byliśmy razem, a ja wciąż i wciąż nie mogłem wyzbyć się zachwytu, jaki we mnie
wzbudzała. Choć czasami odnosiłem wrażenie, że całe to małżeństwo jest jedną
wielką pomyłką, bo właściwie częściej skakaliśmy sobie do gardeł niż
rozmawialiśmy jak ludzie, to mimo wszystko nie wyobrażałem sobie życia bez
niej. Warto było znosić to wszystko dla chwil takich, jak ta.
— Chyba nie
chcę teraz mówić ani o Eldarce, ani o naszych poglądach.
— Nie? — Jej głos zabrzmiał prowokacyjnie i
zadziornie, a żółte oczy rozbłysły.
— Nie —
odrzekłem. — Wolałbym się raczej zająć swoją żoną.
Nachyliłem się
w jej stronę, by ją pocałować, ale — ku mojemu nieskończonemu
zdziwieniu —
poczułem na twarzy jej dłoń, która mnie przed tym powstrzymała.
Popatrzyłem na
nią ze zdziwieniem i urazą.
— Polecimy na
Lyonesse, zgarniemy heretyków — powiedziała. — I co później? Pozbędziesz się
Eldarki?
— Elsy…
— Odpowiedz.
Patrzyłem na
nią długą chwilę i dotarło do mnie, że ona nie odpuści. Westchnąłem ciężko,
pogodziwszy się ze swoim losem.
— Nie wiem. To
wszystko zależy od tego, co znajdziemy w księgach.
— A czy nie
byłoby rozsądniej zniszczyć je, by, cokolwiek kryją, ich tajemnice nigdy nie
zostały ujawnione, a potem pozbyć się wiedźmy?
— To zależy od tego, co w nich znajdziemy —
powiedziałem cierpliwie. — Może byłoby to coś, co przydałoby się Imperium? Albo
coś, co nigdy nie powinno wpaść w niepowołane ręce? Być może będziemy musieli
to odszukać i sprawa się wydłuży.
— A Eldarka na
stałe dołączy do twojego zespołu, tak?
Zacisnąłem
usta, wiedząc dobrze, że Elsy będzie drążyć ten temat tak długo, dopóki nie
wyrzuci z siebie wszystkiego, co jej leżało na wątrobie.
— Nie bądź
śmieszna, Elsy — powiedziałem krótko. — Nie rozpatruj tego w takich kategoriach.
A poza tym, to nie „mój”, a „nasz” zespół.
— Popatrz,
jakoś niespecjalnie widzę, żeby cię moje zdanie obchodziło.
— Elsy, czy ty
możesz wreszcie po prostu powiedzieć o co ci chodzi? — zapytałem ją. — Nie
jestem w nastroju na twoje humory. Powiedz o co chodzi, ja ci powiem co mam do
powiedzenia i skończmy już ten temat, dobrze?
— Nie możemy
się przed nią w żaden sposób obronić.
— Ona nas nie
atakuje.
— Może i nie,
ale odejdzie wtedy, kiedy sama tego zechce, a nie wtedy, kiedy ty jej każesz —
powiedziała twardo. — Nie słuchała cię, kiedy kazałeś jej zostawić heretyczkę.
W ogóle cię nie słucha, rozumiesz? Ma głęboko w nosie nas wszystkich, będzie
robiła tylko to, co sama uważa za stosowne. Może i się przydała, ale to jest po
prostu niebezpieczne, rozumiesz? Nie mamy nad nią żadnej kontroli.
Wiedziałem, że
muszę skłamać i czułem się przez to jak ostatni śmieć, ale to był jedyny
sposób, by wreszcie zamknąć Elsy usta.
— Dobrze,
zabierze nas na Lyonesse, a potem każę jej odejść — powiedziałem.
Nie zamierzałem
tego uczynić, przynajmniej tak długo, jak nie miałem pewności, że nie będziemy
potrzebować pomocy, ale Elsy chciała to usłyszeć, więc jej to dałem. I tak
zebrałbym burę i było mi właściwie obojętne czy stanie się to teraz, czy kiedy
wyda się moje kłamstwo.
Miało ono
jednak z pewnością wielką zaletę — Elsy, ukontentowana tym, co usłyszała,
porzuciła temat Eldarki i zdecydowanie bardziej zainteresowała się mną.
W tranzycie
chciałem spać tak krótko, jak to możliwe. Elsy sprawiła, że tego cyklu nocnego
nie zasnęliśmy w ogóle.
*
Lyonesse była
dość wyludnioną planetą, choć po prawdzie nie wiedziałem dlaczego, bo ani
klimat nie był tu nieprzyjemny, ani okolica, ani nawet w bliskim sąsiedztwie
nie znajdowało się nic, co mogłoby potencjalnej cywilizacji zagrażać. Być może
był tu problem z surowcami, a ponieważ Lyonesse leżała dość daleko od szlaków
handlowych, mieszkanie tu mogło być po prostu zbyt drogie. Z tego, co było mi
wiadomo, mieszkało tu tylko kilka niemal zupełnie pozbawionych technologii
plemion. Tym łatwiej było nam wykryć heretyków.
Jovan posadził
statek w niezbyt głębokiej dolinie. On i Rigel zostali na pokładzie, a ja,
Jormundus, Elsy i Iserith zeszliśmy na powierzchnię.
Szliśmy szybkim
krokiem, a Iserith, ku irytacji Elsy, szybko wysunęła się na przód i wszyscy
chcąc nie chcąc podążaliśmy za nią. Maszerowała pośród wysokiej trawy śmiało i
pewnie, jakby doskonale wiedziała, dokąd iść.
— Hej,
ostroucha! — zawołała Elsy. — Wiesz gdzie są?
—Tak.
Eldarka była
oszczędna w słowach. Słońce piekło niemiłosiernie i gdyby nie lekki pancerz,
który w całym swoim błogosławieństwie dbał o to, bym nie umarł z gorąca, pewnie
rozpuściłbym się na miejscu.
— A wiesz
przypadkiem ilu ich jest? — zapytał Jormundus.
— Pięciu.
Elsy rzuciła mi
znaczące spojrzenie, jakby chciała zasugerować, że to podejrzane, że tyle wie.
Ja natomiast założyłem, że po prostu ich policzyła, gdy przeniosła się by
sprowadzić tamtą kobietę. Dreszcz przebiegł mi po plecach na samo tylko jej
wspomnienie. Nie byłem tchórzem, ale mimo wszystko myśl o spotkaniu jeszcze
pięciu jej podobnych nie należała do przyjemnych.
— Skąd wiesz
gdzie są, co? — zapytała Iserith Elsy. — Może jednak masz z tym
coś wspólnego?
— Przestań
mówić.
Twarz Elsy
przybrała kolor podobny jej włosom, ale ruchem ręki dałem jej znać, by się
opanowała. Nie czas był teraz na to. Musieliśmy dotrzeć do heretyków i odebrać
im księgi. Musiała to rozumieć, bo jeśli nie, to nie mogłem zabierać jej w
teren. Osobiste urazy to jedno, a praca to osobna kwestia i wszyscy musieliśmy
o tym pamiętać.
Nie umknęło
mojej uwadze to, jaki chłód usłyszałem w głosie Iserith, gdy zwracała się do
Elsy. Choć prędzej odgryzłbym sobie język niż przyznał to na głos, Eldarka
zdawała się całkiem przyjemna — jeszcze ani razu nie wytknęła nam swojej
wyższości, jak to zazwyczaj jej pobratymcy mieli w zwyczaju. A jednak jej głos
brzmiał inaczej, gdy mówiła do Elsy. Nie wiedziałem, czy instynktownie
wyczuwała jej niechęć do siebie, czy może z jakiegoś sobie tylko znanego powodu
i ona ją do Elsy żywiła, niemniej jednak znając swoją żonę mogłem z dużym
prawdopodobieństwem założyć, że to nie ma prawa skończyć się dobrze, cokolwiek
było na rzeczy. Nie mogłem natomiast pojąć, jaki kłopot Eldarka ma z Elsy. Może
to prawda, że nie była z nami do końca szczera, a ryzyko odkrycia prawdy przez
psionika było większe niż przez nas, pozbawionych tego rodzaju umiejętności? To
wszystko wydało mi się dziwne i postanowiłem,
że ograniczę swoje zaufanie do tej istoty jeszcze bardziej.
Wspięliśmy się
na kamieniste wzgórze i wtedy dostrzegliśmy ich nieopodal.
Popatrzyliśmy
po sobie.
— Podchodzimy?
— zapytałem.
W zasadzie nie
kierowałem pytania do Iserith, ale to ona mi odpowiedziała.
— Nie.
— To po co tu
przyszliśmy?! — syknęła Elsy.
— Powiedziałam
ci, żebyś milczała — odrzekła chłodno Eldarka, nawet nie zwracając głowy w
stronę psioniczki. — Nie. Ktoś tu jest. Myślę, że przybyli z Commoragh.
Zaczekajmy.
Dałem znak,
byśmy położyli się w trawie. Obserwowaliśmy i czekaliśmy.
Wytężyłem wzrok
i przyjrzałem się im. Jednen z heretyków, dość cherlawo zbudowany mężczyzna
klęczał na ziemi, otoczony zwojami, próbując je odczytać. Czwórka pozostałych
stała na warcie. To, że żaden nie zauważył nas, gdy staliśmy na wzgórzu musiało
być zasługą albo Iserith, albo Elsy — tylko gdyby któraś z nich wpłynęła na ich
postrzeganie, moglibyśmy pozostać niezauważeni.
Długą chwilę nic
się nie działo i zupełnie nie rozumiałem, na co czekamy. Nie była
to tylko moja
wątpliwość, bo Jormundus zadał w końcu dręczące mnie pytanie.
— Na co
czekamy? Nikogo tu nie ma.
— Coś porusza
się w Osnowie — powiedziała Eldarka. Nie widziałem jej twarzy,
ale po tonie
głosu doszedłem do tego, że ją to martwiło.
— Powinno nas
to niepokoić? — zapytałem.
— To alruune — powiedziała. — Nie wiem, co
to znaczy w waszym języku. Nikt inny, poza Arlekinami, nie potrafi przemieszać
się w Osnowie. Tylko ona. Tak, Lordzie Inkwizytorze, powinno was to niepokoić.
— Alruune?
— To znaczy
„mandragora” — powiedział Jormundus. Wiedziałem, że będzie wiedział.
Iserith
przyłożyła palec do ust swojej demonicznej maski i wskazała na heretyków. Długo
nie wiedziałem o co jej idzie i dopiero po chwili zobaczyłem coś dziwnego, co
wyłoniło się z cienia rzucanego przez drzewa.
Istota była
wysoka i smukła, blada i ciemnowłosa i bardzo przypominała posturą Iserith.
Poruszała się z podobnym jej wdziękiem, choć przygarbiona i jakby zbolała.
Niemniej jednak ich ruchy były ciche i wdzięczne. Żaden z heretyków go nie
dostrzegł.
Po chwili z
cienia wyłoniły się jeszcze dwie takie postacie. Zakrzywione, krótkie ostrza
błysnęły w ich dłoniach. Wyrysowane na przeraźliwie bladej skórze runy
zapłonęły jakimś ohydnym, nieczystym blaskiem.
— Na Złoty
Tron… — wyszeptała Elsy.
— Co to jest? —
zapytałem cicho. — To są Eldarzy?
Iserith
pokręciła głową.
Nikt z nas tak naprawdę
nie wie, czym oni są — powiedziała powoli i cicho. — Mroczni Eldarzy też nie
wiedzą. Te istoty przerażają nawet ich.
— A jednak są
im posłuszne.
— Tak —
zgodziła się. Milczała chwilę, a potem dodała: — Mówi się, że to opętani przez demony Osnowy
Eldarzy. Ale jeszcze inni mówią, że nasi przodkowie, jeszcze przed
Upadkiem,
niektórzy z tych, co zamieszkiwali Pajęczy Trakt, spółkowali z demonami, a alruune są owocami tych związków.
Powiedziała to
z takim spokojem, że od tego tylko zrobiło mi się niedobrze. Nie było dla mnie
tajemnicą jakich obrzydliwości i zbrodni dopuścili się Eldarzy, że ich Imperim
upadło, że ich echo powołało w Osnowie do życia Slaanesha, ale mówienie o tym z
takim spokojem po prostu mnie przerażało.
Mogła
zachowywać się przyzwoicie, mogła walczyć z nami ramię w ramię, ale gdzieś tam
w środku pozostawała taką samą bestią jak oni wszyscy.
Wartownicy nie
dostrzegli tych dziwnych, jakby zrobionych z cienia istot.
Musiałem
przyznać, że ja też raz po raz traciłem je z oczu, choć nie wiedziałem, jak to
możliwe na właściwie otwartej przestrzeni. Chowały się w cieniach, które
rzucali heretycy. Zakradli się po cichu, niepostrzeżenie.
A potem zaczęła
się rzeź.
Zakrzywiony nóż
jednej z tych istot wbił się w kręgosłup heretyczki, aż ostrze wyszło jej
brzuchem. Otwarła usta do krzyku, ale nie wyrwał się z nich żaden dźwięk.
Utkane z cienia stworzenie szarpnęło, a ostrze rozpruło ciało kobiety po samą
szyję. Padła na ziemię, a część jej wnętrzności wylała się na piasek.
W tym czasie
pozostałe dwa stwory zaszlachtowały wszystkich wartowników, nie szczędząc sobie
ani odrobinę. Jeden z mężczyzn, który zauważył przemykającego w cieniu potwora,
zdążył nawet dobyć broni. Stracił najpierw obie stopy, a potem dłoń. Kilkoma
wprawnymi ruchami żywcem wycięto mu serce i wątrobę, a potem wetknięto mu ją do
gardła.
Przywódca
heretyków, do tej pory zajęty czytaniem zwojów, nie zauważył co się dzieje. Nie
dziwiło mnie to — wszystko w całej swojej makabryczności odbyło się tak szybko
i cicho, że sam, gdybym nie oglądał tego uważnie wiedząc, co nadchodzi, na
pewno nie zwróciłbym uwagi.
Otoczyły go z
trzech stron. Zauważył je wreszcie — albo raczej pozwoliły mu się zauważyć.
Podniósł głowę i zawył, sam nie wiedziałem, czy z przerażenia, czy też miał to
być okrzyk bojowy. Przez moment myślałem, że przez chwilę zdoła się bronić, ale
bardzo się pomyliłem.
— O kurwa —
wydusiła z siebie Elsy.
To samo miałem
na końcu języka.
Potwory rzuciły
się na niego bez broni i rozszarpały go na strzępy. Pazurami odrywały jego
mięso od kości, a heretyk wrzeszczał, wrzeszczał tak potwornie i nieludzko, że
przez krótką chwilę, mimo tego, kim był, zdobiło mi się go żal.
Widziałem gołe kości,
a on wciąż krzyczał. Część mięsa potwory pożerały, a część rzucały za siebie.
Szarpały go i kłuły, ale tak, by jak najdłużej przeżył.
Kiedy jeden z
potworów rzucił się na niego i powoli, skrupulatnie i pracowicie zaczął
wydłubywać mu oczy, musiałem odwrócić wzrok. Elsy była na twarzy zielona, a
Jormundus bardzo zbladł. Iserith natomiast patrzyła wprost na nich i ani
drgnęła. Zastanawiałem się przez chwilę, czy może jest w niej coś z jej
perwersyjnych kuzynów z Commoragh, ale szybko odepchnąłem od siebie tę myśl.
Nawet jeśli, to byłem zdrowszy, jeśli o tym nie wiedziałem.
Wreszcie, choć
trwało to nieskończenie długo, heretyk umarł. Jego głos urwał się, a ja byłem
tak otępiały tym, co ujrzałem, że zajęło mi długą chwilę zarejestrowanie tego
faktu.
Równie długo
docierało do mnie, że Iserith się podniosła. Patrzyła na te stwory, które
teraz, gdy poucztowały sobie już na ciele heretyka, zabrały się za czytanie
zwojów.
Popatrzyła na
nas i powiedziała cicho:
— Nie
zbliżajcie się. Tylko pistolet laserowy. — Zamyśliła się na chwilę. — Ktoś z
was naprawdę dobrze strzela? Naprawdę celnie?
— Ja —
powiedziałem.
Zawsze miałem
oko i rzadko chybiałem. Oczywiście wiedziałem, że trafić Eldara to o wiele
większe wyzwanie niż człowieka, ale wierzyłem w swoje umiejętności.
Iserith skinęła
głową i uniosła rękę, na której nosiła metalową bransoletę, do której przytwierdzone
było coś, co przypominało lufę. Nie miała tego przy pierwszym spotkaniu, ale
wiele spraw pozostawało dla mnie tajemnicą. Odpięła ją zgrabnym ruchem i podała
mi.
— To Pocałunek
Arlekina — rzekła krótko. — Traf. Tylko nie we mnie.
Wahałem się
przez chwilę, ale przyjąłem od niej tę dziwną broń. Iserith dobyła
wąskiego,
upiorytowego miecza i zniknęła. Zapiąłem sobie obręcz na nadgarstku i
wycelowałem. Ze strzałem czekałem jednak, aż Eldarka wyłoni się z osnowy, by
jej przypadkiem nie trafić. Elsy i Jormundus również wycelowali.
Wyłoniła się z
nicości tuż za plecami jednej z tych istot i przebiła ją na wylot tak szybko,
że nawet nie widziałem ostrza. Bestia zawyła, a nim zdążyła się zsunąć z ostrza
Iserith, dwie pozostałe już na nią zaszarżowały.
Moment, gdy się
z nimi ścięła był tym, w którym zrozumiałem, że wszyscy zginęlibyśmy na
miejscu, gdybyśmy tam zeszli. Wirowała z nimi w szaleńczym tańcu, jej
holokostium migotał i oślepiał tak nas, jak i tamte stwory. Upiorytowe ostrze
cięło powietrze, ale nie trafiło w żadną z bestii, tak jakby naprawdę były
zrobione z cienia. Pojąłem, że trafienie w nich, a nie trafienie w Iserith
graniczyło z cudem. Wahałem się, bo ostrzegła mnie, bym w nią nie trafił.
Ostrzegła mnie, a nie Jormndusa czy Elsy, pojąłem więc, że ta broń może
wyrządzić większe szkody niż laserowa wiązka.
Zastanawiałem
się, co ona mi właściwie dała do ręki, ale Jormundus rozwiał moje wątpliwości.
— Nie traf w
nią, bo rozpuści jej wnętrzności.
Popatrzyłem na
broń z odrazą, jakbym trzymał w ręku obrzydliwego robaka. Uniosłem rękę, ale
tak mi się trzęsła, że nie miałem odwagi strzelić. Oni też się wahali. Wraz z
pierwszym strzałem bestie nas zauważą. Jeśli którakolwiek tu podejdzie, to
byliśmy załatwieni. Iserith raz po raz znikała w Osnowie, żeby w ułamek sekundy
później wyłonić się za plecami stwora. One jednak posiadły tę samą zdolność i
tym sposobem widzieliśmy tylko znikające i wyłaniające się znikąd sylwetki,
wirujące w śmiertelnym tańcu.
Wreszcie
Iserith trafiła jedną z bestii. Odrąbała jej łapę, a stwór zawył, aż ciarki przeszły
mi po plecach. Trysnęła krew i zachlapała białą maskę Eldarki. Ta już odwróciła
się, by ciąć zachodzącego ją od tyłu potwora, a my wszyscy, cała trójka,
pojęliśmy, że nasz czas przyszedł teraz, gdy bestia była ranna i powolna.
Wypaliliśmy
wszyscy troje właściwie w tym samym momencie. I wszystkie pociski dosięgły
bestii. Laserowe smugi przeszyły smukłe, wiotkie ciało na wylot, a z Pocałunku
Arlekina wystrzeliła cieniutka żyłka, która na chwilę tylko dosięgła ciała
stwora, zanurzyła się w nim, a potem zwinęła się i wróciła na miejsce. To, co
stało się ze stworem sprawiło, że żołądek skręcił mi się w mdłościach.
Gołym okiem
nawet z tej odległości widziałem, jak w jego ciele, tuż pod skórą, coś się
przelewa. Potem bezkształtna, cuchnąca breja wylała się z niego przez każdy
chyba otwór ciała. W chwilę potem skóra obwisła na nim, jakby na samych
kościach i bezgłośnie padł na ziemię.
Trzecia bestia,
raniona przez Iserith i skomląca z bólu, rozpłynęła się w powietrzu, a od
strony Eldarki dobiegł mnie potok dziwnych, śpiewnych słów, wypowiedzianych tak
rozeźlonym tonem, że dziwiłem się, że z tej złości Eldarka niczego jeszcze nie
puściła z dymem.
Zrozumiałem, że
potwór nie wróci. Wstaliśmy więc i podążyliśmy ku Iserith, a ona wciąż,
mamrocząc pod nosem śpiewne, eldarskie przekleństwa pochyliła się nad
pozostawionymi tu zwojami.
— Przeczytał je
— powiedziała, gdy się zbliżyliśmy.
Nie patrzyłem
na rozrzucone po ziemi, zmasakrowane zwłoki, natomiast z zaciekawieniem
spojrzałem na ciała tych bestii. Wyglądały podobnie do eldarów, może tylko rysy
ich twarzy były ostrzejsze i bardziej podłużne. Dostrzegłem jednak u jednego
ostre zęby i od razu zrozumiałem, że to nie są zwykli Eldarzy.
— Nie możesz go
gonić? — zapytała Elsy. — Widzę, że tak ty jak i oni wesoło
sobie skaczecie
po Osnowie.
— Nie mogę —
powiedziała twardo Iserith. — Uciekł do Commoragh. Nie pójdę tam.
Było w jej
głosie coś, co kazało mi sądzić, że sama myśl o pójściu w tamto miejsce budzi w
niej przeraźliwy strach. Nie miałem pojęcia, czy chodzi jej o tę istotę, o
której wspominała, czy też o coś zupełnie innego, o czym zapewne nigdy się nie
dowiem.
— Już wiedzą —
powiedziała jeszcze cicho. Wyraźnie liczyła, że do tego nie dojdzie. Teraz
jednak nie mogliśmy już nic zrobić.
— Więc nie
marnujmy więcej czasu — powiedział ugodowo Jormundus. — Przeczytajmy to. To
znaczy ty to przeczytaj.
Eldarka uznała
tę propozycję za rozsądną, bo bez słowa kucnęła i poczęła przerzucać papiery.
Księgi, choć wyraźnie stare, trzymały się nad wyraz dobrze. Iserith przerzucała
kartkę za kartką i choć nie widziałem jej twarzy, to dostrzegałem w jej ruchach
coraz to większą nerwowość. Wyobrażałem sobie, jak marszczy brwi i zaciska
usta.
— Co jest? —
zapytałem.
Nie
odpowiedziała mi. Popatrzyliśmy na siebie z Elsy, a ona wzruszyła ramionami.
Wreszcie Iserith zatrzasnęła księgi i zostawiła je tam, skąd je wzięła.
Odsunęła się o parę kroków, nam nakazując to samo. Jormundus pierwszy pojął, co
zamierzała uczynić i z wyrazem przerażenia na twarzy zawołał:
— Nie!
Iserith w tym
samym momencie uniosła rękę. Zrobiło się chłodno, powietrze zadrżało. A potem
księgi buchnęły ogniem.
— Czemuś to
zrobiła?! — skomlał Jormundus.
Patrzyłem na
płonący papier i zastanawiałem się, jakie tajemnice musiał skrywać, że po tym
jaką walkę stoczyła po to, by je odzyskać, bez wahania postanowiła je spalić.
Patrzyła niewzruszona jak kawałek dziedzictwa jej przodków płonie. Jormundus
łapał się za głowę i wydawał się załamany.
— Co tam było,
Iserith? — zapytałem ją. To było dla nas w tej chwili ważne. Nie sentymenty.
— Wiele
okropieństw — powiedziała powoli. — Rzeczy, o których nikt nigdy nie powinien
się dowiedzieć. O obrzydliwej magii i ohydnych praktykach naszych
przodków. — A na temat?
— Niewiele —
powiedziała. — Jeden z tekstów mówił o broni — mówiła powoli.
— Bardzo
potężnej i z całą pewnością magicznej. O to im szło. O lokalizację mapy do
niej. Była w księdze.
— Gdzie,
Iserith? — zapytałem ją. — Powiedz tylko gdzie i natychmiast tam lecimy.
— Nie zdążymy —
powiedziała. — To na Dhaliusie, w Segmentum Obscurus. W
nieprzyjemnie
bliskiej okolicy Oka Terroru —
powiedziała.
— Demoniczny
świat? — zapytałem ostrożnie.
Imperatorze, oby
nie. Wszystko było lepsze od demonicznego świata, nawet Commoragh.
Iserith, ku
mojej uldze, pokręciła głową.
— Nie, ale
niewykluczone, że jakiegoś demona tam spotkamy — powiedziała.
Popatrzyła na
nas. — Nie zdążymy tam dolecieć — powtórzyła. — Oni pójdą tam przez Trakt.
— Więc my też
pójdźmy przez Osnowę — powiedziałem jej. Jormundus i Elsy popatrzyli na mnie ze
zdziwieniem. Ona już otwierała usta, by coś powiedzieć, ale pokręciłem głową. —
Nie, Elsy, ty nigdzie nie pójdziesz. Jeśli tam mogą być demony, to nie
pójdziesz. Nie będziemy cię narażać.
— Umiem nad
sobą panować! — fuknęła.
— To jest
akurat ostatnia rzecz, jaką bym o tobie powiedział, dziecinko — wtrącił
Jormundus. Elsy naburmuszyła się jeszcze bardziej, ale nie podejmowała dyskusji
widząc, że ma przeciwników w nas wszystkich. Iserith wprawdzie się nie
wypowiedziała, ale jakoś nie miałem wątpliwości co do jej zdania na ten temat.
— Zabierz mnie
tam — powiedziałem do Eldarki.
Wlepiła we mnie
swoje jarzące się ślepia i długą chwilę milczała. Patrzyłem w jej jasne,
szarozielone oczy i czekałem, z zaciętością tak na twarzy, jak i w duchu. To
była jedyna droga. Nie byłem gotów pójść i spotkać się z demonami, ale nie było
wyjścia.
— Tylko ciebie
— powiedziała wreszcie. — Wybacz, Jormundusie, ale łatwiej mi będzie chronić
jednego niż dwójkę.
Skinął głową,
choć wyraźnie nie był zadowolony.
— Co nas tam
spotka? — zapytałem ją. Chciałem oddać jej Pocałunek Arlekina, ale bałem się,
że zobaczy, jak drżą mi ręce, więc wciąż go trzymałem.
— Nie wiem.
Nie pocieszyło
mnie to w żaden sposób, a przeciwnie: sprawiło, że miałem ochotę histerycznie
się roześmiać.
— Jesteś gotów,
Inkwizytorze? — zapytała mnie. — Nie mamy czasu.
Nie, nie byłem
gotów. Byłem od tego tak bardzo daleki, jak tylko daleki mogłem być. Bałem się,
bo nigdy nie spotkałem demona. Gdybym chciał się nimi zajmować, to byłbym
inkwizytorem Ordo Malleus, nie Xenos. Kosmici, w całym swoim braku
człowieczeństwa, byli o wiele mniej przerażający od nich.
— Jestem gotów
— powiedziałem.
Nie byłem.
Imperatorze, jak bardzo nie byłem!
Wyciągnęła do
mnie chudą, odzianą w czarną rękawiczkę dłoń i czekała. Popatrzyłem na Elsy i
Jormundusa. Widziałem na ich twarzach, co o tym sądzą. Elsy drżał podbródek.
Rozczuliła mnie ta myśl, choć wiedziałem, że nie uroni ani łzy; prędzej
wydrapałaby sobie oczy.
— Wrócę —
powiedziałem krótko. — Lećcie na Dhaliusa i czekajcie na orbicie.
Spotkamy się na
statku. Niedługo.
Eldarka ani
drgnęła i wciąż czekała z wyciągniętą
dłonią. Ująłem ją z pewnym wahaniem, niepewny co mnie czeka.
— Nie puszczaj
mnie — ostrzegła. Zacisnąłem palce na jej nadgarstku, a ona na moim.
Popatrzyłem w
jej jasne, lśniące oczy i dostrzegłem w nich jakiś dziwny błysk. W następnej
chwili Elsy, Jormundus i ciała heretyków zniknęły. Przez chwilę, króciutką
chwilę czułem, jakbym zapadał się w ciemną, bezdenną, lodowatą otchłań, ale już
po chwili poczułem pod nogami twardą ziemię i oślepiło mnie czerwone słońce
Dhaliusa.
*
Iserith
powiedziała, że Dhalius nie był demonicznym światem, ale to, co ujrzałem, gdy
znaleźliśmy się na jego powierzchni mówiło zgoła co innego. Oświetlało go
czerwone słońce; wszystko wokół wydawało się mroczne i tajemnicze, a ja, choć
nie miałem w sobie ani krzty psionicznych zdolności, całym sobą czułem wpływ
Chaosu.
Popatrzyłem na
nią, coraz bardziej zdenerwowany.
— Mówiłaś, że
to nie jest demoniczny świat! — syknąłem.
— Bo nigdy nim
nie był.
— Zatem masz
przestarzałe informacje! — warknąłem w jej stronę. Wyciągnąłem
do niej rękę z Pocałunkiem. — Zabieraj to.
— Lepiej to
zatrzymaj — powiedziała wymijająco. — Na razie.
Nie chciałem
tego eldarskiego złomu, ale po chwili wahania uznałem, że może to i dobry
pomysł. Ciekaw byłem, czy podobnie jak zmienił w papkę wnętrzności Mrocznego
Eldara, to samo uczyniłby z demonem.
— Oczywiście —
powiedziała Iserith. — Inaczej to byłoby całkiem bezużyteczne, nie uważasz,
Lordzie Inkwizytorze?
Nie musiałem
widzieć własnej twarzy, by wiedzieć jak okropnie poczerwieniałem ze złości. Popatrzyłem na nią, niewzruszoną,
i całym sobą zapragnąłem zacisnąć ręce na jej chudej szyi i po prostu ją
udusić. Zorientowałem się, że odkąd tu przybyliśmy wciąż nie puściłem jej
nadgarstka. Odtrąciłem jej rękę ze wstrętem.
— Przestań to
robić, wiedźmo! — wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
— Nie mogę mieć
pewności, że kiedy się odwrócę, nie strzelisz mi w plecy — powiedziała. Jej głos był zniekształcony
przez maskę, ale nie miałem wątpliwości, że pogardliwie prychnęła.
— Przysięgam,
że strzelę, jeśli nie przestaniesz — ostrzegłem ją.
Milczała długą
chwilę, a potem powoli, jakby ostrożnie, skinęła głową.
— Dobrze.
I ruszyła przed
siebie, zostawiając mnie za sobą. Nie mając wyboru, pognałem za nią, wiedząc dobrze, że bez niej i jeden
demon będzie dla mnie śmiertelnym zagrożeniem.
Ten świat był
ponury i zaczynał niszczeć. Nie było tu jeszcze wyraźnych oznak obecności Chaosu, takich jak plugawe,
bluźniercze runy, mutujące zwierzęta i rośliny, ale cały czas czułem czyjąś
obecność. Kroczyłem tuż za Eldarką, łudząc się, że jej magia i te chore
zdolności pozwolą jej odegnać demony.
— Wiesz gdzie
iść? — zapytałem ją.
Skinęła
głową.
— Skąd?
— Z ksiąg.
Zagryzłem zęby,
by ukryć narastającą irytację.
— To znaczy? —
zapytałem niecierpliwie.
— To znaczy, że
tam było napisane, gdzie iść.
Zrozumiałem, że
nie jestem w stanie wyciągnąć z niej rozsądnej odpowiedzi. Miała ogromnie
irytujący zwyczaj odpowiadania na każde moje pytanie krótko i tak zdawkowo, jak
tylko było to możliwe. Doprowadzała mnie do szału. — Daleko?
— Dziś tam nie
dotrzemy.
— A czemu nie
przeniesiesz nas bliżej? — zapytałem.
— Nie mogę —
powiedziała. — Jest tam bardzo potężne źródło energii i ono mi na to nie
pozwala.
— Świetnie —
zakpiłem. — Ciekaw zatem jestem, jak uciekniemy, jeśli okaże się, że czekają
tam na nas…
Gwałtownie i
bez ostrzeżenia przystanęła, a ja o mało na nią nie wpadłem. Odwróciła się w
moją stronę i skierowała na mnie swoje jasnozielone oczy.
— Wydaje mi
się, że to rodzaj bariery — powiedziała powoli. — Odcina wszystko, co jest na
zewnątrz od tego, co w środku. Ale nie na odwrót. Rozumiesz? Nie możemy się tam
przenieść, ale myślę, że ucieczka stamtąd nie powinna być kłopotem.
— Tak myślisz?
— Tak myślę.
Nie zrozumiała
albo zignorowała moją aluzję, że jej domysły to chyba trochę za mało. W milczeniu podążyliśmy przed siebie.
Czerwone słońce
rzucało potworne cienie. Miałem wrażenie, że ten świat cały zalany jest krwią.
A może tak było? Czy miał jakichś mieszkańców, nim Chaos wyciągnął po niego
ręce?
— Myślisz, że
ktoś tu mieszka? — zapytałem. Byłem wprawdzie na nią bardzo zły, ale nie mogłem
znieść ciszy, kiedy lękałem się, że w każdej chwili mogę usłyszeć za plecami
wycie demona. Choć nigdy bym nie powiedział tego na głos, bałem się.
— Już nie —
odpowiedziała cicho. — Teraz są tu już tylko zmienione Chaosem stwory. Czuję je
— powiedziała. Wysoko uniosłem brwi, choć nie zdziwiło mnie to, gdybym miał być
szczery. Skoro cały czas nurzała się w Osnowie, dość oczywistym było, że
najpewniej mogła wyczuć stworzenia z nią związane. — Ale nie martw się, nie
zbliżą się do nas.
— A skąd ta
pewność?
— Nie mam
duszy, pamiętasz? — zapytała. — One się boją takich, jak ja. Przynajmniej te
mniejsze.
Dreszcz
przebiegł mi po plecach, gdy to powiedziała. Nigdy nie myślałem o Nietkniętych,
ani tym bardziej o Soliterach, w pewien sposób do nich podobnych, jak o
straszakach na demony, ale oczywiście wszystko co powiedziała było prawdą i
zgadzało się z tym, czego mnie uczono. Ale, Imperatorze, co to znaczyło, odstraszać
demony? Jak potworną abominacją trzeba było być, by lękały się nawet one?
Patrzyłem na
nią z ukosa i zastanawiałem się, co jeszcze ma w zanadrzu, bo oczywistym dla
mnie było, że nie pokazała jeszcze wszystkich kart.
— Sądzisz, że
ktoś z nich już na nas czeka? — zapytałem.
— Oczywiście —
powiedziała spokojnie. — Ale i oni mają do przejścia tę samą drogę. Jeśli będą
przed nami, to niedużo.
— Niedużo to
chyba i tak zbyt wiele.
— Nie. To nie
przeszkadza.
Otworzyłem
usta, by zażądać wyjaśnień, ale zaraz je zamknąłem, wiedząc dobrze, że znowu
zaszczyci mnie co najwyżej krótką, lakoniczną odpowiedzią, jak gdybym był
idiotą.
Nagle coś
zawyło w oddali, a potem rozległ się wrzask. Rozejrzałem się, ale nigdzie nie
widziałem niczego, co mogłoby być tego źródłem.
Iserith
zatrzymała się. Rozejrzała się dookoła, a po chwili odwróciła się w moją
stronę.
— Idź sam.
— Co takiego?!
— Kawałek —
powiedziała. — Niczego tu nie ma, sprawdziłam. Ja zniknę na chwilę i zobaczę,
co to.
— Cokolwiek to
było, mamy sprawy do załatwienia — powiedziałem twardo. Potem mój głos nieco
zmiękł, ale wciąż pozostawał stanowczy. — Coś natychmiast mnie znajdzie, jeśli
mnie zostawisz. Nie chcę umrzeć w taki durny sposób!
— Znajdę cię,
zanim cokolwiek cię dopadnie.
— Nie, zacze… Kurwa!
Wyciągnąłem po
nią ręce, ale ona rozpłynęła się w powietrzu, nie pozwalając mi
dokończyć.
Cholerna, zawszona, eldarska…
Przystanąłem i
poczekałem, aż nieco się uspokoję. Każda sekunda, w której byłem
tu sam,
stanowiła śmiertelne ryzyko. Wiedziałem o tym aż nazbyt dobrze. Popatrzyłem na Pocałunek Arlekina, który
wciąż trzymałem w ręku i, chcąc nie chcąc, zapiąłem go na swoim nadgarstku.
Niebo było
czerwone, zasnute czarnymi chmurami. Przez chwilę patrzyłem na nie i doszedłem
do wniosku, że to nie chmury, a popiół. W oddali, w górskim paśmie, dostrzegłem
wulkan, z którego unosił się czarny obłok.
Ruszyłem przed
siebie, choć wiedziałem, że to chory pomysł. Jak mogła mnie
zostawić?
Zaufałem jej, do cholery, przychodząc tutaj. Mogłem się spodziewać, że
przeklętym obcym nie wolno ufać. Powinienem być mądrzejszy. Była przecież
Eldarką, a ja tylko brudnym mon-keigh, niczym nie różniącym się dla niej od
zwierzęcia. Powinienem był się tego spodziewać.
Rozglądałem się
na boki, spodziewając się ataku w każdej chwili. Na ogół nie byłem takim tchórzem, jednak byłem z Ordo
Xenos i niewiele miałem do czynienia z Chaosem. Sama myśl o nim i jego tworach
wywoływała u mnie dreszcze.
Przystanąłem.
Coś za mną
szło. Słyszałem to. Słyszałem trzask gałęzi, słyszałem, jak suche liście
uginały się pod czyimś ciężarem. Rozejrzałem się dookoła, ale nie dostrzegłem
niczego. Serce pochodziło mi do gardła, ale szedłem dalej. Miałem nadzieję, że
ta cholerna wiedźma naprawdę zdoła tu wrócić. O ile to, co wtedy tak wyło, nie zdążyło
jej już rozszarpać.
Znów usłyszałem
coś za plecami. Odwróciłem się i cała krew odpłynęła mi z twarzy, gdy dotarło
do mnie, że mój żywot właśnie dobiegł końca.
Demonetka nie
była aż tak piekielnie odrażającą kreaturą, jakiej mógłbym się spodziewać. Przynajmniej w kwestii aparycji.
Była kobietą — smukłą i ponętną, o fiołkowej skórze, nogach jakby końskich,
choć pokrytych mieniącą się tysiącem barw łuską i podobnym ogonie, wijącym się
miękko i z wdziękiem, hipnotycznie wręcz, w rytm jej kroków. Smukłe palce u
jednej ręki zakończone miała długimi na kilka centymetrów, czarnymi jak noc
szponami, u drugiej natomiast potworną, czarną, przypominającą szczypce kraba
bronią.
Włosów nie
miała wcale, tylko piękne rogi, zakręcone niby baranie, pokryte żłobieniami
układającymi się w skomplikowane wzory. Nagie piersi kołysały się wdzięcznie w
rytm jej kroków. Zwisająca ze zdobionego, złotego paska na jej biodrach fałda
materiału przysłaniała jej łono.
Wiedziałem,
wiedziałem, że to jej demoniczna aura, że to właśnie demonetki robiły ze swoimi
ofiarami, ale nie mogłem powstrzymać wszechogarniającego pragnienia. Chciałem
ją mieć. Wiedziałem jednak, że mi nie wolno. Że to bluźnierczy, wszeteczny
wpływ Chaosu tak na mnie działał. Musiałem więc znaleźć siły, by się temu
przeciwstawić.
Stanąłem więc
do walki, ale wypadło to żałośnie – nie zdążyłem nawet dobrze złapać broni, a
ona pokonała mnie, raniąc dotkliwie pazurami. Brak porządnego pancerza
przesądził o wyniku tej krótkiej i żenującej potyczki. Poniechałem walki —
wiedziałem, że mogę jedynie zginąć. A tak, jeśli poddam jej się… To możliwe,
bardzo możliwe, że wyjdę z tego cało. Zresztą, co mogło być nieprzyjemnego w
tym, co demonetka chciała mi uczynić?
Owszem, było to
obrzydliwe, zważywszy na to, że demonetki są stworzeniami zupełnie i
nieodwracalnie splugawionymi przez Chaos, ale ostatecznie czego nie robi się w
imię Imperatora? Martwy nie będę mu dobrze służył, a to… Było to poświęcenie,
na które byłem gotów, szczególnie opętany tym dzikim pragnieniem, w którym
powoli zatracałem się bez reszty. Nie byłem wtedy sobą, ale nie zostało mi dość
rozumu, bym mógł sobie to naprawdę uświadomić.
Moment, w
którym zrozumiałem, że demonetka wcale nie jest kobietą tam, gdzie powinna nią
być najbardziej, był jednocześnie chyba momentem największej paniki, jakiej
dane mi było kiedykolwiek w życiu doświadczyć.
Zacząłem się
cofać, czołgając się, ale nie uciekłem daleko. Dogoniła mnie i przydepnęła
ciężkim, zaopatrzonym w pazury kopytem. Szpony przebiły mi skórę na plecach, z łatwością
przebijając się przez cienkie płyty pancerza, a ja nie mogłem powstrzymać jęku.
Czułem jej kończyny, oplatające moje ciało. Bałem się, ba, byłem przerażony,
przerażony tak bardzo, jak nigdy w życiu. Serce tłukło mi w piersi tak mocno,
że byłem pewien, że za chwilę stanie.
Nagle
usłyszałem świst, coś ściągnęło ze mnie demonetkę, a ja poczułem tak niewypowiedzianą
ulgę, że doprawdy z trudem powstrzymałem szloch. To była Iserith, któż by inny
przecież, żadne z nas nie mogłoby stawić czoła demonom osnowy równie skutecznie
i z równie zaciętą, zimną nienawiścią, co ona. Iserith wirowała w dzikim tańcu,
tnąc i siekąc, jednocześnie zgrabnie i szybciej, niż dla każdego człowieka
byłoby to w ogóle możliwe, umykała przed ciosami demonetki w pięknym, iście
akrobatycznym pokazie walki. Nie sądziłem, że ludzkie ciało jest w ogóle zdolne
do wykonywania takich ruchów. Wyglądała, jakby nie dotyczyła jej grawitacja.
Ale czy tak właśnie nie było? Ten jej pas, uczono mnie tego, właśnie od tego
był — to urządzenie, które mogło manipulować polem grawitacyjnym wokół niej.
Dopiero po
chwili dotarło do mnie, że przecież ona nie jest człowiekiem. Nie pokonałbym
jej w walce, ani jednej, ani drugiej zresztą, choćbym był gotów wypruć sobie
flaki. To było coś, co przekraczało moje fizyczne, podobnie zresztą jak
psioniczne możliwości. Tylko podstępem byłbym w stanie jakkolwiek sobie
poradzić.
— Iserith,
druga, za tobą! — zawołałem.
Kolejna
demonetka zmierzała w jej stronę i syknęła głośno, gdy ją ostrzegłem. Uniosłem
rękę i wycelowałem w nią lufę Pocałunku. Wystrzeliłem, ale demon z wdziękiem
podobnym temu, któremu odznaczała się Iserith, uchylił się przed żyłką.
Zakląłem.
Iserith znikała
i pojawiała się, wirowała między nimi obiema, wściekle tnąc i siekąc, ale żaden
jej cios nie okazał się jeszcze skuteczny. Niemniej jednak, umykała przed
pazurami demonów szybciej, niż moje oko mogło to zarejestrować. I wtedy, kiedy
już myślałem, że ta przeklęta eldarka jest niepokonana, stało się wreszcie coś,
co sprawiło mi jednocześnie i ból, i satysfakcję. Jedna demonetka cięła ją
mocno i głęboko, Iserith nie zdążyła uskoczyć, holokostium został rozdarty na
boku, a z rany trysnęła krew. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku, kiedy upadła
i przycisnęła lewą dłoń do rany. Kucała na jedno kolano i wbijała w demonetkę
złowrogie, zimne i nienawistne spojrzenie, ziejące groźnie przez otwory w jej szkaradnej,
democznej masce.
Stwór okrążał
ją i wyraźnie szykował się do ataku. Drugi też szykował się do skoku. Nagle
zrobiło się przeraźliwie zimno, aż zatrząsłem się, mimo odniesionych ran. Oczy
Iserith błyszczały tym nieludzkim, fosforyzującym blaskiem, a demonetka wydała
z siebie ciche, złowrogie, ale jakby i przestraszone warknięcie. Potem zrobiło
się jeszcze zimniej, a demon nagle zawył.
Choć na moim
pancerzu pojawił się szron, a z ust leciała mi para, nagle poczułem przeraźliwe
gorąco, jakbym znalazł się tuż nad kraterem wulkanu, który wcześniej
dostrzegłem.
Powietrze
przecięło najpierw wycie, a potem buchnął ogień.
Iserith stała
między mną a demonami. Ręce trzymała lekko odchylone na boki i
ciężko
oddychała. Głowę miała pochyloną i widziałem, z jakim trudem stała.
Najpierw
zapłonęły jej dłonie. Z moich ust niemal wyrwał się ostrzegawczy wrzask,
kiedy ujrzałem
jak zaczynają się żarzyć. Zamknąłem je, gdy zrozumiałem, że doskonale o tym
wiedziała.
Demonetki
zaczynały płonąć. Wyły i miotały się, ale tylko podsycały tym płomienie.
Płonęły żywcem, wyjąc i prychając, a Iserith nie ustawała, cokolwiek czyniła.
Czułem od niej
potworną, straszliwą temperaturę, ale nie mogłem odejść. Patrzyłem na ten pokaz
magii oniemiały. Eldarka samym wzrokiem zmuszała demony, by stały w miejscu.
Wyciągała do
nich płonące dłonie. I one demony płonęły, zwolna, żywcem zmieniając się w
popiół, rozwiewany przez wiatr.
Uniosła do góry
dłoń i zbliżyła ją do ust. Dmuchnęła i buchnął jasny, gorący płomień, który
całkiem pochłonął demony. Przez chwilę jeszcze słyszałem ich przeraźliwe wycie,
ale wreszcie ucichły.
Iserith nawet
nie drgnęła; nie wymagało to od niej żadnego wysiłku.
Temperatura z
wolna zaczęła spadać, a mnie zrobiło się zimno ze strachu. Nie spodziewałem się
takiej mocy. Nie kosztowało jej to żadnego wysiłku. Absolutnie żadnego.
Psioników takich, jak ona, najczęściej się likwidowało. Kiedy już się na
takiego trafiło, bo rodziło się takich naprawdę bardzo, bardzo niewielu. I całe
szczęście, bo najczęściej nie mogli trwać przy zdrowych zmysłach.
Eldarka
popatrzyła na mnie i poczułem lodowaty skurcz przerażenia, ściskający moje
wnętrzności. Ale ona tylko chwiejnym nieco krokiem podeszła do mnie, wyciągając
do mnie smukłą dłoń o długich, szczupłych palcach. Wahałem się chwilę, ale
ostatecznie przyjąłem jej pomoc. Jak na kobietę, szczególnie taką szczupłą i
wiotką, miała bardzo dużo siły.
— Nie musisz
się mnie bać — rzekła tym swoim spokojnym, pozbawionym emocji tonem. — Nie
uczynię ci krzywdy.
Kiedy zrozumiałem,
że największe niebezpieczeństwo minęło, i że ona rzeczywiście wcale nie chce
mnie zamordować, poczułem się urażony samą sugestią, że mógłbym się jej bać.
— Jak wiele
jeszcze potrafisz? — zapytałem ją zamiast tego, gdy już stanąłem na nogi.
Milczała przez
chwilę, i choć nie widziałem jej twarzy, odniosłem wrażenie, że uśmiecha się w
smutny, gorzki sposób. — Zbyt wiele.
To powiedziało
mi więcej, niż potrzebowałem.
Eldarzy byli po
stokroć lepszymi i potężniejszymi psionikami od ludzi. Podczas kiedy psionik
klasy delta, który wcale nie jest znów taki potężny podług psioników innych
klas, potrafi czytać myśli ludzi w całej industrialnej metropolii jednocześnie
i roztrzaskać człowieka o ścianę w sekundy, psionik klasy beta jest
najpotężniejszym, jakim może stać się człowiek, nie oszalawszy jednocześnie.
Psionicy klasy alfa i alfa plus noszą w sobie przerażającą moc. Jednym
spojrzeniem potrafią wywrócić człowieka na lewą stronę, a ruchem ręki rozerwać
na strzępy wojennego tytana.
Ona spopieliła
demona Osnowy patrząc tylko na niego. Gdybym oceniał ją ludzkimi kategoriami,
musiałbym założyć, że jest co najmniej psioniczką klasy alfa, choć gotów byłem
wysnuć śmiałe podejrzenie, że równie dobrze mogłaby okazać się całkiem zdolną
alfą plus. Tak podejrzewałem i tego się obawiałem.
Gdyby była
człowiekiem, nie miałaby prawa trwać przy zdrowych zmysłach.
Ale nie była
człowiekiem. Była przecież Eldarem.
Teraz dopiero
pojąłem chłód jej zachowania. To była cecha właściwa Eldarom, owszem, ale nie z
tego jej zachowanie wynikało, jak z początku sądziłem. Nie, ona wiecznie
musiała się kontrolować, by nie pozwolić jej mocy nad sobą zapanować. By demony
Osnowy jej nie opętały i nie potraktowały jak bramy do rzeczywistego świata. A
może Eldarzy byli na to niewrażliwi? Może szukałem drugiego dna tam gdzie w
ogóle go nie było? Moja wiedza o Eldarach była doprawdy o wiele mniejsza, niż
wymagałoby się tego od inkwizytora Ordo Xenos. Za wiele czasu poświęciłem z
kolei Nekronom, a teraz te braki boleśnie odbijały się na mojej pracy. Będę
musiał coś z tym zrobić.
Poczułem
mieszankę obrzydzenia i szacunku pod jej adresem, założywszy, że jednak elearzy
są wrażliwi na demony tak samo, jak ludzie, i nieco zmieniło się moje
spojrzenie na nią , nawet jeśli wciąż pozostawała brudnym obcym, niegodnym
szansy na egzystencję.
— Nie bój się —
powiedziała. — Nie skrzywdzę cię. Nie pierwszy raz pomagam ludziom. I nie
pierwszy raz robię coś takiego na waszych oczach. Nikogo jeszcze nie
skrzywdziłam. Nawet waszych wstrętnych gwardzistów, choć tu przyznam, że bardzo
chciałam.
Nie wiedziałem,
co się za tym kryło, ale nie czułem, żeby pytanie o to było na miejscu.
— A co
powiedzieli szczęściarze, którzy widzieli to ostatnim razem? — zapytałem zamiast
tego.
— Nazwali mnie
„ziejącą ogniem suką” — powiedziała z prostotą i takim tonem, że jasnym dla
mnie było, że nie miała zielonego pojęcia, jaki był tego wydźwięk.
Choć
zdecydowanie nie był to odpowiedni moment, to głośno się roześmiałem.
Ujęła mnie pod
rękę i pomogła mi iść. Wzdrygnąłem się; nie mogłem przywyknąć do jej obecności
i jej dotyku. Niby wszystko było z nią w porządku, ale jej obecność wywoływała
we mnie dziwny nastrój, który ciężko mi było opisać. To nie było nieprzyjemne,
ale… obce. Niepokoiło mnie. Podobno ci, co nie mieli dusz, wywoływali w
„normalnych” podobne odczucia, ale nigdy wcześniej nikogo takiego nie spotkałem
i ciężko było mi to ocenić.
— Musimy stąd
odejść — rzekła cicho.
— Tak. — Tylko
tyle zdołałem z siebie wydusić.
Szliśmy długo i
z trudem. Nie wydała z siebie choćby jednego jęku, ale widziałem, że cierpi. Ja
zresztą też cierpiałem. Może nie fizycznie, ale cierpiałem.
— Jesteś cały?
— zapytała mnie wreszcie, spoglądając na mnie z ukosa.
— Tak, jestem.
To drobne rany. — Wcale tak nie było, ale nie chciałem przyznawać się przed nią
do słabości.
— Dumę też masz
całą? — zapytała jakimś takim odrobinę niefrasobliwym tonem, zupełnie do Eldara
niepasującym.
Skrzywiłem się
na jej niewybredne słowa i zadrżałem mimo woli na samą myśl o tym, co mogło się
stać.
— Jeszcze nie.
Ale zbiorę ją do kupy, dziękuję. — Po chwili jednak z największym trudem
dodałem: — Naprawdę ci dziękuję.
Skinęła głową,
jakby zupełnie nie było o czym mówić. I dobrze, bo przez moment sądziłem, że
prędzej odgryzę sobie język niż podziękuję brudnemu obcemu, ale ostatecznie
zawdzięczałem jej dumę, a może i życie. Niech stracę, należało jej się. Wcale
nie musiała mnie ratować. Prawdę mówiąc nie wiem, czy gdyby role się odwróciły,
to ja bym ją ocalił. Wcale nie byłem tego taki znowu pewien.
Dotarliśmy do
opuszczonego budynku i zatrzymaliśmy się tam, by przenocować. To znaczy ja
musiałem, bo sądzę, że Iserith nie potrzebowała tyle snu, co człowiek, jednak
taktownie milczała, gdy poddałem się i tłumaczyłem jej, że umieram ze zmęczenia
i że muszę choć spróbować zaleczyć te rany, choćby powierzchownie, nim ruszymy
dalej. Każdy dzień zwłoki obniżał nasze szanse, ale znałem siebie i swoje
ciało, wiedziałem więc, ze w tym stanie nie podołam.
W milczeniu
zdjęła ze mnie pancerz i ubranie i opatrzyła moje rany. Nie opierałem się,
byłem zmęczony, zresztą ostatecznie niedawno uratowała mi życie. Nie miałem
powodów jej nie ufać.
Jej dłonie były
chłodne, ale zaskakująco delikatne i troskliwe. Zgrabnie operowała opatrunkami,
wyraźnie starając się nie sprawiać mi więcej bólu, niż to było absolutnie
konieczne i nieuniknione.
Później odwróciła się do mnie plecami i
opatrzyła swoje własne rany.
Ułożyłem się na
pryczy, a ona usiadła na podłodze, plecy odparłszy o ścianę.
Milczała cały
ten czas, podobnie zresztą jak ja. Patrzyłem na nią i zastanawiałem się,
dlaczego postanowiła nam pomóc. To ja jej potrzebowałem, nie odwrotnie. Ba,
wiedziała przecież dobrze, że powinienem ją zabić. Powinienem. Nigdy nie byłem
radykałem. A jednak, mimo wszystko, teraz byłem gotów związać się z nią
sojuszem, jeśli sytuacja tego wymagała. Oczywiście tylko na tak długo, jak to
będzie niezbędne. Była mi nieocenioną pomocą, ale pozostawała tylko… Eldarką.
— Czuję się
bezpiecznie — rzekła cicho, a ja poczułem narastającą irytację, bo znów czytała
moje myśli. — Myślisz tak głośno, mon-keigh, że nawet Nietknięty by usłyszał.
Ale tak, czuję się bezpiecznie. Widziałeś dzisiaj mój popis. Myślisz, że mam
się czego bać? Sądzisz, że ktokolwiek z was by mnie skrzywdził? Nawet wasza
psioniczka mi nie zagrozi — rzekła sucho.
Czułem, że pod
tym zdaniem coś się kryje, ale wiedziałem też, że pytanie jej o to mija się
zupełnie z celem. Ani jedna, ani druga uparcie nie chciała wyjaśnić, co było
powodem nieporozumienia między nimi. Obie były z kolei tak potężne, że choćbym
chciał, o nie mógłbym ich zmusić do wyjawienia prawdy.
— Jak długo już
walczysz? — zapytałem ją.
— Walczę?
— Demony
próbują przedostać się przez psioników do rzeczywistego świata.
Eldarka
zaśmiała się cicho i chyba szczerze.
— Och, mon-keigh,
różnimy się od siebie nieco bardziej — odrzekła. — Ale to nie znaczy, że ja nie
toczę swojej walki. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć ci, jak dawno temu… to
było. U nas, Inkwizytorze, dzieje się zupełnie odwrotnie niż u was. Psionicy
żyją dłużej. Nie wiem, jak długo żyję. Podobno urodziłam się jeszcze w czasach,
gdy Prymarchowie stąpali po ziemi, ale nie wiem dokładnie, kiedy to było.
Koniec końców jestem wyrzutkiem i naprawdę nie bardzo zwracam uwagę na upływ
czasu. Mogę powiedzieć tyle, że… po raz pierwszy pomagałam jednemu z was…
przeszło sześćset lat temu. Jak dużo czasu minęło…
Mimochodem
przesunęła palcem po migoczącym przy jej pasie kamieniu duszy, a ja
kontemplowałem przez chwilę, jak stara była. Uznałem, że oszaleję, jeśli nie
przestanę o tym myśleć.
— Co to jest? —
zapytałem ją, ruchem głowy wskazując na migoczący kamień u jej pasa.
— Kamień duszy
— odpowiedziała, a ja, gdybym miał siłę, to przewróciłbym z lekceważeniem i
zniecierpliwieniem oczami.
— I po co ci
on, skoro własnej nie masz? — zapytałem ją szorstko.
— Każdy z nas
go ma — powiedziała tylko, zupełnie niezrażona moją kpiną. — Może Roześmiany
Bóg byłby łaskaw wyrwać mą duszą z rąk Tej, Która Pragnie, ale…
Tak,
pojmowałem, co chce powiedzieć. Coś migotało wewnątrz kamienia, tliło się bladym,
niebieskim blaskiem niczym maleńki ognik.
— Ale coś z nim
zrobiłaś? — zapytałem. Nie wiedziałem, czy zechce odpowiedzieć. Właściwie, to
oczywistym było, że toleruję ją jedynie z obowiązku. Ale nie wyglądała na
urażoną tym pytaniem. W ogóle jak na Eldarkę zaskakująco spokojnie znosiła moje
towarzystwo.
— Tak —
powiedziała. — Oddałam go komuś, kto… potrzebował go bardziej, niż ja. Komuś,
kogo chciałam uratować przed okropnym losem. Nie wiem, czy… nie wiem, czy jest
świadom tego wszystkiego… tych setek lat… Chciałam zwrócić mu życie, ale… ale
wszystkie moje pomysły zawiodły. Pewnie jest to możliwe, ale… Ale jak dotąd nie
było.
Dlatego noszę
go, ten kamień, zawsze przy sobie. To wszystko, co mam.
W jej głosie brzmiała
jakaś dziwna tęsknota i głęboki, wprost niezmierzony smutek.
Nie znalazłem
na to odpowiedzi, a i nie czułem, by pytanie o to było na miejscu. Nie teraz.
Sześćset lat,
pomyślałem. To był ogromny szmat czasu, tak długi, że aż ciężko było mi to sobie
wyobrazić. A ile ona sama sobie liczyła… Była ode mnie dziesiątki razy starsza
i o setki lat doświadczenia mądrzejsza. Rzeczywiście w zaistniałej sytuacji ja
sam poczułem się przy niej młodą, bezrozumną małpką.
— Zmądrzałeś —
mruknęła, i choć nie widziałem jej twarzy ukrytej za białą, diabelską maską,
gotów byłem dać sobie obciąć rękę, że się uśmiecha.
— Możesz, z
łaski swojej, przestać grzebać mi w głowie? — burknąłem, nieprzyjemnie
poruszony. Ani nie czułem jej obecności, ani nie potrafiłem jej zatrzymać. —
Tak się po prostu, po ludzku, nie robi.
— Ty się przede
mną wcale nie kryjesz, aż się prosisz — odrzekła mi, a pewna dziwna, zupełnie
niepasująca do wyniosłego Eldara wesołość zabrzmiała w jej głosie. Uznałem to
za efekt tego, że zwykła przebywać pośród istot spoza swej rasy.
— Jeśli mamy
współpracować, to nie powinnaś siedzieć mi we łbie — warknąłem.
— Nie chciałem
się bronić, ale jeśli nie przestaniesz, to zacznę!
— Dobrze, już,
dobrze — rzekła ugodowym tonem. — Dobrze. Więcej nie będę.
— Już tak
mówiłaś.
— Teraz
naprawdę, obiecuję.
Milczałem
długo. Bardzo długo.
A potem, ni
stąd, ni zowąd, postanowiłem wyznać jej, czego mi trzeba. Przecież i tak dobrze
to wiedziała. Znała moje myśli, mogła udawać, że wcale nie, ale ja dobrze
wiedziałem jaka jest prawda.
— Myślę, że
powinniśmy udać się do Czarnej Biblioteki — rzekłem.
Zwróciła na
mnie swoje lśniące niby u kota oczy i przybrały one wyraz śmiertelnej powagi.
— Nie — rzekła
cicho i poważnie. — Nie. Lubię cię, Inkwizytorze. Jak ty to lubisz podkreślać,
tak po ludzku cię lubię. Nie jesteś wcale takim znowu skończonym idiotą, jak z
początku sądziłam. Ale ci nie ufam. Masz mętlik w głowie. Nie wiesz, co ze mną
począć. Nie jesteś przekonany do sojuszów. Nie jesteś… Eee… jak to było…? Radykałem?
— Nienawidzę
cię.
— Jeśli kiedyś
się przekonasz, jeśli szczerze zaczniesz uważać, że jesteśmy równi sobie, albo
przynajmniej niegodni tego, byś chciał nas wszystkich uśmiercić, wtedy być może
cię zabiorę. Być może. Nie mogę ci tego obiecać. Ale na razie na to nie
zasługujesz, mon-keigh. Zmądrzałeś, ale jeszcze nie dostatecznie.
— Ty cholerna,
zarozumiała… — wycedziłem z trudem. —
Czy ty nie pojmujesz, że od tego zależy powodzenie tej naszej samobójczej
misji? Nie wiemy nic! Zupełnie nic! A tam jest wszystko, cała wiedza, jaką…
— Gdyby to była
jedyna szansa, wtedy bym się tam udała — rzekła spokojnie. — Sama. Zaufaj mi,
to jeszcze nie jest ostateczność.
— Co ty możesz
o tym…
— Czas chyba,
żebym coś ci wyjaśniła — rzekła stanowczo, nie zważając zupełnie na to, że
byłem w połowie zdania. — Miałeś kiedyś z Eldarami styczność inną, niż bitwy?
— Miałem.
— Więc jaką
różnicę między mną a nimi widzisz?
Pomyślałem
przez moment, choć przyznam się, że irytacja bardzo mi to utrudniała.
— Nie mówisz w
tak patetyczny i pretensjonalny sposób — rzekłem wreszcie. — I koniec końców aż
tak się nie wywyższasz, niech stracę.
Pokiwała głową.
— To dlatego,
że nie jesteś pierwszym człowiekiem, ba, nawet nie pierwszym inkwizytorem,
któremu pomagam. Przywykłam bardziej do towarzystwa ludzi niż Eldarów. Nie
wiem, czy nasze relacje były… sankcjonowane, tak? Nie wiem i jeśli mam być z
tobą zupełnie szczera, to wcale mnie to nie interesuje. Ja widzę, że wy mimo
wszystko robicie wiele dobrego. I chcę tego samego. A problem polega na tym,
że, jak już wspominałam, jestem wyrzutkiem własnej rasy. Oni sądzą, że są
przeklęci, kiedy się do nich odezwę. Szanują mnie, ale nikt nie chce mi pomóc.
Nikt nie chce, bym ja pomogła. Jestem więc na was skazana, jeżeli nie chcę siedzieć
z założonymi rękoma. Ale to nic. Nigdy was nie nienawidziłam. Owszem, jesteście
dla mnie mon-keigh, ale jesteście też wspaniali, tacy różnorodni, tacy…
zagubieni. I tyle jeszcze przed wami. Możecie stać się kimś wielkim. I nie
popełnić naszych błędów.
Możecie jeszcze
podążyć dobrą drogą. Możecie zapewnić sobie lepszą przyszłość. Sobie i nam
wszystkim.
Umilkła,
pogrążając się we własnych myślach.
— Ja jestem
cieniem naszej dawnej potęgi — rzekła potem, po długiej, długiej chwili
milczenia. — Kiedyś bardzo wielu z nas potrafiło to, co ja. Mogliśmy niszczyć
światy samą myślą. Oczywiście żadne z nas tego nie robiło, ale byliśmy do tego
zdolni. Mieliśmy w rękach niewyobrażalną potęgę. Trzymaliśmy światy w garści.
Ale buta i zarozumialstwo zaprowadziły nas do Upadku. Wśród nas niewielu jest
takich jak ja. Potężnych jak nasi przodkowie. Ale ja tej mocy nie używam. Tylko
w chwilach, gdy nie widzę innych alternatyw. Takiej potęgi nie powinno się
nadużywać. Ja się nauczyłam, czerpiąc z doświadczeń moich przodków. Czasami nie
mogę się opanować, nawet po tych setkach lat, ale robię wszystko, by korzystać
z tej mocy rozważnie. Jeśli i wy to pojmiecie, jeśli dotrze do was, że… że z
władzą i potęgą trzeba obchodzić się bardzo, bardzo ostrożnie… Wtedy macie
szansę stać się kimś naprawdę wielkim. Ale jeszcze wiele przed wami. Gdybyście
tylko zechcieli… Otworzyć się na to, co mamy wam do pokazania. Gdybyście
chcieli czerpać z naszych błędów… Znów zrobiła przerwę.
— Dobrze
robicie, pozbywając się potężnych psioników — mówiła dalej. — Nie podoba mi się
to, ale do władania ogromną siłą trzeba mieć dużo opanowania i rozsądku. Wy nie
tylko tego nie macie, ale też nie umiecie bronić się przed demonami Osnowy.
Lepiej ich wyeliminować. Nie macie na razie dość sił… I dlatego ktoś musi was
poprowadzić. Wiem, że nie zmienię świata sama. Ale mogę pomóc wam w tym, co
uważam za słuszne. Później nasze drogi się rozejdą, robiłam to już wiele razy.
Ale na razie twoja sprawa jest moją sprawą. Pomagałam wiele razy i pomogę i ten
raz. Masz we mnie sojusznika, Inkwizytorze. Zaufaj mi. Jestem tu dla ciebie i
dla nikogo innego.
— Nie umiem ci
ufać — przyznałem, choć sam nie wiedziałem, co mnie do tego podkusiło. — Nie
potrafię. Nauczono mnie, że takich jak ty należy zabijać.
— Mógłbyś?
— Nigdy bym cię
nie pokonał — przyznałem ze wstydem. Taka była prawda, była dla mnie zbyt
potężna. W otwartej walce nie miałem żadnych szans.
— Wiem —
kiwnęła głową. — Ale pytam, czy mógłbyś to zrobić. Ostatecznie uratowałam ci
życie.
— Nie jestem
tak porządny, jak sobie wyobrażasz. Jeśli spodziewasz się, że spojrzę na to w
kategorii zaciągniętego długu, to się grubo mylisz.
— Bo nie jestem
człowiekiem?
— Nie tym
razem. Po prostu nie jestem tak porządny jak sądzisz. I to ma niewiele wspólnego
z tobą. Ale tak, świadomość tego, że nie jesteś człowiekiem na pewno tu nie
pomaga — przyznałem.
Kiwnęła głową.
Przez tę przeklętą maskę nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy.
Kiedy już
uwierzyłem, że więcej się nie odezwie, powiedziała:
— Mój
przyjaciel powiedział kiedyś, że każdy z was prędzej czy później stoczy się w
otchłań radykalizmu — powiedziała. — Był kiedyś zatwardziałym purytaninem.
Pewne… wypadki zmusiły go do szukania pomocy u nas. U Aeldari. Był w rozpaczy, kiedy zobaczyliśmy go pierwszy raz. Cały
świat runął mu na głowę. Ale zaskarbił sobie naszą przyjaźń i niektórzy z nas
zdecydowali się mu pomóc.
— Twój
przyjaciel był inkwizytorem? — zapytałem, wytrzeszczając oczy. To było niemożliwe.
Po prostu niemożliwe.
— Tak —
powiedziała, jakby słysząc jak rozpaczliwie zaprzeczałem temu w myślach. — I
nigdy, przenigdy nie śmiałabym nazwać go „mon-keigh”. Był… wyjątkowy. Ale był
purytaninem, widziałam to w jego głowie, u początków swej kariery zabiłby mnie
bez chwili wahania… gdyby zdołał. Ale kiedy przyszłam do niego, kiedy go
poznałam i zaoferowałam mu pomoc… wiesz, ja zrobiłam to z ciekawości. Inni…
cóż, nie akceptują mnie. Boją się. A ja łaknęłam kogoś, kto zechce wyrzec do
mnie choć słowo. My oboje byliśmy… złamani. I prawdopodobnie dlatego ja tak
rozpaczliwie szukałam kogoś, kto mnie zrozumie pośród was, a nie pośród swoich,
a on… on zdradził wszystko, w co wierzył, szukając dla siebie ratunku. Wkroczył
na drogę radykalizmu w rozpaczy i bez nadziei… A ona dała mu wszystko. Gdyby
nie poprosił o pomoc, gdyby nie zechciał… —
Umilkła na chwilę. — On pojął, że nie jesteśmy źli. Wiem, że większość z
nas jest zarozumiała, ma się za kogoś lepszego od was. Ale koniec końców
wszyscy jesteśmy tacy sami. Koniec końców nie istnieją żadne granice. Nie ma
żadnej bariery między nami i… Chyba za dużo mówię. Chyba nie do końca chcę o
tym mówić.
— Czy… — zawahałem się, ale uznałem, że jeśli nie
zechce, nie musi mi odpowiadać. — Czy to jemu oddałaś swój kamień? Jego duszę
nosisz?
— Tak.
W tym słowie
było więcej, niźli chciała mi przekazać. Soliterzy podążają Ścieżką Zatracenia.
Ich dusze są stracone, z góry przeznaczone dla Slaanesha. Niewiele mi o tym
wiadomo, bo Eldarzy nawet między sobą nie chcą o tej ścieżce mówić. Moje
szczątkowe informacje mówiły właśnie tyle. Czytałem w jednym z opracowań, że
według eldarów, Roześmiany Bóg może się nad takim ulitować i zwrócić mu duszę.
Ale najpierw należałoby mieć kamień duszy. To, ze zdecydowała się go oddać… To,
ze oddała go człowiekowi… to było dla mnie wprost nie do pojęcia. Zupełnie poza
zakres mojego rozumowania wychodziła perspektywa, aby Eldar mógł się tak
poświęcić dla kogoś, kogo powinien mieć za nic.
Być może
rzeczywiście nie wszystko było takie proste i oczywiste, jak do tej pory mi się
zdawało. Być może rzeczywiście różnice między nami dla niektórych nie miały tak
wielkiego znaczenia, jak dla mnie. Ale nic nie mogłem poradzić na to, że
wychowano mnie tak, a nie inaczej i mogłem jedynie czuć się oburzony taką
bluźnierczą „przyjaźnią”. A jednak… A jednak, tak po ludzku, było mi jej żal.
Było mi żal, bo smutek i tęsknota brzmiące w jej głosie były bardziej ludzkie,
niż bym sobie tego życzył.
Mogliśmy się
różnić, ale koniec końców wygląda na to, że kochaliśmy tak samo.
— Przykro mi —
powiedziałem tylko, nie bardzo wiedząc, co innego mógłbym rzec. Oczywistą
sprawą było to, że ten ktoś musiał wiele dla niej znaczyć. I choć perspektywa
takiej zażyłości pomiędzy człowiekiem a eldarem wydawała mi się bluźniercza,
odrażająca i wszeteczna, to nie mogłem się wyzbyć współczucia.
— Wierzę —
powiedziała tylko. — A teraz idź spać, Inkwizytorze. Popilnuję cię.
Położyłem się,
ale bardzo długo nie mogłem zasnąć.
*
Planeta opanowana
była przez siły Chaosu w o wiele głębszym stopniu, niż zdawało mi się do tej
pory. Źle spałem; towarzyszyły mi złe sny, podobne do tych, które nawiedzają
człowieka podczas tranzytu w Osnowie. Chciałem odpocząć, ale nie mogłem, bowiem
budziłem się co chwilę spocony i z sercem na ramieniu, lękając się, że
domniemane sny okażą się jawą i że będzie to ostatni dzień mej służby
Imperatorowi.
Leżałem więc,
umęczony, i pozwoliłem myślom płynąć. Nie wiem, czy Iserith spała. Siedziała
pod ścianą, za każdym razem tak, jak widziałem ją ostatnio, raz tylko
zauważyłem, że zmieniła nogi — prawą, uprzednio zgiętą i podciągniętą pod brodę
rozprostowała, a oparła się na lewej. Całe szczęście, bo była tak nieruchoma,
że gotów byłbym się zlęknąć, że umarła.
Myślałem i
trawiłem słowa, które poprzedniego dnia od niej usłyszałem. Ten jej przyjaciel…
Nie dawało mi to spokoju. Oburzająca wydawała mi się myśl o eldarce i
człowieku. Inkwizytorze. To była zdrada i herezja na taką skalę, że… och, nie,
oczywiście, można było dokonać większej zdrady. Chaos byłby po stokroć gorszy.
Relacje z obcym… Zdarzały się. Sankcjonowane. Ale nie… nie takie. Nie
wiedziałem, co o tym myśleć. Nie chciało mi się wierzyć, że ktoś taki jak ja
mógłby… Chociaż, czy tak naprawdę kogokolwiek by to obchodziło? Nie byłem wcale
taki pewien.
Nie widziałem nigdy jej twarzy, ale gdybym
nie wiedział nic o Arlekinach i gdybym nie patrzył na nią w ruchu gotów byłbym
stwierdzić, że to zwyczajna ludzka kobieta. A i jej zachowanie nie było
charakterystyczne dla reszty znanych mi eldarów. Nie była zarozumiała. Czasami
śmiała się z mojej, w jej mniemaniu, naiwności, ale to wynikało z jej
doświadczenia i — dla mnie — sędziwego wieku, a nie z bezsensownego poczucia
wyższości. Może byłem purytaninem, ale nie byłem idiotą i mogłem pojąć, że
istota licząca sobie niemal tysiąc lat musi być ode mnie rozsądniejsza i
bardziej doświadczona. Pamiętałem zresztą, jak wielki wstręt czułem do niej w
dniu naszego spotkania i wiedziałem, co czuję teraz. Myliłem się z początku i
choć towarzystwo eldarki było obce i nieprzyjemne, to z całą pewnością już nią
nie gardziłem. Tamten inkwizytor, kimkolwiek był, zrobił coś, co nie mieściło
mi się w głowie.
Czy
stoczył się w otchłań skrajnego radykalizmu i zapałał do obcych miłością, jak
Bronislaw Czevak, czy też był to fortel, który posłużyć mu miał do osiągnięcia
tylko jemu znanego celu pozostawało dla mnie tajemnicą. Ale koniec końców
wątpiłem, by nawet Czevak posunął się w swoim radykalizmie tak daleko. To była
dla mnie nieprzekraczalna granica. Do dziś nawet nie przeszło mi przez myśl, że
to było możliwe.
Popatrzyłem na nią, ale w ciemności niewiele
widziałem, jedynie zarys jej ciała i bladą plamę w ciemności, która musiała być
jej maską. Była oszałamiająca, to musiałem przyznać, szczególnie, kiedy się
ruszała. Holokostium, kiedy nie używała go zgodnie z jego przeznaczeniem,
dodawał jej tylko powabu. Soliterzy nie nosili takiej pstrokacizny jak pozostałe
eldarkie pajace. Jedną nogawkę i część kołnierza miała pokrytą romboidalnym,
czerwono-niebieskim wzorem, ale daleko jej było choćby do aparycji Błaznów
Śmierci, podobnie zresztą jak do wszystkich innych. Czarny, przypominający
skórę kostium podkreślał tylko to, jak bardzo ona odstaje od pozostałych. Była
zgrabna i kusząca, ale czego mógłbym się spodziewać po kimś, to w występach
Arlekinów odgrywa rolę Księcia Rozpusty?
Słyszałem jej głos, gdy mówiła o swoim
przyjacielu. Słyszałem jej ból i tęsknotę.
Nagle pomyślałem, choć szczerze mówiąc,
brzydziłem się tą myślą, że może to był sposób, by zdobyć jej zaufanie, a może
nawet jej posłuszeństwo. Może powinienem jej pomóc. Może powinienem spróbować
przywrócić tego inkwizytora do życia. To znaczy spróbować, bo nie byłem idiotą,
by sądzić, że to w ogóle możliwe. Pewnym jednak było, że Eldarzy nigdy,
przenigdy jej nie pomogą. Nie wiem, jak by zareagowali na to, że oddała swój
kamień duszy człowiekowi. Nie wiem, ale tylko dlatego, że byłą tym, kim była. Każdego
normalnego Eldara na miejscu by zamordowali. Albo chociaż wygnali. Jeżeli
ktokolwiek mógłby cokolwiek zrobić, to może Techadepci, ale to wymagałoby czasu
i było wątpliwe. Z drugiej jednak strony, takie praktyki… nie wiem, czułem, że
są niewłaściwe. Że nie powinniśmy przywracać do życia kogoś, kto powinien
odejść przeszło sześćset lat temu. Choć ta myśl wydała mi się obrzydliwa,
pomyślałem, że może powinienem po prostu ją okłamać. Pytanie tylko czy — albo
raczej jak szybko — by się tego domyśliła.
Nie wiedziałem, co
o tym wszystkim myśleć. A jednak miałem wątpliwości. Jak do tej pory, z całego
mojego doświadczenia, to ludzie okazali się większymi bestiami niż obcy… A
przynajmniej niż eldarzy. Nigdy nie zapomniałem co mój mentor, inkwizytor
Cadriel Meras uczynił z moją planetą. Na co kazał mi patrzeć. Pokazał mi
skrajną, najgorszą stronę purytanizmu. Pokazał mi czystą, ślepą i niczym
niepopartą nienawiść, chęć dokonania mordu na eldarach, którzy — nawet ja, choć
uważałem się za purytanina, musiałem to przyznać — nic nie zawinili. Chcieli
załatwić sprawę pokojowo. Nie chcieli nikomu wyrządzić krzywdy. Wiedziałem, jak
wiele ich kosztowało wyciągnięcie do nas ręki. Nie uczynili tego bez ujmy na
honorze. I choć podjęli taką a nie inną decyzję bardziej z szacunku do życia
własnego ludu, niźli naszego, to koniec końców to my okazaliśmy się
pozbawionymi honoru, podstępnymi bestiami, które poświęciły życie milionów w
imię nienawiści i niczego więcej. Czy takie myślenie czyniło ze mnie radykała?
Rzeczywiście granica była cienka. Nie kochałem może eldarów, ale miałem z nimi
nieco do czynienia i jedno mogłem powiedzieć bez wahania — nie zawsze zasługują
na to, by traktować ich tak, jak pozostałych.
Miałem w głowie
taki mętlik, że gdy wreszcie zasnąłem, śniłem tylko o Eldarach i upadłych
Inkwizytorach.
*
Eldarskie
lekarstwa Iserith zadziałały i rano oboje byliśmy zdolni do drogi.
Przeklinałem
swoją głupotę i to, że postanowiłem nie brać ze sobą mocniejszego pancerza. Ale
też nikt nie mógł przewidzieć, że cała ta historia tak się skończy.
Iserith
przeciągnęła się jak kotka, wyginając plecy w łuk. Coś było nie tak, ale przez chwilę
mój zmęczony umysł nie mógł pojąć, co takiego. Zorientowałem się długą chwilę
później.
— Twój holokostium
— zauważyłem. — Jest cały.
Rzeczywiście, po
rozdarciu zrobionym przez demonetkę nie było choćby śladu.
Mruknęła coś
niewyraźnie na potwierdzenie moich słów, ale niczego nie wyjaśniła.
— Co się stało? —
zapytałem ją. Milczała przez chwilę a potem rzekła:
— Demony odeszły.
— Skąd wiesz? —
zapytałem, ale zaraz zrozumiałem, że jej psioniczne możliwości nigdy nie będą
wchodziły w zakres moich możliwości i mojego zrozumienia.
— Czuję je —
powiedziała tylko. — Odeszły w nocy, gdy spałeś. Coś tutaj przyszło, ale chyba
to wystraszyłam.
Wystraszyć demona.
Nie chciałem o tym myśleć. Po prostu nie chciałem.
— Dobrze się
czujesz? — zapytała mnie, a z dziur w jej masce wyzierało na mnie jej mądre
spojrzenie.
— Tak —
powiedziałem. Moje rany były w naprawdę niezłym stanie. Nie powinny przeszkadzać
w drodze i w walce. — Nie. Źle spałem.
— Wiem —
powiedziała. — Co chwilę się budziłeś.
Chciałam ci pomóc i odegnać sny, ale lękałam się, że coś nas tu wtedy znajdzie.
Nic na to nie
odpowiedziałem, z jednej strony poirytowany myślą, że sądziła, ze potrzebuję
jej pomocy, a z drugiej gdzieś w głębi serca wdzięczny za to, że o mnie
pomyślała.
— Chodźmy — rzekłem. Urządzenia nie działały,
zakłócane przez pole magnetyczne planety, musiałem więc polegać na jej
psionicznych zdolnościach, dlatego zapytałem: — Jak daleka droga przed nami?
— Przed wieczorem
powinniśmy dotrzeć na miejsce — powiedziała cicho. — Ale nie wiem, ile zajmie
nam błądzenie po świątyni.
— Świątyni?
— Nie mówiłam? To
nie ma znaczenia — mruknęła. — Z tym, co tam na nas czeka powinniśmy sobie
poradzić. Nie wiem tylko, czy nasze zdolności będą wystarczające, by przedrzeć
się przez same ruiny i ich barierę.
— Nie mamy wyboru
— rzekłem.
— Nie, nie mamy —
skinęła głową.
— Nadal uważasz,
że nie warto udać się do Czarnej Biblioteki, żeby w ogóle dowiedzieć się z czym
mamy do czynienia? — zapytałem, choć oczywiście miałem świadomość tego, co
usłyszę od niej w odpowiedzi.
— Nadal tak uważam
— powiedziała spokojnie. — Jeżeli nam się nie uda tutaj, wtedy się tam wybiorę
i poproszę o pomoc.
— Jak? —
prychnąłem. — Żaden z eldarów nie zechce przecież z tobą mówić.
— Owszem, ale jest
tam ktoś, kto nie lęka się tego, że zostanie przeklęty — powiedziała. — I
będzie mi pośredniczył. Też mu było spieszno. — Popatrzyła na mnie z ukosa.
— I został
więźniem. Przynajmniej na razie.
Uniosłem wysoko
brwi.
— Macie tam
człowieka? — zapytałem, a ona skinęła głową. I więcej nie chciała powiedzieć.
Wyszliśmy na
ponure wrzosowisko i podążyliśmy przez pole, w stronę gór. Szliśmy w milczeniu,
zamyśleni. Ja nerwowo rozglądałem się, się starając się wyczuć jakąś wrogą
obecność, ale musiałem przyznać Iserith rację. Kroczyła obok mnie spokojnie,
wpatrzona przed siebie.
Lękałem
się tego, co znajdziemy u celu. Mapa spisana przez dawnych eldarów… Być może
rozszyfrowanie jej pozostanie dla nas na zawsze niemożliwe. A może wręcz
przeciwnie, być może została ona napisana dla nas, jako dziedzictwo rasy
zdążającej ku zagładzie? Nie, chyba nie było sensu gdybać. Najważniejszym było
zdobyć mapę nim uczynią to sługi Chaosu.
Zatrzymałem się i
popatrzyłem na eldarkę. Stanęła chwilę po mnie i zwróciła się w moją
stronę.
— Chcę zobaczyć
twoją twarz — powiedziałem.
Milczała chwilę,
wbijając we mnie swoje przenikliwe spojrzenie. A potem się odezwała, a jej głos
brzmiał najzupełniej spokojnie.
— Dlaczego? —
zapytała.
— Możemy umrzeć —
zauważyłem.
— Możemy.
— Tak —
powiedziałem. — Więc chciałbym wiedzieć u boku kogo może mi przyjść zginąć.
Rozważała przez
chwilę moje słowa, a potem spokojnie, niespiesznie uniosła w górę ręce.
Najpierw zsunęła sobie z głowy kaptur, a potem, po chwili zręcznego
manewrowania palcami z tyłu głowy, zdjęła swoją demoniczną maskę.
Była bardzo
piękna. Nie wiem dlaczego, być może dlatego że maska odznaczała się wyraźnie
androgenicznymi cechami spodziewałem się, że coś podobnego ujrzę pod nią. Ale
nic podobnego się nie zdarzyło. Miała jasną, niemal białą skórę, przez którą
przy odrobinie dobrej woli mogłem dostrzec zarys niebieskich naczyń
krwionośnych. Twarz miała pociągłą, jak każdy eldar, z mocno zarysowanymi
kośćmi policzkowymi i długim, prostym nosem. Rysy miała mocne, ostre, ale
zarazem bardzo kobiece. Cała jej twarz pełna była ostrych linii — od
trójkątnego podbródka, poprzez spiczaste, elearskie uszy i lekko skośne oczy w
kształcie migdałów, o uniesionych do góry zewnętrznych kącikach. Tęczówki miała
w dziwnym, jasnym odcieniu, czymś pośrednim pomiędzy błękitem, szarością i
zielenią, błyszczące dziwne, jakby mogły odbijać światło, podobnie do kocich. Jej
usta były pełne i ładnie wykrojone, zupełnie zwyczajnie, choć bardzo blade.
Brwi miała dość ciemne, zważywszy na kolor włosów, i dość wysoko zarysowane,
ale nie wyglądało to dziwacznie. No i włosy — długie, proste, o złocistorudym
odcieniu, jasne i błyszczące ogniście w czerwonym świetle tutejszego słońca.
Była w jej twarzy pewna szlachetność, choć oczywiście prędzej odgryzłbym sobie
język niż bym to przyznał.
To wiele znaczyło.
Nie sądziłem, by byle komu pokazała swoją twarz.
— Tylko kobieta —
powiedziała, a kąciki jej ust uniosły się nieco. — Nic ponadto.
Tak, sam nie wiem,
czego się spodziewałem. Na pewno czegoś bardziej wyjątkowego. A ona? Była
zwyczajna. Bardzo piękna, jak już zauważyłem, ale to była cecha właściwa Eldarom
jako rasie – prócz tego była tak zwyczajna, że gdyby nie spiczaste uszy, to
doprawdy mógłbym ją wziąć za ludzką kobietę, choć o dość specyficznej
urodzie.
— Nie wiem czego
się spodziewałem — bąknąłem nieco zawstydzony. To była prawda. Spodziewałem się
chyba ujrzeć samego Slaanesha.
— Potwora —
powiedziała, z powrotem przywdziewając kostium i maskę. — Cieszę się, że mogę
cię wyprowadzić z błędu. Całkiem sprawnie mi to idzie przez ostatnie stulecia.
Ruszyła dalej, nie
czekając na mnie. Chcąc nie chcąc podążyłem więc jej śladem.
Walczyłem ze sobą,
ale koniec końców postanowiłem rzec jeszcze coś.
— Myślałem też o
tym, co mi wczoraj powiedziałaś — zacząłem. — O twoim przyjacielu.
Drgnęła
nieznacznie na me słowa, jak gdyby nieprzyjemnie ją poruszyły. Być może tak
było. Być może czuła, że rozgrzebuję stare rany.
— I? — zapytała,
ale w jej głosie nie było złości. Był tak samo spokojny i pozbawiony wyrazu jak
zazwyczaj. — Masz do wygłoszenia kazanie na temat tego, jak obrzydliwi byliśmy?
Albo na temat tego, jak bluźniercze są moje próby przywrócenia go do życia?
Nasłucham się zaraz o zdradzieckich heretykach i wszetecznych eldarskich
ladacznicach?
To było
zaskakująco ludzkie, taka agresja, którą chciała zamaskować ból.
— Och, widzę, że
już się nieco na ten temat nasłuchałaś, skoro jak z rękawa sypiesz takimi
określeniami — odciąłem się. — Nie. Wcale nie zamierzam niczego podobnego
mówić.
Nic
mnie to nie obchodzi, co robią i robili inni inkwizytorzy. Sami za siebie
odpowiadają a ja nie jestem z Odro Hereticus, żeby się tym interesować.
— To bardzo miło z
twojej strony.
Zbyłem tę
złośliwość milczeniem.
— Chciałem powiedzieć,
że jeżeli to nam się powiedzie, to chcę ci się odwdzięczyć
za
pomoc.
— Ach tak? — zapytała, spoglądając na mnie z
ukosa. — A na cóż takiego zasłużyłam wedle twojej opinii? I co to ma wspólnego
z moim przyjacielem?
Drażniła mnie jej
złośliwość, ale uznałem, że to jedynie mechanizm obronny przed rozmową na
bolesny temat. Czym prędzej więc chciałem go skończyć.
— A to —
powiedziałem — że mam zaprzyjaźnionego Techadepta. Nie jestem pewien co leży w
zakresie jego możliwości, ale myślę, że mam parę znajomości, które pozwolą mi
zorganizować dla twojego przyjaciela ciało. Nie wiem, czy Techadepci się zgodzą
i nie wiem, czy poradzą sobie z waszą technologią… Ale w ramach wdzięczności i
wynagrodzenia za twoją pomoc mogę przynajmniej zapytać, co da się zrobić.
Sam nie
wiedziałem, czy kłamię, czy mówię szczerze.
Eldarka zatrzymała
się i popatrzyła na mnie dziwnie. W jej bladych oczach czaiła się mieszanina
niedowierzania, nadziei, wdzięczności i podejrzliwości.
— Nie wierzę ci —
powiedziała nagle. Ale jej głos nie brzmiał pewnie.
— Niby dlaczego?
—
Czy to jest pułapka? Chcesz mnie w ten sposób ściągnąć na Imperialny świat?
Wiesz, że mogę skoczyć do Pajęczego Traktu kiedy zechcę i…
Położyłem jej ręce
na ramiona. Była niższa ode mnie, ale nadal wysoka. Kiedy zbliżyłem się do niej
na tak małą odległość, poczułem słodki i nieco mdły zapach przypominający
palony cukier. Dziwne skojarzenie, ale wydawało mi się najodpowiedniejsze.
Umilkła i
popatrzyła mi w oczy.
— Wejdź mi do
głowy, jeśli chcesz — powiedziałem, choć modliłem się, by tego nie uczyniła, bo
nie wiedziałem, co tam ujdzie. — Mówię prawdę. Nie wiem, czy to właściwe. Zdaje
mi się, że nie. Ale jeżeli to wszystko się uda, to będę ci naprawdę
dłużny.
— Mówiłeś, że nie
jesteś uczciwy — zauważyła. — Mówiłeś, że nie jesteś tak honorowy, jak mogłoby
mi się zdawać.
— Na co mam ci
przysiąc, byś mi uwierzyła?
— Na swoją duszę,
oczywiście.
— Zatem przysięgam
na swoją duszę, że nie ma w tym drugiego dna — powiedziałem. — Jestem ci coś
winien i chcę ci pomóc. Jeśli będę w stanie zwrócić ci twojego przyjaciela, to
tak zrobię.
Byłem obrzydliwym
kłamcą.
— Dlaczego? —
zapytała cicho. — Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
—
Potrafię sobie wyobrazić — rzekłem, a ona zaśmiała się gorzko.
—
Nie, nie potrafisz. Nie potrafisz wyobrazić sobie tego, jak to jest czuć jego obecność
każdego dnia, mieć go tak blisko, a nie móc… —
Jej głos stał się piskliwy i zamarła w pół słowa. Jedną dłoń, odzianą w
czarną, skórzaną rękawiczkę, zaciskała na wiszącym u jej pasa błękitnym,
lśniącym kamieniu. — Nie potrafisz sobie wyobrazić, jak to jest mieć go tuż
obok, a jednocześnie wcale go nie mieć. To jest udręka, choć mam nadzieję, że
jedynie dla mnie. Mam nadzieję, że on nie ma świadomości. Mam nadzieję, że…
— Uspokój się —
ofuknąłem ją. Żal mi jej było, ale nie było teraz czasu na użalanie się nad
sobą. — Nieważne, czy rozumiem wymiar twojej udręki, czy nie. Rozumiem, że
pragniesz mieć go z powrotem. I spróbuję ci pomóc. Bo wiem, że tego chcesz.
Więcej rozumieć nie muszę. A teraz chodźmy.
Ruszyłem przed
siebie, a ona stała jeszcze przez chwilę, nim z nieludzką szybkością mnie
dogoniła i znalazła się tuż u mogę boku.
— Jeżeli to się
uda — odezwała się cicho. — Jeżeli to się uda, to zaprowadzę cię do Czarnej
Biblioteki, choćby mieli mnie za to przekląć na wieczność. A jeżeli się nie
uda, to… to wiedz, że znaczy to dla mnie więcej, niż umiem to wyrazić. To, co
chcesz zrobić, to więcej, niż umiem… —
westchnęła głęboko. — Dziękuję ci. Tyle mogę powiedzieć.
Czułem się jak
ostatni śmieć, gdy powlokłem się za nią w niewiadomym kierunku. Miałem tylko
nadzieję, że jeśli to się wyda, to zabije mnie za to kłamstwo szybko i
bezboleśnie.
No dobra, jestem. Udowodniłam, że czytanie na wyrywki jest możliwe, więc na pewno zmotywuję tym resztę twoicyh ukrytych czytelników :D. Swoją drogą, tego jeszcze nie było, żebyśmy na jednym blogu prowadzimy dyspute pod dwoma rozdziałami. To chyba znak, że albo za szybko włożyłaś ten post albo za długo się tam rozpisujemy :D.
OdpowiedzUsuńDobra, do rzeczy a nie jakieś farmazony (choć jedno nie wyklucza drugiego w moim przypadku). Jormundus nie pozostawia po biedakach suchej nitki, biedny Striden. Naprawdę niezły z niego fanatyk Eldarów. Opisałabym go wręcz jako napastliwego, kiedy ktoś w bliskim otoczeniu okazuje się mieć jakieś braki. W każdym razie nie jest statystą, powiedziałabym nawet, że najbardziej z tej piątki drugoplanowych postaci się wyróżnia :D.
Czyli Rigel jest takim troszkę paniczem, ta? Kimś w rodzaju szlachcica? Przynajmniej według jego rodziny, tak to sobie wydedukowałam. Wygląda na to, że to banda niezłych sukinsynów, nadętych fiutków jakich nie znoszę z całego serca, choć na swój sposób są w tej dumie podobni do Eldarów.
Kurcze, ja już chciałam pytać kiedy Ise w końcu pokaże twarz, bo choć już mi dałaś jej podobiznę, to byłam ciekawa reakcji Arjana :D. Pokazanie twarzy tak po prostu jest nieodpowiednie? Czy po prostu nie uznała Stridena i resztę za godnych? Potrzebowała jakiegoś dobrego argumentu za czy zmieniła zdanie, bo - jak to sama przyznała - lubi Arjana? To część jakiejś gry, że musi ją cały czas nosić? Czy robi to tylko w obecności ludzi i innych ras? Wystarczy prosty spam (tak, tak, nie, nie wiem, co cię to - jak ci wygodnie XD).
Sama się zastanawiam, dlaczego Arjan i Elsy ze sobą są. Obaj uparci jak osły, choć ona bardziej, a na dodatek sprawia wrażenie niezłej suki (i do teog jest bezczelna, jak ja tego nie znoszę! :C) i to w tym negatywnym świetle, bo jakoś nie zapłałam do niej sympatią po tych trzech rozdziałach. Mam tak spaczony umysł romansami, że czasem zdarza mi się interpretować jej słowa w dwojaki sposób, czytaj zazdrość, ale niekoniecznie w kwestiach miłosnych a co do użyteczności w boju (ise>elsy). Zapewne prawdziwa jazda dopiero przede mną :D.
Opis na Lyo-czymś... aż mnie zemdliło, ta rzeź była przerażająca i masakra dowódcy opisana w sposób wybitny. Naprawdę rzadko wzdrygam się przy opisach bestialstwa, bo drętwe opisy nie pozwalają mi się wczuć, ale tutaj wydobyłaś z tej sceny cały, że tak powiem, potencjał. Aż do teraz mam ciarki, choć ten fragment czytałam wczorajszego ranka, zaraz po publikacji. Naprawę jestem pod wrażeniem.
Iserith naprawdę boi się mrocznych Eldarów? W sumie to się nie dziwię, ale czy skoro ona ma moc rozwalania światów to dlaczego po prostu nie rozdupi im domu? :D
Zwykle wspominam o tym na samym końcu, ale czasem robiłaś dialogi z wypowiedzi jednej postaci i w praktyce wychodziło np. coś takiego:
Usuń"— Niewiele — powiedziała. — Jeden z tekstów mówił o broni — mówiła powoli.
— Bardzo potężnej i z całą pewnością magicznej. O to im szło. O lokalizację mapy do niej. Była w księdze."
Rozmowy Ise i Arjana takie dobre. Też bym na jego miejscu eksplodowała, gdyby musiała o wszystko ciągnąć ją za język. Mam rozumieć, że za niedługo staną twarzą w twarz z kilkoma mrocznymi? :D I będzie wśród nich ten, który ponoć ma coś naobiecywać, hm?
Ta demonetka wyglądem przypominała mi trochę wiedźmińskiego sukkuba (oczywiśćie tego z gier). Szkoda, że zamiary miała trochę (bardzo trochę*) inne, ale nie mniej sam jej opis to chyba top2 tego rozdziału zaraz za masakrą heretyków.
Ogólnie rzecz ujmując walka z demonetkami wydała mi się trochę dziwna z prostego względu, że żadna z nich nie zainteresowała się Arjanem. Wcześniej był z Elsy i Jormundusem w ukryciu, ale teraz miały go jak na dłoni. Dziwne, że się nie pokusiły. Zinterpretuję to tak, że Elderka im nie dała ku temu okazji :D.
Haha, moment z ziejącą ogniem suką - cudo XDDDDDDD. Dziękuję bardzo!
Cała historia o "przyjacielu" Iserith bardzo mnie zasmuciła :c. Myślałam, że pojawi się ten jej branek, a tutaj on "prawie" nie istnieje od sześciuset lat. Arjan to jednak straszny chujek, że tak to wykorzystał i mam nadzieję, że będzie srogo żałować, że jej narobił tyle nadziei. Niech mu sfajczy jajca jak już się dowie :D. (Oczywiście w środku wciąż żywię nadzieję, że jednak dotrzyma słowa i jakoś na koniec do Ise wróci "przyjaciel". Swoją drogą - zapodasz może jego imię? Czy to zostawiłaś na przyszłość? :D)
LICZĘ NA TO :D
UsuńNo true, do tej pory tak nie było XD Ale wiesz, ja już tak mam, że pozwól mi gadać, to NIGDY nie skończę XD Może ja się po prostu przeniosę z tym, co zamierzałam odpowiedzieć pod tamtym rozdziałem tutaj, żeby się już nie bujać między dwoma postami, chyba będzie wygodniej:D Ale to na koniec :)
HA! Jormundus naprawdę ma moją miłość, bardzo go lubię i lubię o nim pisać, od poczatku miałam wizję ekscentrycznego dziadka ze świrem na punkcie eldarów i bardzo mnie cieszy, że przy tym trwam i że udaje się to zaprezentować zgodnie z moimi wyobrażeniami :D
No co do rodzinki Rigela to trafiłaś w sedno. Znaczy się tak, tu był risercz w postaci zasięgnięcia wiedzy chłopa i on mówi, że własnie Nawigatorzy to takie chujki które sobie wesoło srają na wszystkich łącznie z inkwizycją, bo całe Imperium jest od nich zależne, bo inaczej nie będzie podróży przez Osnowę. Inkwizycję z kolei szlag trafia, bo przecież jak to tak, żeby ktoś śmiał ich lekceważyć, ale prawda jest taka, że akurat Nawigatorzy spokojnie mogą im podskakiwać. Zatem tak, Nawigatorzy to zdecydowanie górna półka ważniaków i "arystokratycznych" śmieci :D
Spokojnie, ja się nie lubię ograniczac do spamu XD Ogólnie nie wiadomo mi nic na temat tego, czy wolno czy nie wolno pokazywać twarz. Ona nie chciała pokazać, bo jednak ma w sobie trochę eldarskiej dumy i nie pokaże twarzy byle mon-keigh, a już na pewno nie tylu naraz, natomiast Arjana rzeczywiście lubi, tzn to może trochę za dużo, ale w zasadzie nie ma go za śmiecia, ale na tym etapie ja to widze tak, że faktycznie zdecydowala się pokazać twarz, bo miał niezły argument, dla kaprysu na tym etapie by nie pokazała, bo ja widze to tak, że to dość intymne i przed byle kim i z byle powodu jej nie zdejmuje. A nosi ją cały czas - tak mówi risercz - na znak tego, że służy Roześmianemu Bogu :)
Jeśli chodzi o Elsy - myślę, że jeszcze będzie miała swój moment, gdzie pokaże się z przyejmniejszej strony, natomiast faktycznie nie jest i nie ma być ona najprzyjemniejszą osobą. Czemu ze sobą są? To pojawi się później. Arjan trochę zgłupiał na jej punkcie, ożenił się z nią, a potem razem pracują, trochę to przyzwyczajenie, a troche wciąż pamięta, jak się w niej przed laty zakochał, natomiast jak ona to widzi nie powiem, bo to będzie istotne fabularnie później :D A jeśli chodzi o zazdrość - w pewnym momencie będzie padało, że ona jest zazdrosna o Iserith, natomiast mimo, że ona to potwierdzi, to to będzie kłamstwo. Elsy nie jest i nigdy nie będzie zazdrosna o Iserith, przynajmniej nie w sensie takim, jak kobieta może być zazdrosna o kobietę przy swoim facecie, zupełnie nie o to chodzi, tak jak tam kiedyś wcześniej mówiłam. Elsy ma swoje powody do takiego zachowania i to się też za jakiś (dłuższy) czas wyjaśni czemu ona tak świruje :D W każdym razie nie ma to nic wspólnego z Arjanem :)
A dziękuję! No wiesz, w końcu powinien być ten sławny grimdark, skoro to Warhammer, toteż się postarałam :D Cieszę sie, że wyszło, bo w sumie niewiele takich scen zdarzyło mi się pisać :)
Nie, Iserith nie boi się mrocznych eldarów, ba, ma ich za świrów i trochę się nimi brzydzi, ale tak poza tym to nic do nich nie ma. Nie chodzi o nich, tylko chodzi o Caeritha, bo przy nim jej psioniczne moce to chuj, i tak nie może ich używać i jeszcze zdycha z bólu. Także ma dziewczyna powody, zeby unikać tego miejsca.
Ojejku, dzięki za wytknięcie, z tymi dialogami (i kiepskim formatowaniem) to wina tego, że jestem ziemniakiem, zapisałam sobie poprawki w PDFie i potem musiałam przekonwertować na .docx i trochę mi rozjechało fomatowanie, no i tego, to chyba miało być oddzielnie. Muszę jeszcze na to spojrzeć, myślałam, że wszędzie to poprawiłam, ale jednak mi uciekło :<
UsuńHe, no ja się dobrze bawię pisząc ich rozmówki XD Trochę im się polepszy z czasem, jak Arjan wreszcie ogarnie, że musi z tym żyć i tego jej powściągliwego odpowiadania nie przeskoczy, ale na razie miota nim jak Szatan XD I tak, będą mroczne eldary w następnym rozdziale. A nawet cały jeden. I tak, właśnie ten :D
No może i racja, że z sukkubem ma trochę wspólnego, natomiast jest to absolutny kanon. I - ciekawostka - jej opis był pierwszą rzeczą, jaką napisałam w tym opku. W ogóle ta scena była najpierwsza :D Zatem tym bardziej cieszę się, ze też się podobała, bo ma już chyba trzy lata XD
Okej, dobra, może masz rację. To znaczy ja to widziałam tak, że one srały na Arjana, bo co im jakiś byle człowieczek zrobi? Poleży, poczeka i potem skasują go w spokoju. Za to one dobrze wiedzą, kim są Soliterzy i dobrze wiedzą, że nikt nie zwalcza ich i innych demonów Slaanesha tak skutecznie i z takim zacięciem jak oni, zatem wiedziały, że chwila nieuwagi i Iserith je rozwali, stąd takie zachowanie. Może po prostu powinnam była wyraźniej podkreślić to w treści.
XDDDDDDDDDDDDDDD tak to jeden z ziemniaczanych momentów Iserith, kiedy totalnie nie ogarnie WTF właściwie te ludzie mówią XD
No to bardzo się cieszę, że to wywołało emocje. Ona z czasem powie o tym trochę więcej - bo to jest w ogóle niezły syf z tym czemu w ogóle on się w tym jej kamieniu znalazł. No Arjan to śmieć w tej chwili, ale spokojnie, przejdzie mu i zmądrzeje za jakiś czas. A co do niej i całej tej sytuacji, to ktoś inny wkurwi ją o wiele, wiele bardziej jeśli o jej "przyjaciela" chodzi, i to co zrobił Arjan to w ogóle nie będzie miało dla niej przy tym znaczenia. Co do niego - wróci, ale nie za sprawą Arjana. Ale nic więcej o tym nie powiem, bo bardzo spojler :D Natomiast jego imię padnie dalej, więc może na razie zdradzać nie będe, natomiast powiem, że jest to autentyczna kanoniczna postać inkwizytora, który został strasznie okaleczony, a u eldarów poszukiwał pomocy, by nauczyli go rozwinąc swój psioniczny talent, żeby mógł dalej jakkolwiek żyć. I oni mu pomogli i zostali przyjaciółmi, tzn to jest legitny kanon, że podróżował z nim jeden Arcyprorok i nauczył go przepowiadać przyszłość. Ogólnie ten inkwizytor jest strasznym fejmem w imperium, niektórzy uważają, że był wspaniałym filozofem, a inni że zawszonym heretykiem :D Nie wiem na ile znasz kanon, ale po samym tym ktoś kto kiedyś się z nim zetknął spokojnie może się domyślić o kim mowa, natomiast jeśli nie wiesz, to z czasem oczywiście się to wyjaśni :D
I teraz odnośnie rozmowy pod tamtym rozdziałem (XD):
UsuńPrzez tę rozmowę o polskim dubbingu w bajkach postanowiłam - jak już oblecimy wszystkie części pottera, też mam hajpa, dzięki XD - katować go Magicznym Mieczem. Nie wiem, czy widziałaś, bo to jest chyba dość niszowa bajka, ale KUŹWA RUBER DDDDDDD: Krzysztof Kołbasiuk zdaje się podkładał pod niego głos i uważam, że to był najlepszy aktor dubbingowy ever. Ruber i Radcliffe z Pocahontas :D I w ogóle do piosenki z Magicznego Miecza, jeśli się zdecydujemy w ogóle na tzw pierwszy taniec na weselu, bo raczej nie jesteśmy tańczący XD, to będzie właśnie do piosenki Garreta i tej laski której imienia nie pamiętam :D W ogóle piosenki tu są takie piękne D: Niesamowicie też podobają mi się piosenki w Anastazji ( w gimnazjum uczyłam się rosyjskiego i nauczyłam się wtedy Once Upon a December po rosyjsku i od tamtej pory to dla mnie jedyna właściwa wersja XD), i fuck, MULAN TO MOJA BAJKA, najlepsza na świecie, serio mój top topów, MUSICIE BYĆ JAK SZALONA RZEKA i już śpiewam cały dzień, pozamiatane XD A z doskonałych piosenek, to o ile sam dzwonnik z Notre Dame mi sie niezbyt podobał, to Hellfire (nie mam pojęcia jaki jest tytuł po polsku) sędziego Frollo jest mistrzowskie D:
XDDDDDDDDDDDDD E tam wysępiłaś na siłę, już się jakiś czas nosiłam z zamiarem pokazania XD Także tylko pchnęłaś mnie do podjęcia decyzji XD Dobra, to słuchaj, tego Pottera mojego nie ma za dużo, a ja i tak będę go poprawiać (choć to po sesji dopiero), bo koleżanka bardzo chce i zawsze mogę go też tobie udostępnić, no bo w sumie czemu nie :D Ale to tak jak mówię, po sesji, bo umieram, dziś co prawda raczej ładnie zaliczyłam sobie równania różniczkowe, ale jeszcze trzy gówna przede mną i w sumie nic na nie nie umiem ;_;
Ale ja trochę też tak mam ze Sveą, to znaczy na pewno ją skończę, bo to jest dla mnie arcyważne opko i moje największe dziecko póki co i to mój cel życiowy żeby ją skońvzyć, natomiast tak jak już mam wszystko obmyślone, tak się odechciało pisac XD Teraz miałam długiego hajpa na warhammera, trochę teraz świruję nad potterem, a na Sveę pewnie przyjdzie czas w wakacje, po praktykach, ale tu nie ma problemu bo mam i tak w cholerę napisane. Ja już tak mam że się regularnie miotam między kilkoma opkami, może życie to wieczny hajp, tylko obiekt się zmienia XD
A co do Twojego bloga - cokolwiek z nim zrobisz, będę wiernie czytać :D
no ta to trochę kicha XDDDDDDDDDD Ale tu po raz kolejny wracamy do tego, co już wiele razy z mojej strony padło - każdy pomysł da się sprzedać, tylko zalezy, jak się go opakuje. A nie ma się co czarować, że akurat potterowski fandom jest pełen kiepskich autorów i trzeba naprawdę mieć fart, żeby dobrze trafć. Co mi przypomniało, że miałam Ci podać perełki z mirriela. Ogólnie mam to na windowsie, ale teraz siedzę na ubuntu i ciągle zapominam przełączyć systemu przy odpalaniu, więc wciąż nie odkopałam, ale przypomniało mi się, że ktoś o nicku toroj bardzo ładnie pisał. I w ogóle na mirrielu są są tzw świstokliki i możesz sobie wyszukać opka które dokładnie cię interesują, np po bohaterach. Fajna opcja :D Ale pamiętam o tobie i jak wreszcie wbiję na windowsa to dam znać :D
A tak btw to ja bym naprawdę bardzo chętnie poczytała o polskich czarodziejach (WINIĘ CZWARTE INSYGNIUM, DA SIE!!!!!!!!!!!), albo w ogóle o jakichkolwiek innych. Moi byli ze skandynawii i w ogóle też regularnie mam hajpa na jakąś ichnią wikongowo-tradycyjną szkołe magii i przysięgam, że kiedyś to napiszę XD
MAM COŚ LEPSZEGO!!!! To wszystko o czym mówisz, to są dzieci szatana, ale wciąż nawet się nie umywają do klasyki gatunku, czyli córek Voldemorta XDDDDDDDDDD Btw podtrzymuję, że na pewno wszystko da się dobrze sprzedać i bardzo bym chciała dożyć kiedyś naprawdę dobrego opka z tym motywem, bo jak żyję nie widziałam, a czytam opka w tym fandomie już 12 lat i jestem pewna ze nigdy z niego nie wyjdę na amen XD
Ach to takie buty. A ja już podejrzewałam, że Arjan kojarzy się jej w jakiś sposób z tym jej "przyjacielem" i dlatego ma takie specjalne względy :D.
UsuńZawsze muszę pytać o to, czego nie można zdradzić, jestem za... zbyt-waląca--prosto-z-mostu-o-rzeczy-za-wazne (na pewno jest na to jakieś piękne określenie, które uleciało mi z głowy, całe skupienie poszło dziś w start fanfiction, więc - elo, logiko komentarza).
No to było fenomenalne! :D Aż mnie ciarki przeszły, ale chyba już o tym wspominałam... W każdym razie czułam obrzydzienie jeszcze wiele akapitów dalej, a to o czymś świadczy!
Dobra, rozumiem. Każdy ma jakąś kontrę xD.
Ja zawsze piszę w programie FocusWriter i tylko robię kopiuj+wklej na bloga. Automatycznie zapisuje w jednym formacie (chyba odt) i nie mam żadnych problemów, bo otwiera ładnie we wszystkim innym (no, prawie, notatnik mnie zawiódł :c) z justowaniem itd. :D. Bardzo polecam.
No, ileż razy on się nie zapowietrzał to chyba nie zliczę xD. Zapomniałam wsponień poprzednio, że czasem sama zastanawiałam się czy Ise naprawdę jest takim pingwinem jak to mówiłaś w komentarzach, bo często to właśnie reakcje Arjana wydawały mi się, że tak powiem, dziwne. Oczywiście to jest na plus, podoba mi się, że sam nie jest taki... "fachowy" w tych rozmowach.
No to gratuluję :D. Naprawdę mi się podobało.
Nie, coś takiego mi wystarcza. Miałam taką myśl z tyłu głowy podczas czytania, ale tak zastanowiło mnie, że ta druga demonetka nie chciała podejść Arjana od tyłu a wybrała Iserith na cel.
A to zacieram rączki na powrót, choć jakiś ukryty pesymista wewnątrz mnie mówi, że może to być w takich tęczowych kolorach jak to sobie wyobrażam.
Niee, ja nie jestem nawet laikiem tego uniwersum, jak byłam dzieciakiem to po prostu nawalałam się orkami XD. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że ta gra nie jest jednoczęściówką a kawałkiem czegoś o wiele bardziej rozwiniętego.
Nie ma za co :D Hajp na Harry'ego zawsze spoko, polecam się na przyszłość.
Ja jestem raczej fanką tych klasycznych bajek, a obecnie mam na celowniku Kubo - dwie struny, ale jak znajdę czas to luknę, bo słyszałam już kilka razy o tej animacji, ale zawsze jakoś tak zapominałam.
Taaak, Anastazja. Choć nie podzielam AŻ takiego entuzjazmu do jej piosenek, to jest to moja ulubiona bajkowa para. Ana i Dymitr są dla mnie doskonali :D. Jedynie Salli i Mike z Potwórów i spółki depczą im po piętach XDDDDDD.
Bardzo chętnie poczytam co nieco, a do egzaminów życzę powodzenia :D.
Przynajmniej masz kilkaset stron w zapasie, ja na żywioł publikuję i teraz żałuję trochę, bo w sumie ty i Carolina zaczęłyście czytać i mi pomagać się rozwijać, a ja tu takiego wielkiego laga mózgu i pewnie trochę minie, nim się wezmę za rozdział drugi.
Dobra, spróbuję wyszukać tego toroja, dzięki wielkie :D. Nie, nie, nie kłopocz się, zalicz te egzaminy na spokojnie a nie się przejmujesz jakimś randomem z bloga XD.
Teraz mi się odmieniło i bohaterka zaczyna jako uczennica Ilvemorny, po czym idzie robić do MACUSY, więc... ech, niezły skok w bok, że tak to ujmę XD. W mięzyczasie trochę interesuje się czarną magią, to taki typ Emmetta Browna z PdP (XD), tylko mniej zbzikowany. No i popiera filozofię Grindelwalda, ale nie w takim radykalnym sensie (NIE JEST RADYKAŁEM, HEHE)
Przecież córka Voldemorta jest już kanonem! XDDDDDDDDD Ja tego "przeklętego dziecka" nie uznaję, nawet jeśli Rowling zaakceptowała ten twór (bo chyba to jakiś mało obeznany fanik napisał).
No ja też chciałabym poczytać dobre opka o HP, ale jak mówię - mam okropnego pecha. A na dodatek bardzo rzadko trawią one o czymś innym niż love story OCxktośtam.
W sumie przyszłam tylko dać znać że dziś jestem bez kompa, także odpisze Ci jutro :D
UsuńDobra jestem :D
UsuńNie, na razie to jeszcze nie ma żadnych względów w sumie :D Ale będzie miał, soon, od następnego rozdziału :D
Ta, nie martw się, ja jestem z tych samych osób, tylko Ty się chociaż bronisz przed spojlerami, a ja autentycznie potrafię zapytać o zakończenie/spojrzeć na ostatnią stronę książki. Ha, często mi się to zdarza XD Ja z jakiegoś powodu bardzo nie lubię niepewności nawet jeśli chodzi o fabułę opek. Bo jak się zaczyna dziać coś, czego się nie spodziewałam, to zaczynam pędzić jak porąbana, i przed to czytam niedokładnie i psuję sobie zabawę. Cała ja.
DOSKONALE :D Tym bardziej mnie to cieszy, bo ponieważ grimdark, to tutaj dość regularnie będą się zdarzały podobne sceny. Nie tak drastyczna, ale też wcale nie delikatna już w następnym rozdziale, który będzie pewnie wtedy, kiedy się go dopomnisz XD
O widzisz, nawet nie wiedziałam o istnieniu czegoś takiego :O Ja zazwyczaj piszę w wordzie, ale w sumie tylko dlatego, że mi wygodnie, bo na windowsie mam worda, a wszystko trzymam w chmurze. Z kolei lepsza i chętniej współpracująca wydaje mi się libra którą mam na ubuntu, ale w sumie na ubuntu tylko programuję, więc rzadko korzystam, no i nie chce mi się wrzucać na chmurę przez Internet ;_; Rzucę okiem na pewno! Ja ogólnie mam swój programik, który jest cudny i mi wszystkoe pięknie formatuje, ale on się jednak bardziej do sprawozdań/artykułów nadaje niż do opka, LaTeX trochę za potężny na justowanie i akapity XD
Znaczy on też, tak, masz rację. Ona jest pingwinem, a on się po prostu miota sam ze sobą, bo w sumie wie, że nie powinien wcale z nią rozmawiać, tylko skasować (albo przynajmniej spróbować), ale jest na to zbyt przyzwoity. Wiesz, o co chodzi? On po prostu zupełnie nie umie się zachować, biedaczek jest bardzo zagubiony, bo cały światopogląd powoli zaczyna mu się sypać.
Ale cieszę się, że zwracasz mi na to uwagę. Już o tym z betą rozmawiałam, a tu wypływa temat po raz kolejny - ja na wiele rzeczy/pytań/zarzutów mam naprawdę dobre i logiczne wyjaśnienia, tylko mnie w tekście nie zawsze wydają się one konieczne/przydatne, a jednak okazuje się, że lepiej jakby były i fajnie, że ktoś mi zwraca na to uwagę, będzie się szlifować :D
TO NIE BĘDZIE ANI ODROBINĘ TĘCZOWE XD Ale trochę będzie trzeba poczekać, bo to dopiero na sam koniec pierwszego "tomu" (będą dwa :D)
Okej, czyli nie pieprznęłam spojlerem XD To dobrze XDDDDDDDD Ogólnie z mojej strony obiektywnie bardzo fajna postać, był bohaterem drugoplanowym w książkach o jednym inkwizytorze i bardzo go lubiłam, potem w jego własnej serii trochę mnie wkurwiał, ale wciąż był fajną postacią, no i absolutną prawdą jest jego przyjaźń z Eldarami, NO WIĘC KTO JAK NIE ON? Szczególnie, że okaleczony tak bardzo, że przekroczyć wszelkich granic nie może. Totalnie bezpieczna pozycja, żodyn inkwizytor się nie przyczepi, ŻODYN XD
Wciąż mam hajpa i wiesz co, zaczęłam sobie w przerwie w nauce poprawiać to opko i nagle poprawki wymknęły mi się spod kontroli i dwa pierwsze "rozdziały" (króciutkie po kilka stron) właściwie napisałam od nowa włącznie z przechrzczeniem bohaterów XDDDDDDDDDD A przechrzciłam ich dlatego, że byli pierwowzorami Sagi i jej rodzinki z drugiego opka, no i wiesz, przypał troszkę, ale za to moją dziewczynkę-kumpelę Syriusza przechrzciłam na Siri, CZY TY CZUJESZ TE ŻARTY SYTUACYJNE? XD Jezu gardzę sobą, powinnam się uczyć XD
UsuńZnaczy ona jest średnia w porównaniu z innymi o których mówiłyśmy, ale jak byłam mała to bardzo lubiłam i do dziś mam sentyment, natomiast muzycznie jest bardzo fajna :D
Znaczy ja muzycznie w Anastazji to ubóstwiam tak tylko Once Upon a December i In the Dark of the Night czy jak to tam szło. Natomiast mnie w ogóle bardzo kręci historyczna Rosja, zatem moja opinia jest nieobiektywna w żaden sposób XD Ale TAK, ZGadzam się totalnie i co do nich, i co do Sally i Mike'a XDDD
A dziękuję, właśnie mi typek od równań różniczkowych napisał, że pyknęłam wszystkie kolosy na 5 :D Jeszcze trzy z jądrówki i elektromagnetyzmu i jestem wolna :D
A co do opka to jak mówiłam - prężnie się poprawia, dam znać jak będę zadowolona i mogę na jakiegoś maila wysłać czy coś :D Ogólnie ja to nazywam alternatywą, czyli wesołym waleniem kanonu, ale wyłącznie w sposób nieistotny dla fabuły książek i jakichś twardych faktów ze świata, tak jak mówiłyśmy. OCki są koniecznością, kocham najmocniej, ale nie rujnują niczego istotnego, spokojnie XD
Spoko, ja Carolinę znam nie od dziś (my to już się nawet na fejsbusiu wystalkowałyśmy XD) i ona rozumie lagi mózgu, ja też rozumiem lagi mózgu i akurat obie jesteśmy z tych, co ZAWSZE wrócą :D Także nie wiń się, nie żałuj, my jesteśmy wierne, cokolwiek zrobisz :D Z dobrym autorem się zostaje na amen. Ale to prawda, dobrze, że wysrałam te paręset stron bo w sumie to niewiele ostatnio piszę. Tzn to u mnie normalne, juz chyba mówiłam, moje życie to niekończące się pasmo hajpów w różnych opkach, po prostu teraz zajmuje mnie co innego, ale pewnie znów jak mnie najdzie to siądę i napiszę z 200 stron XDDDDDDDDDDDD Tak działam XD
E tam egzaminy, nie wyobrażaj sobie że ja się całe dnie uczę XDDDDDDDDDDD CHOCIAŻ POWINNAM XD ale jak przeczytanie notatek z jednego przedmiotu zajmuje mi 11 godzin (autentycznie), to potem już nawet nie mam siły o nich myśleć i i tak się opierdalam/gram/czytam opka XD Tylko na pisanie za bardzo nie mam siły i chęci, CHOCIAŻ jak mówiłam parę stron urodziłam XD Jak mi się przypomni przy włączaniu kompa to Ci zalinkuję moje zakładki.
TO BRZMI DOBRZE, JA TEGO CHCĘ!!!!!!!!!!!! Serio, naprawdę bardzo chętnie bym to przeczytała, albo chociaż usłyszała cokolwiek wiecej, powiesz? :D Ja bardzo bardzo lubię mówić o bohaterach, serio, i w ogóle bardzo się można zajarać taką rozmową, a ja jestem taka gotowa, opowiadaj mi wiecej :D Jak ma na imię, jak wygląda? :D WSZYSTKO :D
UsuńBardzo bliski mi temat, bo mówiłam o moich dzieciaczkach, że to dobre Ślizgony, tylko troszkę im się drogi rozjeżdżają, chłopak zostaje po właściwej stronie, dziewczyna staje po przeciwnej (i ma do tego swoje powody, choć w żadnym razie nie ideologiczne, bo ona ma właśnie silny kręgosłup moralny i to na właściwym miejscu), oba dwa były uczone czarnej magii (bo Durmstrang) i uparcie upierają się przy tym, że to nic złego, że wszystko jest okej tak długo, jak nie wykorzystuje się tego w złych celach. I w ogóle bardzo odstają w swoich poglądach od większości dzieciaków w Hogwarcie. O, i bardzo nie lubią Jamesa, ale to już moja fanaberia, bo ja też go nie lubię XD A, i ja w swoim opku oddaję pokłon i hołd mojemu synowi za którego nienawidzę Rowling, czyli Regulusowi D:
ZAPOMNIAŁAM O TYM SERIO XD w sensie, ja tego nawet kijem nie ruszyłam, nawet nie wiem za bardzo o czym to jest, słyszałam tylko tyle, że był straszni shitstorm, bo hermiona była czarna, no i coś o tej córce też słyszałam, ale w ogóle wyleciało mi z głowy, JEZU JAK KWIKŁAM XDDDDDDDDDDDDDDDD
PS. Jak miałam 11 lat to sama pisałam takie opko, ale na szczęscie ślad po nim zaginął XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Patrzenie na ostatnią stronę książki to akurat obcne mi nie jest. Robię to nawet przy jakichś romansach, które zawsze się dobrze kończą, więc XDDDD.
OdpowiedzUsuńJeśli będą opisywane tak samo dobrze to czekam z niecierpliwością :D.
Ja znałam Focusa od kilku lat, ale dopiero niedawno odkryłam, że potrafi sam z ciebie robić pauzy albo niemieckie cudzysłowy XD. Ale najważniejsze w nim jest to, że zakrywa cały ekran łącznie z paskiem zadań, u mnie to szczególnie istotne, bo łatwo mnie rozpraszają jakieś pierdoły XD.
Ta, rozumiem to doskonale, on dzięki temu jest jeszcze bardziej interesujący. I mam nadzieję, że szybko przeprosi Ise za to kłamstwo! Chociaż znając ją, zapewne nawet nie ogarnia, że to co zrobił, było nieodpowiednie XD.
W książkach też nie zawsze wszystko mówi się wprost, ale tutaj przynajmniej mogę zapytać w komentarzach, więc odbiór tekstu nie jest jakiś niejasny :D.
Siri? Seriously? SIRIOUSLY!
A to gratuluję :D
Spoko, spoko, mnie tak te alternatywne historie nie rażą, no chyba że jak mówiłam, mają z Harrym Potterem tyle wspólnego co ja z grą na rodeo albo ktoś robi z kanonicznych postaci jakiś błaznów. Myślę, że nie masz się czym martwić XD
Kurcze, dwieście stron to jest dla mnie niebotyczna liczba. Ja na raz potrafię napisać jedynie jakieś siedem tysiaków słów, a mój rekord to dyszka i nic ponad to XD. Szanuję.
Wczoraj znalazłam i poczytałam sobie historyjkę o Lily, która przeżyła atak Voldemorta i powiem ci, że byłam baaaardzo mile zaskoczona. Ale przeczytałam tylko połowę, bo emocje opadły po bitwie o Hogwart XD.
Ja też się zawsze zdecydowanie ZA bardzo ekscytuję bohaterami. To jakieś zboczenie, bo jak mi ktoś da gadać to mogę go zamęczyć, więc lepiej uważaj XD.
Imię to oczywiście PETRA. Było do przewidzenia. Wygląd w sumie wciąż nieustalony, choć pierwszy rozdział już napisałam XD. W każdym razie zmieniając ją na uczennice Ilvermorny musiała się pozbawić zajebistej sceny z wschodniej europy, która miała być wstępem. Miała się natknąć na młodego Grindelwalda, który by ją "nauczał" (w zdecydowanie niepedagogiczny sposób) pojedynkowania się i byłaby wzmianka o kłanianiu się przeciwnikowi. Wieem, coś już było, ale i tak wydaje mi się to świetnym pomysłem, bo Petra próbowała go wykpić, mówiąc że takiemu ścierwu się nie należy pokłon. No i tam już nie zagłębiając się w szczegóły, po kilku latach ona go odnajduje i pod fałszywą tożsamością mu się przedstawia jako Petra GREETING, licząc że się domyśli - wiem, iks de z moich posranych pomysłów XD. Jak to teraz piszę to wydaje mi się to takie śmieszne XD.
Ale już odpuszczając Petrę, to przy okazji cię zapytam o narracje. Mianowicie napisałam ten pierwszy rozdział w pierwszosobowej, czasu teraźniejszego, po czym... zmieniłam ją na pierwszoosobowy, czas przeszły, aż... zmieniłam na trzecioosobowy personalny i jestem w kompletnej kropce XD. Serio, najbardziej ubóstawiam pierwszoplanówkę z teraźniejszym, ale tam wymaga się takiego skupienia, że boję się, że (więcej że) to zawalę po całej linii. Doradzisz mi jakoś w tej kwestii? Dlaczego wolisz czas przeszły (wspominałaś, że Sveę też chciałaś pisać z jej punktu widzenia), bo mój pamiętnikarski wychodzi trochę za szczegółowo i wiem, że wychodzi to nienaturalnie :c.
Ej, to brzmi zajebiście. Takie moralizatorstwo to temat, o którym uwielbiam czytać, bo umiejętnie przedstawione, praktycznie samo ci nakręca akcje, a i zawsze ma się jakiś konflikt zdań z kimś, więc tym bardziej mnie zaitrygowałaś :D. I Regulus, którego nie mam pojęcia, za co lubię XD. Normalnie nie lubię takich wypierdków, którzy nie zdają sobie sprawy z konsekwencji decyzji, ale on jest taki jakiś... wyjątkowy.
Ja tam wiem niewiele więcej od ciebie XD. Nawet nie chcę czytać streszczenia, bo wiem, jakie to będzie słabe. Córka Voldemorta i Bellatrix, która nie wiadomo kiedy się urodziła i co się z nią działo... to nie mogło się dobrze potoczyć.
Ciii, nic nie mów. Ja tego nie przeczytałam.
Ach i zapomniałam dodać wzmiankę o piosenkach z animacji. Mianowicie o moim nowych-starym odkryciu pt. Błyszczę z Vaiany, skarb oceanu. Uwielbiam ten tekst po prostu XD
OdpowiedzUsuńEJ JA TEŻ HIGH FIVE. I opka na Internetach mają tę zaletę, że nie mogę tego zrobić XD Ale znowu właśnie, można robić to co my tutaj uskuteczniamy i jest to jakiś substytut oglądania ostatniej strony, z tą zaletą, że ktoś dozuje informacje tak, żeby nie zrujnować Ci zabawy XD Bardzo mi pasuje taki układ, uwielbiam jak ktoś mnie pyta o rzeczy, ale chyba jeszcze bardziej ja kocham pytać innych o ich rzeczy :D
UsuńYAAAAAAAAAAAAAAAAY Zaraz sobie go ogarnę, jak już urodzę Ci odpowiedź i trochę odżyję. Kupiłam sobie kilo czereśni, zjadłam je wszystkie. Ale mam okropne problemy z trawieniem (jestem trochę wybrakowana, to i owo mi wycięli), więc zdycham na ból żołądka od paru godzin, ale wiesz co, nie musze się dzięki temu uczyć, hehehehehe. Tak, powiedziałam to tylko po to, żeby się podzielić swoją radością, że mogę olać to nudne gówno na poniedziałek XD I w ogóle jest mi przykro, bo mam w poniedziałek urodziny i będę musiała pisać chyba najbardziej gówniany egzamin w mojej czteroletniej karierze na tej uczelni ;_; smuteczek. Ale okej, koniec moich żali i offtopa XD
Nie no takie rzeczy by ogarnęła, ona jest bardzo zasadnicza w kwestii robienia komuś jakichś chujowych numerów, no i wiesz, takie kłamstwa to i u ludzi i u eldarów raczej są równie chujowe XD Tyle tylko, że ona to stara dupa, no i wiesz, swoje przezyła i raczej nie wpadnie w taki szał, w jaki każdy normalny człowiek na jej miejscu by wpadł. Zresztą ona gdzieś tam w środku i tak mu nie wierzy :P Ale Arjan już za niedługo jej to wszystko odrobi :D
No niby w książkach jest nie wprost, masz rację, ale wiesz, też powinno być na tyle jasno, żeby czytelnik sam mógł dojść, tak mi się zdaje. Znaczy ja chętnie na pytania odpowiadam, wiesz, ale autora p r a w d i w e j książki nie zapytasz, więc może jednak coś tam powinnam mocniej zdziałać. Znaczy teraz to już sobie dam z tym spokój, ale na przyszłość będę się mocniej pilnować.
TAK XD W ogóle smutek bo po angielsku byłoby jeszcze lepiej. Ale mam już nawet w którymś rozdziale rozmówkę w stylu:
"-Siri?
-Co chcesz, Siri?
-Nie mów tak do mnie.
-Tak masz na imię.
-Nie, to TY masz tak na imię." XD
BĘDZIE WIĘCEJ.
No mam nadzieję :D Ja jakby wiem, że OCki to w sumie grząski grunt, bo to takie onetowo-blogasiowe, ale co tam, po raz kolejny powtarzam, że wszystko da się dobrze sprzedać :D A prawda jest taka, że miałam zawsze duży fun pisząc o moich dzieciaczkach (obecnie są przechrzczeni na Siri i Sola Voldenów - i Sol się powtarza z pewną postacią ze Svei, ale zdecydowałyśmy z koleżanką, że w dupie z tym, piękne imię i ma zostać XD). Działam sobie właśnie i prężnie poprawiam rozdziały :D
Tysiaki słów nic mi nie mówią (wcale nie zwracam na to uwagi), ale moim rekordem jest 46 stron Calibri wielkość 11 od rana do rana następnego dnia, ale to było zdaje się przed studiami, hehe, najdłuższe wakacje życia i tak dalej, i to było w tym historycznym opku, a coś bardziej aktualnego to 33 strony Svei napisane od 7 do 20 w środku ostatniej zimowej sesji XDDDDDDDDDDD bo ja te 900 stron napisałam w sumie od listopada do końca stycznia, czyli w trzy miesiące XD Ale widzisz, odpieprzam coś takiego, a potem pół roku nic w fandomie nie napiszę. I za pół roku znowu wysram 900 stron XD Tak to już u mnie wygląda. A chyba wolałabym pisać po troszku, a regularnie.
Nie, naprawdę, niektóre opka są super, a na Mirrielu naprawdę na ogół poziom jest wysoki, chociaż to prawda, ja tez od paru opek odpadłam, bo było X czasu super, a potem mnie znudziło i nara XD
UsuńNIE SPOKO JA TO BIORĘ NA KLATĘ :D I w ogóle teraz mogę to powiedzieć JA CIĘ PROSZĘ JA CHCĘ ŻEBY TA SCENA JEDNAK BYŁA, widzę to przed oczyma duszy mojej i totalnie to kupuję, po prostu to-tal-nie, a zawsze, zawsze, bohaterki, w sensie kobiety, na dzień dobry mnie wkurwiają, a tą jedną sceną pozamiatałaś i Petra ma całe moje serce :D I w ogóle dogadałaby się z Siri, Siri to taka niepozorna laleczka, która umie się do wszystkiego przystosować i sprawiać dokładnie takie wrażenie, jakiego się od niej oczekuje, ale jednocześnie wielu śmierciojadom śmiało pluje w twarz (tak, będąc jedną z nich), a paru nawet autentycznie się jej boi. Ale tylko paru, i raczej tych mniej szurniętych, bo na takiej Belli czy innych takich Siri nie robi wrażenia i sprawia raczej wrażenie ujadającego szczeniaczka, wiesz o co chodzi. A inna sprawa jest taka, że oczywiście można mieć różne wyobrażenia Grindelwalda, ale moje jest takie, że to co mówisz, takie kpienie z niego, w moim jego wyobrażeniu jest absolutnie do kupienia, bo to był człowiek z ideą, a nie zakompleksiony śmieć który po prostu pragnie władzy (sorry, Voldi). Voldemort jest w sumie sztampowy i nieciekawy w porównaniu z moją wizją Grindelwalda. Także może pomyśl o powrocie do tej sceny, na przykład po ukończeniu szkoły? A bo właśnie, u mnie na przykład większość opka rozgrywa się już po ukończeniu Hogwartu, ja przez ostatnie dwa lata tylko przelatuję, żeby zrobić jakiś konkretny zarys, ale właściwa akcja ma miejsce po wszystkim.
PS. PETRA GREETINGS JEST ŚMIESZNA XDDDDDDDDDDDDDD
Znaczy ja przede wszystkim wolę pisać w pierwszej osobie, czas jest drugorzędny, ale pierwsza osoba przede wszystkim. Dlatego, że dużo łatwiej mi pisać w taki sposób, w jaki się myśli, w jaki ktoś by o sobie mówił, niż w osobie trzeciej, która mnie osobiście w moim wykonaniu wydaje się sztuczna i nienaturalna. Więcej naturalności widzę w pierwszej osobie, a postacie z automatu wydają mi się bardziej wiarygodne. Natomiast jeśli chodzi o czas, to ja po prostu jestem przyzwyczajona do czasu przeszłego, ja bardzo nie lubię i nie umiem się pilnować, i kiedyś przyznam próbowałam teraźniejszego, bo bardzo mi się ta forma podobała, ale nie umiałam się upilnować na tyle, żeby nie przeskakiwać do przeszłego, i ot, tyle. Mnie się wydaje, że najważniejsze to pisać w tym czasie i w tej osobie, w jakiej najbardziej Tobie to podchodzi, bo przynajmniej w moim wypadku to się z automatu przekłada na autentyczność, bo jako autorka lepiej się wczuwam. I ok, czas teraźniejszy jest ewenementem, ale zdaje mi się, że Igrzyska Śmierci (czytałam je jakieś 7 lat temu) były tak pisane, prawda? I bardzo mi się osobiście podobało. Także jak tak Ci dobrze i tak czujesz, to śmiało, ja zachęcam, bo wydaje mi się jak mówiłam że najważniejsze, żeby Tobie się jak najlepiej pisało, by czytelnik też od razu to widzi. A od siebie powiem, że czytałam kiedyś właśnie potterowski fanfik W DRUGIEJ OSOBIE i chociaż pisanie w ten sposób musiałoby być bardzo męczące, no i oczywiście nie nadaje się do dłuższych form, to bardzo mi się podobało i bardzo osobiście to do mnie trafiało. A jeśli masz ochotę, to ja mogę bardzo chętnie rzucić okiem na ten rodział, który urodziłaś (NAWET JEŚLI NIE MASZ NIC PRZECIW TO Z NAJWIĘKSZĄ CHĘCIĄ NALEGAM :D) i po prostu mogę Ci wtedy powiedzieć, co z tą narracją i jak ja to odbieram :D
JA TEŻ KOCHAM MORALIZATORSTWO! I Siri jest super do tego, bo ona jest jak kot, wiesz, zawsze chodzi swoimi ścieżkami, nikomu z niczego się nie tłumaczy i nie uznaje za stosowne wyjaśniać, a nie jest głupia, tzn rozumie konsekwencje swoich czynów i doskonale rozumie, jak się skończy, jeśli dołączy do Śmierciożerców, ale wie i rozumie, że w zaistniałej sytuacji (która trochę jest spojlerem, ale nie bardzo) jest to po prostu mniejsze zło, bo liczy na to, że samemu się upodlając i robiąc to całe gówno, może kogoś uratować. I potem obczaj - Syriusz, z którym się bardzo przyjaźniła, i któremu złamało to serce, a którego ja widzę jako osobę, dla której nie ma wyjaśnienia dla czegoś takiego, potem Sol, który miał jej to okropnie za złe, ale nie potrafił stanąć do końca po właściwej stronie, bo to by oznaczało stanięcie przeciw siostrze, rodzina i przyjaciele, którzy wiedzieli, że ona jaka jest taka jest, ale wie co jest dobre, a co złe - i nie dla każdego jej powody są wystarczające, by ją usprawiedliwić. Lubię takie dramy i naprawdę lubię dodawać wielowymiarowości i tym złm i tym dobrym, bo wiadomo, Harry jest dla dzieci, ale w Prawdziwym Życiu nie ma tylko dobra i zła, co w ogóle moim zdaniem fajnie Rowling pokazała ostatecznie na Malfoyach, którzy trochę byli śmieciami, ale nie byli tak naprawdę źli, bo miłość do rodziny była ważniejsza niż cokolwiek innego. No i właśnie Regulus, którego ja osobiście widzę tak, że ja dołączał do Śmierciożerców (a miał chyba 16 lat z tego co kojarzę?) to był dokładnie taki jak mówisz, głupi i kompletnie nie rozumiejący co robi i jak to się skończy. A potem, wciąż jako młody gnojek, wykiwał wszystkich i wcale nie był taki oczywisty, bo przecież Syriusz źle o nim mówił, a jak się okazało on miał serce po właściwej stronie. I w ogóle chcę tylko powiedzieć, że mnie jest niesamowicie przykro, że Syriusz nigdy się o tym nie dowiedział. I jeszcze nie wiem jak rozwinę fabułę, ale może i się jednak dowie, przynajmniej w jakimś stopniu, a może w ogóle popłynę, zobaczymy :D
UsuńCOOOOOOOOOOOOOOO ONA BYŁA CÓRKĄ BELLI XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Jezu najgorszy ship ever, serio XD Totalnie nie łykam Voldiego i Belli, ale Voldi dla mnie w ogóle jest nie bardzo do takich wątków, no chyba że za młodu, to okej, kupiłabym dobrze napisane. ALE NIGDY NIE WIDZIAŁAM DOBRZE NAPISANEGO.
A widzisz nie znałam tego, zaraz biegnę popatrzyć :D
No ja to samo, mogę pytać w nieskończoność o byle pierdołę, która mi utkwi w pamięci i robię to do tego stopnia, że zapominam często o czymś związanym z głównym wątkiem...
OdpowiedzUsuńMasz urodziny, powiadasz. Wysłałabym ci czekoladę, ale poczta emailowa nie ma w pakiecie przesyłek materialnych. Ale zapamiętam i zaspamuję ci jutrzejszego dnia! :D
Z tej strony do tego nie podeszłam i teraz mi wstyd, bo kompletnie zapomniałam, że ona ma te kilkaset lat więcej na karku i ma jednak trochę doświadczenia z ludźmi, mimo bycia wyrzutkiem. Aż jestem ciekawa jak Arjan to zadośćuczyni.
Wiesz, ostatnio coraz częściej wpadają mi w łapy książki, które jednak nie spełniają w tej kwestii twojej definicji "prawdziwej" książki. Próbowałam czytać jakichś mniej znanych autorów i w pewnej chwili zastanawiałam się, czy aby na pewno ktoś to przejrzał przed wydaniem. Już ci wspominałam o mojej UKOCHANEJ książce-gównie pt. Piekło Gabriela. Zaspoileruję ci, bo szczerze wątpię, abyś była taką masochistką jak ja i przeczytała całą trylogię XD. Otóż dziewucha (czyt. nieśmiała dziewica, nieświadoma swojego piękna, pomocna, dobra, niewinna itd.) idzie sobie na studia, gdzie jej profesorem (oschły buc, plujący na biednych, ironizujący, m e n s k i, przystojny itd.) jest człowiek, w którym się podkochiwała i, który również był w niej zauroczony. Spotkali się tam KIEDYŚ w nastoletnim wieku (tzn on był chyba starszy kilka lat) i razem udali się do lasu (tak :D), gdzie spędzili noc (nic z takich rzeczy!) i nad ranem ona się obudziła, jego nie było i okazało się, że... zapomniał o tym. Wmówił sobie, że to były halucynacje, z tego co pamiętam XD. Ogólnie przez cały czas były nawiązania do piekła Dantego, bo on z tego wykładał, ona to lubiła, bo on to lubił i takie tam, i w którymś momencie poziom lukru sięgał zenitu, a Gabriel, tudzież archeotyp "menszczyzny" - według autorki - zaczyna nazywać bohaterkę (niestety moją imienniczkę, ubolewam mocno xD) "swoją BEATRYCZE". Dodać do tego takie wzmianki jak "o-bogowie-wszystkich-dziwic" albo "o-bogowie-wszystkich-studentow-ktorzy-costam" (tak, tam jest tego od groma i dokładnie w takiej formie) to chyba łatwo sobie wyobrazić jaki poziom ma ta książka. Ale wracając do meritum (XD), chciałam ci tylko powiedzieć, że nie masz się czym martwić, bo twoja historia przebija poziomem naprawdę wielu autorów, z któymi miałam do czynienia, a którzy jakimś cudem osiągneli sukces.
Tak, aż się prosi, żeby coś takiego wstawić XD. Ale niestety ja jestem ziemniakiem z angielskiego. Tak mi się wydaje, choć maturę niby z tego zdałam, a wciąż nie wiem jak XD.
To jest doskonałe XDDDDDDD Muszę to przeczytać!
Sol to zajebiste imię, miałam też w Ablu komuś je dać, ale to miał być... bóg XD. Chyba domyślasz się czego. W każdym razie Sol brzmi świetnie, nawet lepiej od Siri, choć kojarzy mi się z kimś spokojnym, ułożonym, a jej imię właśnie z taką upartą dziewczyną, jak powiedziałaś kotem, który łazi własnymi ścieżkami i nie daje sobie w kaszę dmuchać.
Ja w Focusie mam właśnie tylko słowa, a strony to różnie mi liczą, bo lubię się babrać z czcionkami zanim zasiądnę na poważnie do pisania. Pisanie regularne to zło totalne. Ludzie tam spamują, żeby pisać na dzień x słów i takie tam, ja tego nie kupuję. Jest tydzień, że napiszę sobie pomysł, czyli jakieś 3-4 zdania, a są takie, że siedzę i tylko piszę, często do trzeciej nad ranem, bo w nocy mam jakiś przypływ weny, zwłaszcza jak muszę kolejnego dnia wstać wcześnie rano.
UsuńNo właśnie ubolewam, bo nie wiem jak to zrobić, więc wielki smutek. I się z tobą solidaryzuję, bo ja też nie znoszę dziewczyn w rolach głównych, bo czymś zawsze mnie zirytują, a to bucerą tak po prostu, bez powodu, a to super nieśmiałością albo już samym faktem, że nie myślą, a najgorzej jak narrator mi wmawia jaka ona jest doskonała, a ani razu mi tego nie pokazuje. Odpuszczam po czymś takim i uciekam jak najdalej.
Z ust mi to wyjęłaś :D. Voldi to słabiak, okropny flak i nudziarz, zero emocji w nim. A Grindelwalda zawsze wyobrażałam sobie jako stoika, rasistę, ale przede wszystkim osobę o wielkiej charyzmie, która potrafiła zjednać sobie ludzi, bo jego tak naprawdę czarodzieje się nie obawiali. W sensie nie wzbudzał w nich takiej trwogi jak Voldemort, nie miał przydomku Sama-Wiesz-Kto, on chciał czarodziejów na pietestale i przelewanie ich krwi to była taka ostateczność, "dla większego dobra". No ale muszę dodać, że jednak miał w sobie coś z okrutnika i potrafił nie szczędzić czarnej magii, ale na pewno nie był szaleńcem jak Voldemort, który nie widział żadnych granic.
Chyba właśnie będę musiała wybrać ten, co ty - czyli przeszły, pierwszoosobowy. Personalny odpada, bo choć w Ablu mi to pasowało z prostego względu, że siedzenie w jego i Derecha głowie było czymś bardzo problematycznym, tak u Petry raczej nie będę miała takowych barier. A w teraźniejszym pisałam całe opko na jakieś 500 stron (mój rekord chyba), po czym się skapnęłam, że robię to źle i rzuciłam to w cholerę xD. Wstawiałam jakieś idiotyczne "pomyślałam, że jestem głodna" zamiast "zjadłabym coś" i teraz mam okropnego stracha, że to się powtórzy XD. Najwyżej mój pamiętnikarski będzie zbyt sczegółowy, ale zawsze mogę się zasłaniać, że Petra wkładała swoje wspomnienia do myślodsiewni czy inne dzikie węże XDDDDD.
Nigdy nie czytałam niczego w drugiej osobie i podziwiam ludzi, którzy to robią, bo bym za cholerę nie dała rady tego pociągnąć.
No, obecnie trochę go modyfikuję, ale jak skończę to z chęcią poproszę o opinię xD.
Uwielbiam szarość w bohaterach, jednowymiarowi złoczyńcy mnie nie rajcują, ale ci co mają drugie dno, od razu otrzymują moją aprobatę :D.
No mi też szkoda, że Syriusz umarł z myślą, że cała jego rodzina była zapatrzonymi w Voldemorta śmieciami. Regulus zasłużył na jakąś wzmiankę lub wyjaśnienie pośmiertne, że tak jak Severus próbował na swój sposób walczyć ze złem.
Tak XDDDD Teraz doczytałam, że urodziła się jakoś przed bitwą o Hogwart w dworze Malfoyów XDDDDDDDD Jeszcze Riddle po tym powstaniu z martwych był wyglądem bliższy wężowi niż człowiekowi, więc ja nie mam pojęcia jak to rozumieć. Może ta córka w kapuście dorastała.
Sporo osób kręci nosem, ja w sumie też, bo od x nowych animacji główne bohaterki mają jeden i ten sam głos, no zrzygać się idzie. Megan z Herkulesa, Mulan, Fiona ze Shreka albo Dori z Gdzie jest Nemo? miały takie charakterystyczne barwy, a teraz to ja nie odróżniłabym kompletnie Roszpunki, tej Elzy z Krainy Lodu albo właśnie Vaiany XD.
TAK, to jakbym słyszała o mnie XD Ale ja uważam że detale robią historię, w sensie, jak się na takich skupiam i drążę, to znaczy, że jest fajnie :D
UsuńA to może i dobrze, że nie przesyła czekoladek, bo w sumie to próbuję się odchudzić, zanim zacznę szyć suknię ślubną XDDDDDDDDDDDDDD Chociaż kiepsko mi to idzie, bo urodzinowy chińczyk musi jutro być XD
A no widzisz, to jednak warto drążyć :D Tak, ona wiele rzeczy przyjmuje ze stoickim spokojem mimo, że każdy normalny człowiek by się wkurwił/załamał/cokolwiek. Zresztą umówmy się, że jak od 600 lat nosić przy pasie duszę swojego chłopa, który był dodatkowo tak okaleczony, że latał sobie w fotelu za polem statycznym, żeby w ogóle móc żyć, to wiesz, mało rzeczy robi na Tobie wrażenie XD
Ej ale ja mam to samo odczucie. W sensie, może to nie jest AŻ TAKA gównoliteratura, ale ostatnio (z rok temu) koleżanka namówiła mnie na Sarę J. Maas od Szklanego Tronu i Dworu Cierni i Róż. Tumblry i instagramy szaleją na punkcie tych książek, to mówię dobra, przeczytam, będzie fajnie. Na dzień dzisiejszy przebrnęłam przez dwa tomy Tronu i 40 stron Dworu i nie z braku czasu, a po prostu z powodu tego, że TO JEST KUŹWA TAKIE NUDNE I ŹLE NAPISANE ŻE BRAK MI SŁÓW. W sensie czaisz, te takie tumblrowe dialogi i w ogóle były bardzo zachęcające, po nich postacie wydawały się strasznie wyraźnie zarysowane i w ogóle I W KSIĄŻCE W OGÓLE TEGO NIE CZUJĘ, w ogóle, tylko Celaena dokładnie tak jak ją pisza jest sobą zachwycona, tylko wszyscy piszą o tym jak o zalecie budującej samoocenę, ale dla mnie jak czytałam to jest po prostu żałosne i wkurwiające. I w ogóle jeśli przez dwa tomy nie odczuwałam zupełnie nic czytając, to uznałam że szkoda mojego czasu na dręczenie tego dalej. No nie, serio. Nie rozumiem, skąd fenomen tych książek, a to są podobno jakieś bestsellery i w ogóle best young adult fantasy ever. No chyba to jest gruba pomyłka, serio. A hejtuję tak, bo koleżanka tak to zareklamowała, że kupiłam całą serię w ciemno. I teraz musze chyba sprzedać ;_; Natomiast nie jest to zdecydowanie ten poziom literatury co ta Twoja seria XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD (Wyguglałam, a więc wiem już jak masz na imię, hehe, no to żeby było uczciwie, to ja jestem Daria :D) Kwikłam, ale nie oceniam, bo moja Saga o Ludziach Lodu to podobny typ, tylko że akurat tam uważam, że fajnie było to przeczytać będąc naprawdę młodą dziewczynką, bo bardzo mi to ukształtowało pogląd na pewne sprawy i w sumie dziś uważam, że ten pogląd jest bardzo dobry i na pewno serdecznie poleciłabym te książki własnej córce, a Gabriel nie wygląda na coś co bym poleciła XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Bo ogólnie Saga była taka, że no owszem, to były erotyki dla gospodyń domowych, ale wszyscy bohaterowie byli tacy naprawdę autentycznie uroczo idealni, naiwni, szlachetni, i wcale nie mówię tego w negatywnym znaczeniu (bardzo bym chciała, żeby Svea tak długo, zanim jej charakter się nie posypie, była tak właśnie odbierana, ale wiem, że takie rzeczy graniczą z cudem XD), jak się bierze poprawkę na to jaki to rodzaj literatury to naprawdę przyjemnie się to moim zdaniem czyta, no i jak mówiłam, to próbuje nieść ze sobą pewne wartości, które są okej dla dziewczynki która dopiero zaczyna się dowiadywać czegokolwiek o takich sprawach, także w sumie, mimo że gówno, to ja serdecznie polecam XD
Natomiast tak, masz rację, ostatnio dużo nie czytam, ale na ogół czytam rzeczy z polecenia, zatem zazwyczaj jestem bardzo zadowolona, ale jak się za coś biorę sama to często trafiam na takie ścierwa, że naprawdę zadaje sobie pytanie CZEMU KTOŚ TO WYDAŁ. I jak sobie to uświadomiłam, to nie trace nadziei, że kiedyś uda mi się coś wydać :D I w ogóle strasznie mi miło, że we mnie wierzysz <3 Ale tak nieskromnie powiem że czytam Warhammerowską literaturę, bo lubię ten świat, ale kuźwa to jest takie gówno że naprawdę sama mam świadomośc, że akurat to opko jest milion razy lepsze od książeczek tam wydawanych, serio, tam jest chyba tylko dwóch naprawde fajnych autorów z prawdziwego zdarzenia (btw jeden pisał o chłopie Iserith), a reszta to chyba ludzie wynajęci do pisania jakiejś konkretnej fabuły na zlecenie. No naprawdę słabe jest to wszystko XD
UsuńXDDDDDDDDDDD Nie no ja kocham Siri i Syriusza, jak publikowałam kiedyś-kiedyś, to wszystkie czytelniczki już zacierały rączki na romans, a tu zonk, nie ma i nie będzie, ja po prostu nie akceptuję syriuszowych romansów w absolutnie żadnej formie, bo każda z jaką się zetknęłam była do tej pory beznadziejna. Ale za to przyjaźń kwitnie mocno i Syriusz w końcu, po wielu latach, zacznie reagować na "Siri", i jak ktoś woła "Siri", to oni oboje podnoszą głowy, bo w sumie nie wiadomo o które z nich chodzi XD
No i mój Sol dokładnie taki jest, on jest poukładany, tzn Siri też nie jest jakąś ekstrawertyczką, ona po prostu jest bardzo harda i lubi czasem coś głupiego odpieprzyć, to on jest tym, który stara się ją kontrolować, chyba że akurat widzi smoki albo trolle, to role się zamieniają, bo Sol ma świra na ich punkcie, Siri nawet mówi o nim, że kiedyś trolle go albo rozgniotą, albo adoptują XD Także tak, oni są dokładnie tacy, jak ich odbierasz :D
Ta, wiadomo jaki bóg, ale BTW to ja też Ci powiem kto w Svei ma na imię Sol - jej syn XD Natomiast pozwalam sobie spojlować, bo on się pojawia właściwie tylko w jednej czy dwóch scenach, i to w krótkim opku parę lat po właściwej fabule, zatem tu ustawa go jakby nie przewiduje, ale to opko pewnie też po wszystkim wrzucę :D
Znaczy nie, ja tez uważam, że takie ciśnięcie na "napisz tyle a tyle stron dziennie" to totalna głpota, bo to moim zdaniem budzi poczucie winy i w końcu pisanie zupełnie od tego obrzydnie. Ja tam nie napisałam w sumie nic od prawie miesiąca i żyję XD Popiszę sobie za tydzień albo dwa, jak się pozaliczam albo jak sesja się skończy, bez przesady, nikt mnie nie goni, ja wychodzę z założenia, że to ma mi sprawiać przyjemność, a nie być kolejnym przykrym obowiązkiem. A co do kobiet to mam to samo, ale co najgorsze mnie się ciężko pisze kobiety. Tzn Iserith na przykład spoko, ale na ogół to nie jest z jej punktu widzenia, a to co innego. Za to Siri lubię, bo ona ma charakter, podobnie jak Sagę matkę Svei, ba, uważam, że to moja najlepsza postać ever, ale to wyjątek XD Na ogól naprawdę tego nie lubię, zresztą zobaczysz, że w Svei prawie nie ma kobiet. Jest Sigrun, ale ona się snnuje tylko od czasu do czasu, potem jeszcze elfka Lucatiel i zonk, na tym w sumie koniec. Naprawdę nie lubię i nie umiem pisać kobiet.
No to o Grindelwaldzie z ust mi wyjęłaś, dokładnie tak go widzę. przede wszystkim nie uważam, żeby był takim zakompleksionym dupkiem jak Voldi, Voldi by kpiny płazem nie puścił, a Grindelwald moim zdaniem tak i to go czyni ciekawszym, bo villain, którego jedyną odpowiedzią na wszystko jest zabijanie jest nieciekawy. No i umówmy się, że Voldi nie ma wizji. Tzn Rowling próbuje wmówić, że ma, ale dla mnie to nie jest przekonujące i on chce jedynie władzy, a Grindelwald, jak oczywiście bardzo niefajne by jego poglądy nie były, w moim wyobrażeniu był idealistą, a tacy idealiści z wizją są dla mnie interesujący z założenia.
E, nikt nie mówi że jest tylko jedna właściwa narracja w takim a takim czasie/osobie. Jakby nie chcę mówić w ciemno, wypowiem się jak przeczytam, ale jak to będzie płynnie napisane to to dla mnie może wcale w niczym nie przeszkadzać, także wiesz, nie wczuwaj się za mocno :D Ja strasznie żałuję, że piszę Sveę w trzeciej osobie, ona by miała o wiele więcej życia i osobowości w pierwszej. O WIELE. A wiem, bo pierwsze 15 stron tak napisałam. No żałuję mocno, nie wiem czy kiedyś nie siądę i tego wszystkiego nie poprawię ;_; Nie warto odchodzić od tego, co się lubi, taki z tego morał.
UsuńKONIECZNIE CHCĘ <3
No to dokładnie podzielam w tej kwestii twoje zdanie. Wielowymiarowi villaini zawsze w cenie i przez to, jak juz jestesmy przy Voldim, to on nigdy, przenigdy mnie nie jarał. ZA TO STRASZNIE JARAJĄ MNIE NP SAURON I MORGOTH TOLKIENA jezu nie wiem na czy w ogóle lubisz, a jeśli tak to czy i na ile zabrnęłaś kiedykolwiek w Silmarilion, ale on są serio moimi villainami numer jeden ever <3
TAK. Totalnie. Bo nie uważam za wystarczające, że Stworek to wykrzyczał wszem i wobec. Serio, Regulus okazał się mądrzejszy, cwańszy i odważniejszy od większości bohaterów, a Syriusz umiał tylko go obsmarować po tych wszystkich latach i to jest bardzo przykre, bo ja osobiście lubię myśleć, że Syriusza bardzo bolało to, co się stało z nim i Regulusem, ze ich drogi się rozeszły i że byli tacy inni, ale w głębi serca do samego końca go kochał, tylko w taki sposób przed sobą i wszystkimi innymi musiał to ukrywać, bo jak, Syriusz Black miałby tęsknić za małym głupim śmierciojadem? Nigdy. I tak go piszę (ogólnie piszę głównie z punktu widzenia czterech postaci, Siri, Sola, Syriusza i Regulusa, sporadycznie jeszcze Barty'ego Chroucha i Evana Rosiera, ale to mniej), że on nigdy tego nie przyznał, ale bardzo cierpiał z powodu brata.
CZEKAJ CO XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD Nie, jezu, nie mogę, kuźwa, aż chłopu powiedziałam, siedzi z taką zdegustowaną miną, że aż kwiczę XD Ja nie wierzę, serio, w ogóle NIE, totalnie nie kupuję, serio, ja nawet kiedyś miałam ambicję napisania o Riddle'u i jakieś jego lasce, już Ci mówię jak to było, bo to Ci się spodoba, nawet Grindelwalda tykało :D Ona też była trochę po przejściach jak on, bez rodziny i tak dalej, podobnie jak on miała parcie na władzę i kontrolę, ale ona traktowała to trochę jako zabawę, tzn ona się świetnie bawiła będąc okrutną suką, a Riddle za młodu wydawał mi się w tej swojej żądzy władzy bardzo poważny, ale pisałam tak, że trafił swój na swego i każde wiedziało, że mogą sobie nawzajem pomóc. Ona bardzo się fascynowała Grindelwaldem, uważała go za swój wielki autorytet i trochę przejmowała jego poglądy (nawet się z nim spotkała i trochę od niego uczyła, SIEMA PETRA), za to wtedy właśnie Riddle sobie uświadomił, że ona kiedyś się mu sprzeciwi, bo on myśli zupełnie inaczej w wielu różnych kwestiach, kiedys przestanie być tak różowo i ona może go wykiwać i skasować, zatem zrobił to sam, zanim ona miała do tego okazję. W sumie nigdy nie napisałam do tego więcej niż z 30 stron, ale pamiętam, że miałam dość szczegółowy plan i naprawdę chciałam, bo bardzo bardzo bardzo mnie męczyły głupie opka o głupich córkach Voldiego. Nawet chciałam to sprząc z opkiem o Siri, w sumie teraz myślę, że może to był głupi pomysł (jeszcze nie dotarłam do momentu w którym bym miała o tym napisać), ale powiem Ci, miało być tak, że ta laska, która nie pamiętam jak miała na imię ale sprawdzę, bo mam to gdzies na dysku, umierając powiedziała mu, że ona nie puści mu tego płazem, że ona kiedyś się odrodzi i będzie się odradzała w nieskończoność i nigdy nie pozwoli mu zaznać spokoju za to, jak ją zdradził. I to nie miało być odrodzenie w takim sensie, jak odrodził się Voldi, że horkruksy i te sprawy, ale Siri miała być do niej bardzo bardzo podobna (z wyglądu, z zachowania, pewnych manier i tak dalej), no i - trochę spojler - ona się buja z Regulusem, byli - są - nawet zaręczeni, on bardzo chciał za nią wyjść i w ogóle, ona tak nieszczególnie była do tego przekonana, bo on był od niej młodszy i uważała to za fanaberię, ale bardzo jej na nim zależało i to z jego powodu została śmierciożercą, bo uważała, że oni Regulusa zniszczą, że ona umie się dostosować i nawet, gdyby miała robić okropne rzeczy, nawet gdyby miała wykonywać jego rozkazy za niego, to ją na to stać, a jego nie, i była na to gotowa, żeby go chronić. On potem odpierdala ten syf z horkruksami, a ona zostaje sama i nie wie co ze sobą zrobić, aż wreszcie robi to co Snape, czyli idzie płakać do Dumbledore'a, a on zaprzęga ją do roboty podobnie jak Snape'a, tzn ona wciąż ma udawać że służy Voldiemu, a tak naprawdę donosić. No i narobi w ten sposób Voldiemu szkód, i to miała być właśnie ta "klątwa" rzucona przez tamtą wiedźmę z przeszłości. W sumie trochę chujowe, ale no nic XD
UsuńNie no ja też. W sensie Krainę lodu akurat lubię, ale to chyba tylko dlatego, że to moje skandynawskie klimaty. A reszta to tak not rly, oddajcie stare bajki D:
No to WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Dużo weny, szczęścia, pomysłów i rzeszy wiernych czytelników :D.
UsuńOczywiście, że detale robią historię. Uwielbiam je, zwłaszcza jakieś smaczki pokroju ukrytych znaczeń w imionach, to mój konik :D.
Czemu wszyscy się odchudzają! W-S-Z-Y-S-C-Y, a ja jeden taki piernik co ma to w nosie i je co popadnie XD.
O cholera, to on aż tak był. Wuuut, ja myślałam, że ci Eldarzy go jakoś poskładali, bo są tacy potężni a tutaj... takie buty. Albo po prostu przybyła do nich mokra plama i z tejże kałuży wykombinowali całkiem niezłego prawie-człowieczka xD. Tak, ponosi mnie, bo tak chce mi się spać, ale jak już przeczytałam twoje odpowiedzi to muszę od razu odpisać, bo nie zasnę XDDDDD.
Dzięki za ostrzeżenie, nie będę ryzykować i nawet się zbliżać do tego syfu. Jeden Gabriel mi starczy, a z young fantasy to mam już odhaczony Zmierzch :D.
Wiem, że jesteś Darią, ale nie wiem skąd. Albo wydaje mi się, że to wiedziałam.
Naprawdę sądzę, że Ludzie Lodu i inne sagi są o wiele lepsze od TEGO. Przeczytaj sobie dwa rozdziały, a uświadomisz sobie jak złe to jest. Serio, NIGDY nie czytałam czegoś tak okropnego, to jest poziom fanowskich Dramione - tak głupie, naiwne i łamiące wszelkie... wszystko. Uch, jak mnie ponosi jak tylko o tym myślę! Od razu przypominają mi się te słówka "aniołojeb" albo "króliczkojeb", autentczynie czytając książkę, zatrzymałam się i literowałam sobie na głos, bo nie wierzyłam, że ktoś mógł coś takiego wstawić XD.
Tu masz mój ulubiony fragment: "Och, bogowie wszystkich dziewic planujących seks ze swoimi chłopakami - bogami seksu (bez bluźnierstwa (to nie mój dopisek xD)), proszę, nie pozwólcie, by się z tego zrobił prawdziwy pożar, kiedy on mnie w końcu weźmie do łóżka. Naprawdę potrzebuję orgazmu, zwłaszcza po wczorajszej nocy. Proszę. Proszę. Bardzo proszę..." (NIE DZIĘKUJ XDXDXDXD)
A ja właśnie mam na odwrót. Mam wrażenie, że jeśli już napiszę kiedyś coś do końca to nikt tego nie wyda, bo w porównaniu do Gabriela będzie to po prostu za skomplikowane dla ludzi. No come on, wejdź na np. lubimyczytac i poczytaj te opinie - niektórzy uważają to za szczyt geniuszu, aż ręce załamałam jak to czytałam.
Ważne, żę hajs się zgadza XD W takich sytuacjach łatwo wskazać ludzi z pasją.
Najgorzej jak dziewczyny robią w opkach z Syriusza jakigoś super-łamacza serc, który co pięć sekund ma inną od tak, za pstryknięciem palców. One zawsze w wielkiej sali na śniadaniu siedzą mu na kolanach i inne nieodpowiednie cyrki odwalają, a kadra nauczycielska jest na to... ślepa :D.
UsuńA ogólnie to osobiście (jak to brzmi...), choć chciałam kiedyś napisać coś alla romans z jakąś postacią, to skończyło się na tym, że pisałam z ich udziałem tylko długie rozmowy, podszyte ironią i wzajemnym dogryzaniem, bo to jedyne co jestem w stanie zrobić. Nie potrafię napisać "zechciała go pocałować", brzmi to tak śmiesznie i łapię się za głowę jak tylko o tym pomyślę XD.
To znaczy, że imiona są dobrze dobrane, jeśli wyobrażenie o ich właścicielach pokrywa się z wizją autora :D.
Coo, to Svea ma syna? :o Nie mów, że Lorcan jest ojcem, bo kisnę z tego imienia XD.
Według mnie tę zasadę powinni stosować amatorzy albo tacy, co wciąż nie czytają żadnych książek i nie wyciągają z nich nauk. Ale to też zależy, ile kto ma talentu i takiego obeznania w temacie.
W sensie kobiety jako kobiety, tak? To też nie umiem myśleć jak one. Całe życie jestem chłopczycą i wszystkie moje bohaterki też w jakimś stopniu nimi są, to też problem, bo za bardzo się z nimi utożsamiam. Jeśli zdecyduję się opublikować to co piszę, to krzycz na mnie, jeśli choćby jeden włos u Petry był nieodpowiedniej długości xD.
Ej weź, nie korci cię czasem, żeby wstawić gdzieś babską wersję House'a? XD
Oj, nawet się nie bierz za poprawianie. To katorga zmieniać narrację, uwierz mi. Zmieniłam cztery rozdziały jednego opka przez pół dnia i potem nie mogłam go ruszyć przez pół roku xD.
Przyznam się, że nigdy nie zabrnęłam u Tolkiena do tego momentu, żeby powiedzieć czy ich lubię czy nie. Jakoś tak nie mogę się przebić, wracam co kilka miesięcy i czytam od nowa, ale... meh, dupa blada. Jak masz ochotę, możesz opisać za co ich tak cenisz XD. A z ciekawości zapytam czy to na nich wzorowałaś może Lorcana, ha? XD
No, to brzmi całkiem, całkiem. Coś jak klątwa, którą niby rzucił Voldek na posadę nauczyciela obrony przed czarną magią. Riddle pewnie nieźle się wściekł jak sobie zdał z tego sprawę (albo przestarszył, u niego te oba są zaskakujące bliskie, bo reaguje na nie praktycznie tak samo :D).
Ej, ty mi już opowiedziałaś całkiem sporo z fabuły tego opka, jak widzę. A na dodatek nie ma happy endu, och weź, czemu choć w tej kwestii nie upodobnisz się do "normalnych" przedstawicielek fandomskich historii? :c
Ja też lubię :D ale bardziej Zaplątanych i Vaiane, jakoś oryginalniejszymi historiami mi się wydają xD
Dziękuję Ci bardzo <3! To był zajebisty dzień, muszę Ci opowiedzieć XD Miałam ten egzamin, nie? Przychodzę pół godziny wcześniej z zamiarem powtórzenia jeszcze paru rzeczy, patrzę, a ludzie już siedza na sali i piszą. Wchodzę, rozglądam się, typa nie ma. Koleżanka mi mówi, że zostawił dla mnie pytania na biurku. Biorę do ręki, czytam - nic nie wiem XD Więc mój mózg zadziałał błyskawicznie, wyrwałam stamtąd do łazienki zanim mnie zobaczył, poczytałam sobie odpowiedzi na te pytania, wróciłam, napisałam wszystko XDDDDDDDDDDDDD Tyle wygrać XD
UsuńEJ TAK ZNACZENIE IMION TO SAMO <3 Znaczy w sumie u siebie zaczęłam tego unikać, ale tylko z tego powodu, ze jak zaczęłam pisać fantastykę, to mi zależało, żeby imiona brzmiały w jakiś konkretny spośób, tzn żeby od razu było po nich wiadomo kto skąd jest, ale w Harrym, bo pisałam miliony Harrych, zawsze to praktykowałam <3
Ale ja się naprawdę musze odchudzić bo się strasznie upasłam od świąt XD I w ciuchy wchodze, ale jest bardzo ciasno, więc muszę się tego pozbyć (he, chłopak właśnie przyniósł trzy pudełka chińczyka XD)
WIDZĘ ŻE MAMY TO SAMO XD Ja żebym nie wiem jak padała na mordę po nauce to też muszę najpierw odpisać XD Tak, tak, tam z nim to był dobry syf, nie dało sie go poskładać bo ogólnie był w takim stanie, że zdjęcie tego pola siłowego właściwie równa sie natychmiastowemu zakażeniu i śmierci, czy coś takiego. Także no, dobrze nie było, biedna Iserith nawet nie mogła z nim porozmawiać, tylko psionicznie, bo przecież jak miał chłopina mówić :<
No nie polecam serdecznie, chociaż wszelkie fanowskie obrazki wyglądają zachęcająco. IT'S A TRAP!
Loooool, może ja kiedyś powiedziałam, a nie pamiętam. Cholera wie w sumie, moja pamięć to nie jest coś czym bym się szczyciła XD
JEZUS MARIA JAK STRASZNIE SKISŁAM XD Przeczytam, żebyś wiedziała XD Przekonałaś mnie tym, jak tylko zdam to się za to zabieram XD To jest tak złe, że aż doskonałe XD Btw ja nie żartuję, na aniłojeba po prostu parsknęłam śmiechem na głos w tramwaju XDDDDDD
Ejjjjjj weszłam. To ma 7,4. Dla porównania, Miecz Prawdy, dark fantasy którego bohaterem jest facet-merysójka, ale w sumie naprawdę bardzo bardzo fajne i dobrze napisane i ogólnie dobre, jak się przymknie oko na Ryśka, ma 7,6... WHY. Serio, nie rozumiem, to jest bardzo złe. Wystarczy mi ten fragment, żeby to stwierdzić. Teraz to mi smutno, poważnie. I ogólnie to jest smutne, bo ja raczej jestem optymistką, ale tak naprawdę to masz rację, że dobra pisanina może być za ciężka dla ogółu czytelniczego D: I już nie jestem taka pełna optymizmu czy się wydam XD
No to prawda, tam nie ma nic średniego, piszą albo ludzie z pasją (niewielu) albo totalnie beznadziejni, którzy widać, że nawet tego nie czują XD
JEZU TAAAAAAAAAAAAAAAAAK NIE MA NIC GORSZEGO NIŻ SYRIUSZ ŁAMACZ SERC. W ogóle ja pytam skąd się takie przekonanie wzięło? Co, bo był przystojny? Ja to go widziałam tak, że on był totalnie zbyt zajęty świrowaniem z Jamesem i spółką, żeby w ogóle myśleć o dziewczynach. Owszem, po Hogwarcie to może trochę, tak to widzę, że tu jedna, tam druga, ale raczej na zasadzie takiej, że takiej dziewczynie to pasowało, a potem mówią sobie do widzenia i żyją sobie dalej, żadnego łamania serc i głupich romansów, raczej niestabilny emocjonalnie i niedojrzały Syriusz, z którym i tak żadna by nie wytrzymała, bo jest po prostu za dużym, dziecinnym gnojkiem i do tego bałaganiarzem i ciągle zapomina zrobić zakupów i mają z Lupinem pustą lodówkę (TAK TO WIDZĘ XD). Ale bez jaj, nie wiem skąd się wziął taki a nie inny obraz Syriusza w fanficzkach i ja w swoim bardzo skrupulatnie z nim walczę i żadna nie jest zainteresowana syriuszem, podobnie jak on nie interesuje się żadną.
UsuńJa się łapię na tym, że nie umiem pisać czegoś, co jest tylko romansem. Już na pewno nigdy przenigdy nie napisałabym erotyka (napisałam dwie pornosceny tu, do Warhammerowego opka i w sumie jestem z nich zadowolona, ale uważam, że są zbyt dosłowne jak na Warhammera, natomiast stanowczo nie odnajduję się w takich scenach, raz na jakiś czas pewnie coś napiszę, ale not interested na dłuższą metę). Chyba mojemu historycznemu opku najbliżej było do romansu, ale tu bardziej miałam fun z niepoprawnej Cecylii i biednego Bernharda, który strasznie się w niej zadurzył, ale ona żeby uniknąć powieszenia poślubiła jego brata, a chciała uciekać do swojego Litewskiego narzeczonego i troszkę przypał XD Ale w Svei już uprawiam romansu tak mało, jak się da, bo mnie to w ogóle nie jara, a tu tak jak Ci mówiłam, właściwie zupełnie porzuciłam pisanie romansu jako takiego na rzecz stwierdzenia faktu XD W Harrym ta sprawa z Siri i Regulusem też się jakoś bujnie nie rozwijała, tzn nie było żadnych podchodów, w ogóle nic, tak naprawdę najbardziej emocjonującym jego momentem wydawało mi się to, jak Syriusz się pienił, że Siri buja się z jego głupim bratem i że co jej w ogóle odbiło, Regulus się dąsa, bo przecież Syriusz be (tak naprawde jemu też jest przykro, bo on skrycie uważa, że Syriusz odchodząc z domu go zdradził i zostawił), A Siri tylko regularnie krzyczy na nich obojga, że będzie się przyjaźniła/spotykała z nimi oboma, albo żadnym, i że to ich nie obliguje do zadawania się ze sobą nawzajem. Natomiast jeśli o tę Riddlową Panią Bez Imienia chodzi, to fakt, na początku chciałam zacząć to jako romans, ale potem pomyślałam, że raczej tego nie widzę i finalnie były między nimi tylko niedopowiedzenia, czaisz, że czytelnik mógł sobie myśleć co chciał na temat tego, czy ze sobą są czy nie są, ale mnie się wydawało dziwne pisać o (nawet młodym) Voldim w taki sposób. Więc finalnie i tak nic z tego nie wyszło, przynajmniej nie jawnie i oficjalnie. A i tak wszyscy zawsze dopatrują się w moich opkach romansów i muszę się tłumaczyć, że nie - to wcale do tego nie zmierza XD Ale to wszystko wina tego, że własnie dookoła romansów kręci się większość opek ;_; A to wielka szkoda, bo jest naprawdę tyle ciekawszych motywów... W sensie romanse nie są złe, serio, ale czasem mi się wydaje, że lepiej jest napisać o nich mniej, po prostu, bo to bywa zbędne.
Nie, Lorcan nie jest ojcem (i bardzo go boli z tego powodu dupa XD), w tym opku (spojluję trochę bo to nie jest część właściwej fabuły tylko coś pisane dla mojej przyjemności po wszystkim, ale jak mówiłam pewnie tym też się podzielę) z powodu pewnych okoliczności (Brekka się obraził [miał o co] i zostawił z nim Sveę w pizdu) zostali skazani na wspólną podróż, kiedy ona była w ciąży z Solem, a Lorcan z kolei spotkał Sola, jak niechcący wylądował w przyszłości i żalił mu się, że lepiej by było jakby to on był jego ojcem i "jakby chciał, to by mógł" XD
Znaczy może tak, ale to też tak jak mówisz zależy od osoby, tzn ja na wszelkie nakaz/zakazy reaguję bardzo niedobrze i jakbym się próbowała zmuszać do pisania, to by mi obrzydło i na złość samej sobie bym nie pisała ;_; Ale są tacy, którzy lubią narzucać sobie dyscyplinę, no i okej, w sumie jak komu pasuje, wiadomo.
UsuńNo ja mam to samo, w ogóle nie umiem się wczuć, ja w ogóle zawsze trochę odstawałam od ludzi w moim otoczeniu i miałam problemy, zeby się przystosować i najbardziej obrywałam przez to od dziewczyn, przez co bujałam się z chłopakami, więc no, jakoś łatwiej mi się pisze o pojedynczych kobietach miedzy facetami, bo po prostu takie relacje są mi bliższe. Natomiast moim zdaniem kobietę łatwiej zepsuć, tzn ja jestem surowa w ocenie i więcej rzeczy wybaczę facetowi niż kobiecie. Np Rysiek-merysójka z Miecza Prawdy - no jest merysójką, ale taką kochaną, że naprawdę lubię o nim czytać. I ta cała Aelin/Celaena z Tronu, która jest podobną merysójką (tylko w tą drugą stronę, bo Rysiu jest szlachetny i wszystko wie/umie, ona jest dobra we wszystkim czego się dotknie, magii, walki, we wszystkim absolutnie, do tego jest oczywiście piękna i kuźwa co gorsza pieje nad tym w zachwycie CO JEST NIE DO ZNIESIENIA BO JEST NUDNA JAK FLAKI Z OLEJEM I TA ŁADNA MORDA TO CHYBA JEDYNE CO MA DO ZAOFEROWANIA - czaisz do czego zmierzam? XD)
Ja się z kolei bardzo bardzo utożsamiam z Sagą i w sumie chyba udało mi się to przekuć w dobrą postać. Ale to chyba dlatego, że pakowałam w nią swoje własne wady w ilości dużej XD Ale owszem, zazwyczaj to działa destrukcyjnie, zatem to jakiś ewenement. A co do Petry to luźno, już ją pokochałam, teraz to już naprawdę musiałabyś coś słabego zrobić, żebym ją znienawidziła, jak już polubię to ciężko odlubić :D
JEZU NIGDY XD
Pewnie masz rację, zresztą kogo ja oszkuję, kiedy ja niby miałabym na to czas XD Jak już go mam to wolę go poświęcać na pisanie nowych rzeczy niż poprawki starych.
Ta, w sumie prawda jest taka, że ja przez Silmarillion nigdy nie przebrnęłam, tzn nie byłam w stanie go przeczytać, dopiero audiobook w autobusach pomógł XD Za dużo imion i informacji naraz naprawdę ;_;
UsuńOgólnie chodzi o to, że oni byli bardzo ludzcy, to znaczy Melkor czuł się po prostu niechciany i skrzywdzony, takie mam wrażenie, odtrącony i umniejszony przede wszystkim przez Manwego, ale i przez Iluvatara, a Sauron wydawał mi się kimś, kto za bardzo uwierzył w ideały, popłynął totalnie za kimś, kto mu imponował, a kto chciał go wykorzystać i po prostu skrzywdzić Aulego, odbierając mu ucznia. Ale mimo tego, że takie wrażenie odnosiłam, to potem widać bardzo, że oni dla siebie wiele znaczyli, to znaczy Morgoth Sauronowi ufał bardziej niż komukolwiek, oddał mu Angband, oddał mu władzę, a Sauron pewnie gdyby zechciał mógłby się go wesoło pozbyć w pewnym momencie, ale nigdy tego nie zrobił, a jak uwięziono Melkora, to jego to strasznie-strasznie bolało - wiesz, że on - Sauron - zniszczył Numenor, ale nie zrobił tego ze złośliwości, z okruieństwa (tzn to też bo go dupa bolała, że ludziom tak się wiedzie), ale obczaj, że on przez X lat sączył im swoje racje do ucha, nakłonił ich do zabijania się, do składania ofiar z ludzi Jedynemu Bogu i Tolkien fajnie to zrobił, bo to było pisane tak, jakby jemu chodziło o siebie samego, a dopiero na sam koniec ujawnia, że zrobił to wszystko żeby odebrać Valarom, którzy odebrali mu Morgotha, ich ukochany Numenor i tym Jedynym Bogiem był właśnie Morgoth, a nie on sam. Super było to, że Sauron nigdy nie myślał wyłącznie o sobie, on zawsze był częścią jednej całości, którą tworzył z Melkorem i częściowo był taki jaki był przez jego wpływ, a częściowo dlatego, że ich rozdzielono. Totalne BROTP i to trochę zmienia postać rzeczy zupełnie od tego, co się widzi we Władcy Pierścieni :D
Natomiast na kim wzorowałam Lorcana... Powiem tak - na pewnym etapie, kiedy zabierze Sveę, to tak, totalnie widzę w nich Melkora i Saurona z pewnego okresu, ale to przyszło później, już po stworzeniu jego postaci. W jakimś stopniu wzorowałam go na Morgothu, ale nie tylko, troszkę, ale mniej, na Eredinie z Wieśka (ale to raczej w kwestii wyglądu), ale tak naprawdę to on rósł przez wiele wiele lat i inspirowałam go w sumie tak wieloma rzeczami, ze już nawet nie pamiętam ich wszystkich XD
TAK, dokładnie tak to widziałam :D Cieszę się, że ten pomysł jednak nie jest chujowy XD I tak, masz rację, dokładnie tak - jak zobaczył Siri pierwszy raz i po wielu wielu latach przypomniało mu się o tym co Pani Bez Imienia mu kiedyś-kiedyś powiedziała, to najpierw się wystraszył i w pierwszym odruchu chciał Siri skasować, ale chwilę później połapał się, że to ta klątwa, że to nie ta sama osoba, że to w ogóle nie tak i że ona istnieje tylko po to, by go dręczyć tym, co zrobił. I wtedy się wścieka. A ogólnie przez to Siri jest trzymana raczej na dystans, a jak już dochodzi do jakiegoś spokania twarzą w twarz, to czasami z niewiadomych powodów ją faworyzuje, a czasami strasznie gnoi, też z niewiadomych powodów, a Siri rozumie z tego tylko tyle, że coś musiało zajść, coś mu musi przypominać, bo to nie jest normalne. I w sumie tylko dlatego tak długo udało jej się go oszukiwać, bo on z powodu tego, że nie wiedział, co o niej myśleć, był ślepy na to, że zwróciła się przeciw niemu. Ale też Siri dobrze udawała, ona się nie pierdoli i umie robić, co musi :D
Znaczy wait, czekaj, ja nie powiedziałam, że happy endu nie bedzie, przyanjmniej w jakimś stopniu XD mam dwa pomysły na skończenie tego opka, jeden jest dość tragiczny i przykry, a drugi taki szczęśliwy, ale mocno po przejściach. Ewentualnie mogę je jeszcze zmiksować i zrobić z tego turbodramat XDDDDDDDDDDD Ale Svea kończy się względnie szczęśliwie! WZGLĘDNIE XD
Nigdy nie widziałam ani jednego, ani drugiego. Już wiem co nadrabiamy w tym tygodniu XD Mi się Merida podobała, ale to chyba też przez moją sympatię do tych czasów bardziej niż dlatego, żeby faktycznie była dobrym filmem. Mogła być lepsza, ale kocham :D
PS. GADAM CORAZ WIĘCEJ, ITS GETTING WORSE DDDDDDDDDD:
Łola, podkręciłaś poprzeczkę, widzę xD. Wchodzę, a tu cztery komentarze, no nieźle.
OdpowiedzUsuńO ja cię XD Ty farciaro, mnie by pewnie któryś podkablował, znając życie. Jeden z lepszych prezentów urodzinowych XDDDD.
Ja też u siebie nie praktykuję. Wolę wybierać imiona i nazwiska, które ładnie brzmią albo, po których - jak właśnie mówisz - wiadomo, skąd dana osoba pochodzi. Ekchem, greeting...
Nie, raczej nie od ciebie. Być może ktoś cię tak nazwał w komentarzu po prostu (choć i tak brzmi to mało prawdopodobnie xD) albo jestem jakimś wcieleniem Sybilli Trelawney :D.
Nie, żebym cię nie doceniała (no może troszkę :D), ale myślę, że wykitujesz po jakichś pięciu lub sześciu rozdziałach. Julia to jest po prostu najgorsza możliwa kombinacja cech u bohaterek, a ten Gabriel to... wiele lepszy nie jest xD.
"Julia wpatrywała się w jego elegancką, ręcznie zawiązaną muszkę, żeby oderwać wzrok od płonącego błękitu jego oczu. Zastanawiała się, jak też udaje mu się wiązać ją tak pewnie i dokładnie." Mogę tak w nieskończoność :D Od czasu do czasu otworzę sobie, wylosuję byle jaką stronę, poczytam dwie minuty i mam ustawiony humor do końca dnia.
Ej, spoko. "To" Kinga ma ledwie 7,8, z kolei "Misery" 7,7, a moje ukochane "Duma i uprzedzenie" niecałe 8 :D. Kocham ten świat.
Jak już wydasz, to mi napisz, a kupię xD. Może właśnie przebijesz się przez mur ciemnoty i w końcu ludzi ogarną, że Sapkowski to nie wszystko w polskiej fantastyce.
Święte słowa, Syriusz w związeku nie ma prawa bytu! Albo często go paringują z jakąś Dorcas Measdocośtam, czego już ZUPEŁNIE nie rozumiem. W ogóle kto to jest, do cholery? XD
Sam romanse z jakiegoś powodu jest dla mnie do przełknięcia do czytania, ale pisać tylko o tym, to jest za nudne. Kiedy w historii wszystko sprowadza się do jednego, to przeważnie odruchowo dodaję jakieś inne wątki, bo po prostu nie mogę wytrzymać xDDD. A o erotykach to nie wspomnę, nigdy chyba tego nie ruszę. Nawet o pocałunkach nie piszę, bo zwyczajnie mi to niepotrzebne XD.
Ostatnio właśnie gadałam komuś, że planuję zrobić opko z bohaterką w czasach Grindelwalda to mi nie chcieli uwierzyć, że to nie romanse, bo to przecież aż się prosi, żeby coś dopisać xD. Ludziom naprawdę tylko jedno w głowie i to jest przykre właśnie.
Nieeee, nie gadajmy o Lorcanie, bo chcę go w opku a do tego jeszcze pół roku. Nie wytrzymam XD.
UsuńRozumiem i się zgadzam. Jakoś Gary Sue PRZEWAŻNIE są bardziej do zniesienia od Mary. Faceci moim zdaniem mają fajniejsze poczucie humoru, nie rozczulają się nad każdą pierdołą a przede wszystkim - a tego nie znoszę najbardziej - nienawidzę słuchać jak Mary stęka, że jest brzydka albo gruba albo sraka. No dla mnie takie pierdoły to nie problem, ale może dlatego, że sama nie jestem jakaś specjalna i się tym kompletnie nie przejmuję. W każdym razie, chodzi mi o to, że takich wzmianek nie będzie u męskich bohaterów i już na starcie mają ode mnie dużego plusa, o xD.
Pokochałaś Petrę za scenę, która najpewniej nie będzie miała miejsca XDDDDD. Tbh wciąż się zastanawiam jaka ona ma być, bo wymyśliłam dwa wątki, jeden kryminalny, drugi po prostu smutny (MARY SUE ALERT) i jakby to powiedzieć, oba mają taki zarys, że pasują do nich nieco sprzeczne osobowści. Nie wiem, czy rozumiesz co mam na myśli. W każdym razie początkowy zamysł miał być taki, że Petra ma chujową przeszłość, ale nie uważa, aby to coś zmieniało i się tym nie chwali, bo uważa to za zwyczajnie żałosne. Z drugiej strony (ten wątek kryminalny) potrzebuje osoby nieco rozchwianej emocjonalnie, może szalonej, która chce się mścić i tak siedzę, myślę i pewnie zaraz rzucę to w cholerę xD.
Tolkien pisze cholernie ciężko, dlatego sobie odpuszczam xD.
Czyli szary kolor pełną parą. To brzmi naprawdę zajebiście, taka TYLKO przyjaźń, ale o wielkiej mocy. Lubię bohaterów, którzy mają kogoś takiego, kogoś kto może go zniszczyć od tak/ma na niego dziesiątki haków/nie jest mu kompletnie potrzebny, ale łączy ich jakaś nierozelwalna więź, która jednocześnie nie pasuje do ich wątku, ale jest niezbędna.
Uch i znowu Lorcan, czemu ja jestem taka głupia, że o niego pytam. Sama siebie torturuję, no po prostu szczyt geniuszu. Publikuj w końcu te rozdziały na gwiazdach, bo się zamęczę! xD
Ej, to zajebiście pasuje do Voldemorta. To całe niezdecydowanie, nie wiedzieć co robić. Może troszkę tęsknić za starą znajomą, a jednocześnie irytować się, że nie daje mu spokoju :D.
Mi chodziło o finał ff o Siri xD. Ale chodź kocham dramaty, bo mocniej zapadają w pamięć to jednak wolę słodko-gorzkie zakończenia, bo po tak wielu rozdziałach z jakimiś bohaterami po prostu chcę, żeby na koniec byli szczęścliwi :D. Uważam, że najlepszy słodko-gorzki finał wyszedł Collins w Igrzyskach, no po prostu cudo dla mnie. Prim ginie, Kat kompletnie złamana, Kapitol pokonany, Peeta zostaje z nią, a Gale odchodzi w pizdu. Ściska mnie jak o tym myślę.
Merida fajna, troszkę nudziła mnie za pierwszym razem, ale potem doceniłam. No i te jej włosy, achhhh. A na dodatek wierzę, że ta stara czarownica to była Bu z Potworów i Spółki XDDDDDDDD
PS. NIE PRZESTAWAJ!
A spróbowaliby tylko, gnoje z pierwszego roku, my dwie z koleżanką weteranki tych żałosnych studiów na obieralny przyszłyśmy do nich, za dużo od nas dostali na takie numery XD Dostałam 4,5 XDDDD
UsuńNie no Greeting najlepiej XD Ale ja też, obecnie brzmienie >> znaczenie. Ale muszę pomiauczeć, że moje dzieciaczki w Harrym Potterze nazywały się kiedyś Sigyn i Sigurd Ostergaard, obecnie zostali Siri i Solem Voldenami, ale kurcze, nie mogę odwyknąć po tylu latach, taki ból, mimo że obecne imiona uważam za lepsze :<
Kurde to teraz mam zagwozdkę, bo Carolina wie jak mam na imię, mówiłam że my się nawet na fejsbuku wystalkowałyśmy, ale ona nic nie komentowała u mnie, jeszcze grafzero mnie zna, ale on jest w tyle i komentuje zawsze po Tobie. Goddamnit, nie da mi to teraz spokoju XD
CHALLENGE ACCEPTED XD to jest takie miodne, naprawdę, cudo, kwik za kwikiem XD Będę czytać XD
Masz to jak w banku, wszyscy jeszcze zobaczą, męczę się na tych studiach, fizyki mi się zachciało, gardzę teraz sobą, nienawidzę tego tak bardzo, że wreszcie rzucę to w cholerę, wydam książkę i będę biedować na żałosnym hajsie, który na tym zarobię XD A tak całkiem serio to bardzo bym chciała, nawet jakby miała się nie sprzedać XD Chociaż pewnie wtedy popadłabym w jakąś depresję czy coś XD A nawiasem mówiąc ja Panżeja Sapkowskiego, mimo całego szacunku, uważam za średniawkę. W sensie serio, zbiory opowiadań są miodne, ale do sagi robiłam podejście trzy razy, bo za każdym razem przedistatni tom mnie zabijał.
TAK FENOMEN DORCAS XDDDDDDD Wiesz skąd ona się urwała? Ona była chyba wspomniana przez syriusza, że była na tym zdjęciu Zakonu, co dał Harry'emu. JEDNO ZDANIE STARCZYŁO, ŻEBY ZOSTALI PARKĄ FANDOMU CZAISZ. Nie no w ogóle nieakceptowalne. Jak Syriusz w każdym czytanym przeze mnie opku. Ale dzisiaj sobie trochę piszę i mi dobrze, bo piszę swojego Syriusza XD
Ale ja mam to samo odczucie, czytać jak jest znośnie napisany to naprawdę romans mogę, ale pisanie samego romansu jest nie do zniesienia, nawet w tym historycznym, co mówiłam, mimo że to się w dużej mierze dookoła romansu kręciło, to jednak zdecydowanie ważniejsze było moralizatorstwo Cecylki i jej wewnętrzna feministka. Bo sam romans był nawet dla mnie nudny.
CO
ZARAZ
Ale przecież
Grindelwald i Dumbledore??????? Dlaczego ktoś miałby powiedzieć, że to jest dobre na romans, przecież Rowling to potwierdziła, WTF ? XDDDDDDDD A w ogóle to kocham Rowling za to nieskończoną miłością <3
W sensie, że dlaczego Grindelwald miałby romansować z laską, jak kanon jest tu jakby jawnie inny i wykluczający? XD
UsuńXDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD SAMA CHCIAŁAŚ XD Ale jak zdam w czwartek, i jak do niedzieli beta się nie odezwie, to już chrzanię to i wrzucam następny rozdział, bo przecież czytelnicy mi umrą inaczej XD Także już będzie dużo bliżej <3
Tak, totalnie, faceci są dużo bardziej przetrawialni nawet w najgorszych wydaniach. Daleko by szukać, dzisiaj poczytywałam sobie opko, główna bohaterka nawet mi nie podpadła, ba, wydawała się całkiem spoko, a potem nagle skrytykowała w głowie zbyt mocny makijaż koleżanki i nie wiem, to starczyło, żebym się wkurwiła, bo bez jaj co ją to obchodzi i trochę shejtowałam, w sensie wiem, kurde, to było nic, ale ogólnie to jest to, to było dość, żebym hejciła. U faceta takie coś to nie byłoby dość. Ale ja jestem dużo bardziej niż na narzekanie na swój wygląd (kiedyś miałam bardzo duże kompleksy więc trochę umiem to zrozumieć i może dlatego) wrażliwa na głupotę. I okej, nie chodzi mi o jakąś tam naiwność (SVEA) czy głupotę w sensie "Ojej, nie przewidziałam, że to się tak skończy!" tylko o taki najgorszy sort głupoty, stupidity of the first kind, kiedy postać po prostu jest głupia, próżna i płaska. A niestety na blogasiach kobiety często takie są, w książkach zresztą też.
MUSI BYĆ PROOOOOOOOOOOOOSZĘ XDDDDDDDDDDDDD To jest takie złote, takie totalnie najzłotsze, że po prostu nie możesz pozbawić czytelnika czegoś takiego, to by była zbrodnia XD Ta, czaję, ale wiesz, moja rada jest taka, żebyś po prostu pisała i to samo wyjdzie. Natomiast jeśli o moje obiektywne zdanie chodzi, to ja osobiście pewnie poszłabym w mściwość, bo to jest taki wdzięczny temat, postać może się tak doskonale "zepsuć" przez tę żądzę zemsty, a przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby skrycie gdzieś uważała, że to wszystko jest żałosne. Ja myślę, że to nawet naturalne, żeby miała wątpliwości, chociaż od czasu do czasu. Ale wiesz, nie mówię Ci jak masz żyć, tak sobie gdybam, ale kryminał jednak zawsze w cenie :D Chociaż pastwienie się nad bohaterami też jest okej XDDDDDDDDDDDDD U mnie na przykład bliźniaki są chyba jedynymi bohaterami bez trudnej przeszłości (wróć, jeszcze Cecylka), ale z kolei oni mają trudną teraźniejszość, szczególnie Siri, bo Sol jest mądrzejszy XD Siri w ogóle odpieprza straszne gówno z Evanem Rosierem w roli głównej i robi się z tego naprawdę srogi, srogi syf i ona się robi w pewnym momencie żądną zemsty na nim suką (BTW to ona go u mnie podpierdoliła Moody'emu i przez nią Moody go skasował). Ale mówię o tym dlatego, że stałam przed podobnym dylematem, czy pisać skrzwdzoną i zdruzgotaną Siri, która uważa, że będzie żałosna i słaba, jeśli da po sobie poznać jak ją boli to, co odwalili, czy może zupełnie odwrotnie, powinna nienawidzić. I wybrałam nienawiść, a po kilk latach uważam że to był dobry wybór. Także no. Ale nie mówię jak masz żyć, PRZECZYTAM WSZYSTKO CO NAPISZESZ <3
UsuńTaaaaaa, Tolkien tak, zgadzam się. Ale jednocześnie kocham jego swiat i chociaż w formie audiobooków musiałam przebrnąć. I nie żałuję, ba, zresztą prezentację na maturze miałam o Silmarillionie <3 Ale tak, naprawdę Sauron i Morgoth są totalnie super i nic, absolutnie nic we władcy pierścieni tego nie sugeruje, to jest tylko wierzchołek góry lodowej jaką jest w ich kwestii Silmarillion. Jest w ogóle taka osoba, Phobs/Phobso, która naprodukowała miliony artów/komisków z nimi i one totalnie ich oddają. Kocham straszie.
POWTÓRZĘ RAZ JESZCZE - SAMA CHCIAŁAŚ XDDDDDDDDDDDDD Będzie rozdział w niedzielę jak zdam, a jak nie zdam, to w następny piątek już na pewno! I długi, bo 25 stron XD
ALE TO BYŁ FINAŁ FF O SIRI! o Svei powiedziała tylko dla kontrastu, że tam będzie trochę lepiej XD Siri ma przejebane, to prawda, ALE jak mówiłam, nie zdecydowałam się jeszcze jak bardzo alternatywne ma być to opko, a jak popłynę mocno w alternatywę, to jest opcja słodko-gorzkiego zakończenia :D
Za to tutaj, w warhammerze, będzie największy dramat XDDDDDDDDDDDDDD Ale wracając do Siri to naprawdę jeszcze ciężko mi powiedzieć bo nie przemyślałam sobie do samego końca wszystkiego, nie wiem jak bardzo chcę się trzymać absolutnie kanonu, a jak bardzo pisać alternatywę, ale ostatnio jednak coraz bardziej skałaniam się do alternatywy, no bo w sumie czemu nie, tylko tak żeby oczywiście w najważniejsze wydarzenia z książek nie ingerować.
Natomiast korzystając z faktu, ze o tym mówimy i że mi się gdzies wyżej przypomniało, to chcę tu wyrazić moje uwielbienie do Evana Rosiera, którego robię świrem z głebokim dnem, ogólnie przepadam za nim, to chyba najbardziej barwna postać w tym opku, no i jego relacja z Siri też jest mocno barwna, uwielbiam o nich pisać. On jest chory i ostro popieprzony, ale Siri bardzo dużo się od niego uczy, w sensie takim, żeby umieć przetrwać, naprawdę dorabia się dzięki niemu żelaznej dupy. Fuck, chyba biegnę ich pisać ;______________;
Ogólnie co do Collins się bardzo zgadzam, pamiętam jakie wrażenie wywarło na mnie zakończenie, naprawdę niby byłam szczęśliwa, a jednak wszystko bolało. I to było dobre jak cholera. I właśnie myślę o skończeniu Siri w ten sposób, żeby ją uszczęśliwić po latach, ale żeby to było wciąż bardzo trudne (nie chcę spojlować XD). KUŹWA NIE WIEM XD
Mama Siri jest totalnie (z wyglądu) Meridą XD To była inspiracja XD
A co do Bu - NIE POMYŚLAŁAM NIGDY O TYM ALE TAK BARDZO TAK <3333333333333
Haha, to ty taka bojowa dziewczyna XDD Gratuluję :d
UsuńA to jakie kryłyo się za nimi smaczki? Sigyn to z pewnością mitologia nordycka, dobrotliwa żona Lokiego, ale nijak mi to pasuje do tej dziewczyny, którą opisujesz. Chociaż... jeśli przyjąć, że Loki to Regulus, a Siri przystąpiła do śmierciożerców dla niego to... not bad :D.
Sigurd to też kojarzy mi się z nordyckimi mitami, ale chyba nie znam jej aż tak dobrze. Lepiej mi idzie z grecką, bo Parandowskiego mogę czytać bez końca XD. A nazwiska nawet nie tknę xD.
No ja byłam pewna, że miałaś to napisane gdzieś na profilu, ale wchodzę a tam nic. Nie mam pojęcia skąd to wytrzasnęłam XD. Może zwyczajnie mi się coś ubzdurało czy co. No idea.
Ha, no to powodzenia. Ja padłam w środku trzeciej części, chyba poszłam po rozum do głowy. Teraz wystarczy, że przeczytam jakieś cztery-pięć akapitów albo dialog pomiędzy słodką Julią a boskim Gabrielem i rzygam tęczą. Zdawaj mi relacje xD. A jak zapomnisz to się nie martw, upomnę się XD.
Też mam taki plan. Walić wszystko inne, muszę pokazać światu swój geniusz! I lepiej dla nich, żeby docenili mnie przed śmiercią xD.
Mnie w sadze drażni Geralt. To znaczy lubię go, ale jak patrzę na niego obiektywnie to wywracam oczami. Obraca wszystko co ma cycki, a nawet jak nie ma ochoty, to MUSI pojawić się wzmianka o tym, że ta dziewoja jest zainteresowana (np. Filippa, gdy spotykają się gdzieś w ściekach :D), ma +50 do ataku i magii, ma legendarnego pokemona tudzież dziecko niespodziankę, no i najgorsze - coś czego nie znoszę, to podkreślanie, że on się nie chce nigdzie mieszać, ale... nie ma wyboru. No nie znoszę czegoś takiego, nie chcem, ale muszem.
A drugim problemem, którego nie umiem zdzierżyć są dziewoje. Yenn jeszcze mnie tak nie drażni (ale w grach to już co innego XD), z kolei z Triss mam na odwrót (i zastanawiam się czy twórcy czytali sagę, że tak to zmienili). Mała Ciri też mnie irytowała, jak widziałam "okropnecznie" to wzdychałam... Hmm, czytam to co napisałam i wygląda na to, że jestem lekko uprzedzona :o. Pewnie przez to, że jest taki hajp na tą serię, a ja nie mogę go - jak zawsze - pojąć (ekchem, gabriel).
A ta scena nie była TYLKO w filmie? Bo w książkach to właśnie Moody pokazywał mu tę fotkę xD. Jeśli tak to wielkie brawa dla ludzi za spostrzegawczość, ja żeby wyłapać takie pierdołki z filmu, muszę obejrzeć go przynajmniej cztery razy xD.
UsuńRowling potwierdziła tylko Dumbledore'a. O Grindelwaldzie powiedziała tylko tyle, że "był świadom uczuć przyjaciela, ale ich nie odwzajemniał - po prostu w ten sposób nim manipulował.", a nawet jeśli byłby gejem to hej - Syriusz i Dorcas, Draco i Hermiona to czemu chłopina miałby nie być bi? XDDDD Nic mnie już nie zaskoczy w tym fandomie.
Nawet w życiu takie są XDDDD. Znałam takie co potrafiły mi wymienić kto w czym chodził poprzedniego dnia albo miały problem, jeśli założył ktoś coś drugi raz z rzędu XDDD. Ale i tak nic nie przebije sceny, w której jeden z kumpli z klasy podszedł i wypalił coś w stylu "obciągniesz mi?" a one zachichotały............. czego się nie zrobi, aby nie stracić zainteresowania u przystojnych facetów. Do dziś się zastanawiam jak można być takim pustakiem.
No ale ja nie mam zielonego pojęcia, jak to zrobić XD. Grindelwald za młodziutkiej Petry siał terror w europie wschodniej, więc ni ma jak tego wsadzić. Chyba że naciągnę na jakąś chorą akcje pt. wycieczka w najnudniejsze tereny starego kontynentu XD.
Ta, chyba tak zrobię. Będę pisać i zobaczymy co z tego wyjdzie, najwyżej mi krzykniesz jak Petra zaczyna mieć rozdwojenie jaźni XD.
Evan Rosier to fajne imię i nazwisko :D. Pamiętam go tylko ze wzmianki od Moody'ego właśnie, chętnie poczytam co tam z nim wyczyniałaś :D.
Luknę sobie na te komiksy w najbliższej przyszłości, jak nie zapomnę. Ogólnie to szanuję wszystkich za tworzenie wszelkich rozbudowanych uniwersów, bo to jest taki ogrom pracy, którego nie mogę sobie nawet wyobrazić. Ledwie stworzyłam niby-dopracowany trzeci świat Primaterry, a to tylko skrawek xD.
Pewnie będę pisać komentarz z trzy dni jak ostatnio XD
A to spoko, to ze mnie taki ziemniak XD. Czyli jest szansa, że na przykład Regulus nie ginie? :D Albo ginie inaczej/później, cokolwiek. Bo to co się stało z nim i Syriuszem to jest bardzo przygnębiające i jeśli zrobisz coś choć z jednym to będę przeszczęśliwa :D.
Petra chyba też będzie Meridą, ewentualnie Anastazją lub Anastazją z blond włosami, mam wielką rozkminę (większosć fabuły już ustalona a ja mam problem z takim gównem, cała ja. a lepsze, że jeszcze tyle samo myślałam nad... rdzeniem do różdżki XD prawdopodobnie nawet nie wcisnę o niej wzmianki, ale w głowie MUSZĘ mieć świadomość, że wybrałam pasujące właściwości do charakteru Petry XD).
No nie, nie mów, że nie słyszałaś o teorii pixara! MARSZ TO CZYTAĆ! To jest genialne!
Ta, ja jestem strasznie bojowa, agresja to moje drugie imię XD kiedyś znajoma odwaliła mojej koleżance świństwo, pogadałyśmy o tym i strasznie ją zgnoiłam. I tego samego dnia ta koleżanka wysyła mi takiego tumblrowego mema, mówiąc "TO O NAS". A mem brzmiał:
Usuń"When someone hurts your best friend
Me: kill him
Friend: no
Me: so I will kill him for you
Friend: NO."
Także tego XD
Ha, kuźwa, wierz mi albo nie ale nie pamiętam, jakie się za tymi imionami kryły rzeczy XD Sigurd to bohater rodu Wolsungów (wiem, bo miałam na maturze prezentację o inspiracjach Tolkiena i przekopałam się przez wszystkie jego książki + Eddę Starszą + Kalevalę), natomiast czemu tak? Szczerze to chyba mi się po prostu podobały XD Kocham Nordycką mitologię, serio, jak masz cierpliwość do wierszy to serdecznie polecam Eddę Starszą, Młodsza jest pisana prozą, ale Młodszej nie czytałam. No i kalevala, to fińskie mity, też wierszem, 800 STRON WIERSZEM, ale naprawdę bardzo fajnie się czyta (w dobrym przekładzie) i jest bardzo ciekawe. W ogóle w moim opku było (i dzięki Tobie mam nadzieję, że będzie) dużo nawiązań do nich, bo mój osobisty kanon jest taki, że skandynawscy czarodzieje bardzo są związani z kulturą i wierzeniami wikingów, obchodzą dawne pogańskie święta i u nich zamiast "na Merlina" zdecydowanie przywołuje się Odyna albo innych takich :D Straszą się z kolei Królami Gór i innymi takimi nordyckimi bzdurami :D
PS1. Właśnie zdecydowałam, że jednak Rega z Siri ożenię, żeby mocniej bolało XD A w ogóle to niezłe skojarzenie, w sumie Regulus to tak naprawdę musiał być niezły gracz, skoro tak mu się udało wykiwać Voldiego (BTW ciekawa jestem, ja oczywiscie o tym pisze, ale ciekawa jestem jak tak naprawdę, wg Rowling on się dowiedział o horkruksach).
A cholera wie, może i gdzieś napisałam, moja pamięć pozostawia wiele do życzenia XD
Czekaj czekaj, jak dobrze pójdzie, to w piątek jestem wolna (no chyba, że jutro i/albo w piątek ujebę, a może się tak zdarzyć XD) i mam całe trzy tygodnie nicnierobienia do praktyk XD Co ja niby miałabym robić całe dnie? XD No to będę czytać XD
TAK. TAK. TOTALNIE. GERALT BYŁ NIE DO ZAAKCEPTOWANIA. Serio zawsze, ZAWSZE odpadałam w momencie, jak oni siedzieli przy ognisku, pili sobie samogon Regisa i Geralt miauczał o swojej neutralności. Ciri też niemiłosiernie mnie wkurzała (w grze jest spoko, ale w książce - nie do zniesienia), Yennefer też w sumie, Triss jakoś darzyłam większą sympatią ale ona wydawała mi się dość żałosna w swoim psim uwielbieniu do Geralta, i generalnie finalnie przebrnęłam przez wszystko tylko dla mojego syna Cahira (chlip chlip :<), Wspaniałego Regisa (jeszcze większe chlip, ale tu przynajmniej gra mnie pocieszyła) i naprawdę niezłej kreacji Vilgefortza. No i Emhyr w sumie też był spoko. I DIJKSTRA. Ale ta, no, też uważam, że za dużo seksów przede wszsystkim w wydaniu geralta, za dużo uwielbienia do niego. Ale za to u Jaskra w ogóle mnie to nie razi, ale to wiadomo, taka postać. No w każdym razie saga pozostawia wiele do życzenia. Jeśli chodzi o polską fantastykę, to nie wiem, czy miałaś może styczność z Panem Lodowego Ogrodu? Jak nie, to serdecznie polecam nadrobić, bo to jest milion razy lepsza i oryginalniejsza fantastyka od Panżeja, a jak miałaś, to pewnie wiesz o co mi chodzi :D
A może mi się coś pojebało, może i to był Moody w książce, czytałam w sumie chyba ostatni raz jeszcze w gimbazie prawie 10 lat temu, ale jestem pewna, że to imię i nazwisko tam padło. I właśnie dlatego kojarze, bo na pewno było wksiążce, z filmu w życiu bym nie wyłapała (a w filmie nie ma, wiem, bo oglądaliśmy przedwczoraj XD).
UsuńA, okej, dobra, to byłam niedoinformowana. BTW ona zrobiła mi życie tym info o Dumbledorze :D Bo ogólnie ja jestem feministka, wolność równość i tak dalej i jest mi troszkę smutno, że w Harrym w ogóle ignorowało się istnienie LGBT (headkanon: Evan Rosier u mnie, choć to chyba pada tylko raz i w sumie w nieistotnej rozmowie, jest bi, bo czemu nie, a musi stać się równości za dość, bo inaczej nie byłabym sobą), no ale okej, to książka dla dzieci, więc czaję bazę i nie miauczę, a Rowling jednak potem zrobiła mi życie i strasznie to szanuję :D
O JEZU JA SIE TYLE RAZY UBIERAM W TO SAMO XD W sensie, ja trochę umieram na ogół, bo studiuję, dużo dojeżdżam i jeszcze pracuję, więc trochę jestem śmieciem jak wracam do domu, często bywa tak, że rano po prostu łapę ciuchy rzucone kiedyś na stertę na krześle i nawet nie wiem czy one były do prania czy jednak nie XDDDDDDDDD Chociaż może nie powinnam mówić o tym publicznie XD Natomiast co mnie zastanawia - CZY TY TERAZ MÓWISZ O PRAWDZIWYCH ŻYWYCH OSOBACH???????/ Tych cichoczących w odpowiedzi na obciąganie? XDDDDDDDDDDDDD Nie dobra w pierwszym momencie kwiczałam, ale nagle sobie pomyślałam, że może one jednak były po prostu tak bardzo zakłopotane, że nie były w stanie inaczej zareagować? Bo jeśli tak, to to bardzo przykre, nie każdy ma na drugie agresja jak ja XD Ale może tylko szukam usprawiedliwienia, bo nie chcę wierzyć, że tak głupie dziewuchy istnieją XD
A CZEMU NIE? CO JEST ZŁEGO W WYCIECZCE? Bym bardziej pomogła, jakbym coś wiecej wiedziała, ale pamiętaj NIE MA ZŁYCH POMYSŁÓW, JEST TYLKO ZŁE WYKONANIE :D To moje życiowe pisarskie motto :D
Dobrze, ja najbradziej mi pasuje :D
No bo właśnie o Evanie nic więcej nie ma - tylko sam fakt, że "zabrał ze sobą na tamten świat kawałek osoby Moody'ego" świadczy o tym, że musiał być zdolny, przynajmniej w dziedzinie pojedynków. No i czystej krwi, spokrewiony z Blackami. I nie wiadomo nic ponadto, zatem kurde, hulajdusza, żyć nie umierać, można robić co się chce :D Ogólnie on jest moją osobiście ulubioną postacią w moim własnym opku XD
Taaaaak, my z narzeczonym tworzymy ten świat do Svei odkąd się znamy, czyli 4 lata. I naprawdę bardzo prężnie go tworzymy, a kurde, wciąż są takie dziury, wciąż tyle rzeczy Brakuje.... Tolkiena się ciężko czyta, ale sam świat, dopracowanie, serio, szczególnie po Silmarillionie to się właśnie widzi, wielkie szacunki, widać że facet tym żył. W ogóle, ciekawostka, pewnie to wiedziałaś, ale wiesz, że całe śródziemie zaczęło się od tego, że napisał Hobbita jako bajkę na dobranoc dla swoich dzieci, a potem dla żony napisał Balladę o Berenie i Luthien? I, ciekawostka nr 2, mają z żoną te imiona wyryte na nagrobkach. TOTALNIE SUPER. A teraz się ujawnię i wyjdę na totalnego nerda, ale co tam - mój chłop też pisze opka (teraz nie pisze, bo korpo zjadło mu duszę) i jak się poznaliśmy, to napisał dla mnie opko o Hrodgarze i Sigrun, tak, tych samych, tylko od tamtego czasu bardzo wyewoluowali, i jarając się tym jakie to słodkie i właśnie przy rozmowie o Tolkienie stanęło na tym, że mamy wygrawerowane na obrączkach "Sigrun" i "Hrodgar" :D
XDDDD Nigdzie się nie pali, mogę czekać i trzy dni XD I wow, Svea dostaje ostrego wkurwa i jest suką po raz pierwszy! :D
UsuńNo jest szansa, ze daruję mu życie :D Powiem Ci jakie opcje rozważam - ginie na amen, kanonicznie, a Siri opowiada o nim Syriuszowi, ale ona wie tyle, że chciał sie jakoś sprzeciwić Voldiemu, żadnych konkretów. 2 - ginie na amen, ale po zmartwychwstaniu po kanonicznej śmierci i ujawnieniu się (do tego skłaniam sie najmniej, bo w sumie najmniejsza drama), albo 3 - niby ginie tam w jaskini z Inferi, ale tak naprawdę wszystkich oszukuje i wraca po paru latach trochę odklejony, a Siri jest na niego turbowkurwiona, bo w międzyczasie jak umarł zdążyła drugi raz wyjść za mąż (co prawda trochę z przymusu, tzn to było bardziej na zasadzie tego, że jak prawa się rypła, że była śmierciożercą, to Dumbledore bardzo chciał ją chronić jak Snape'a i za nią ręczył, jak za Snape'a, a ojciec-szycha-arystokrata znalazł jej dobrą partrię-aurora, który miał mieć na nią oko i to ją uratowało przed odsiadką), a Syriusz dowiaduje się o wszystkim po wyjściu z Azkabanu. Możesz doradzać/dopytywać o szczegóły XD
EJ NIE CHCESZ WIEDZIEĆ ILE JA MYŚLAŁAM NAD RDZENIEM DO RÓŻDŻKI SIRI XD I znalazłam taką stronkę, gdzie było multum różnych rdzeni, jakiś w ogóle strasznie fancy, i łojezu, jaką miałam wyżerkę :D I tu jest Mary Sue alert, bo jak raz naprawdę różdżka jest merysójkowa XD
A co do wyglądu Petry, to ja sobie już wyobrażam Anastazję, ale przyjmę wszystko XD
Dober, poczytam to w sobotę jak troszkę odetchnę :D
Chociaż teraz widzę, że trochę opcja z Regulusem nr 3 ma dziury - bo jeśli miałby się pojawić przed wyjściem Syriusza z Azkabanu, to musiałby nie pamiętać o horkruksie - co jest mozliwe i legitne, bo coś mu się stanie i bezie trochę odklejony, jak mówiłam - no albo musiałby jakoś w okolicach piątego tomu zmartwychwstać.
UsuńZazdroszczę ci, bo ja jestem mega tolerancyjna jak ludzie robią mi świństwa (rude włosy robią swoje w budzie XD) i jak teraz wspominam sobie gimnazjum to się dziwię, że połowy tam nie zabiłam XD.
UsuńLubię wiersze, ale... raz na... jakiś (duży) czas. Kiedyś może bym się wzięła za Eddę, ale teraz to już chyba nie dla mnie. Przez starą polonistkę mam jakiś uraz, pamiętam te jej udziwacznione interpretacje do teraz (zresztą już wtedy robiłam z niej takiej jaja z koleżankami, że głowa mała xD). Wiesz, ona była taką nauczycielką z powołaniem, ale w tą złą stronę. Okropnie humorzaste babsko, które podniecało się wszystkimi tworami, omawianymi na lekcji i z pamięci potrafiła cytować całe strony szekspirowskich sztuk itd. XDD
Hej, to brzmi całkiem, całkiem z tymi wszystkimi Odynami i innymi nawiązaniami do mitologii nordyckiej :D. Mi się ogólnie kojarzy ona głównie z filmem, który choć nie zyskał przychylnych recenzji, to uwielbiam do niego wracać - Trzynasty Wojownik. Wiem, że tam jest smaczków na pęczki, ale jakoś to moje pierwsze skojarzenie. Gdyby Parandowski opisał ich mity tak jak to zrobił z greckimi, to przeczytałabym bez wahania xD, ale tak to całą wiedzę czerpię tylko z wikipedii, a tam informacje są dość skąpe.
O ty, lubisz kuć czytelników, co? Zapamiętam! Ale przynajmniej Regulus będzie nieco szczęśliwszy przed chwalebną śmiercią :d.
Wydaje mi się, że w Hogwarcie w dziale zakazanym były książki, które opisywały horkruksy dość szczegółowy i to z nich czerpał Voldemort, ale potem zostały zabrane przez Dumbledore - być może Regulus zdołał je przejrzeć albo zwyczajnie nasłuchał się od innych śmierciożerców.
No moja jest nielepsza XD I nie zdziwiłabym się jakbym to sobie tylko ubzdrurała XD
Zalecam zakup worka bokserskiego, żeby wyładowywać na bierząco frustracje, jakie ta książka wzbudza. Ja niestety nie otrzymałam takiej wspaniałej rady i miotałam się co kilka stron po pokoju, próbując pojąć poziom tego chłamu :D.
Dla mnie w książkach jest Yen>Triss, ale w grach już na odwrót, bo wolę mieć lizodupa niż sukę za towarzyszkę Geralta (oczywiście nie licząc trzeciej opcji - celibatu).
Podzielam zachwyt nad Dijkstrą (a w grze to już w ogóle się nad nim rozpływam :DDD +1000 od zajebistego głosu) i zajebistego Vilgefortza (nigdy nie napiszę tego imienia z pamięci, NIGDY).
Niee, z Grzędowiczem nie miałam do czynienia. Znasz moje podejście do fantastyki, ja jedynie czytuję Kossakowską, której uniwersum tak mi się podoba, że mam chyba o nim więcej oneshotów niż o czymkolwiek innym. Choć babka pisze równie ciężko co Tolkien i wprowadza niezły kontrast w postaciach (albo super drętwe lub jednowymiarowe albo zajebiste z drugim dnem lub po prostu interesująco urocze/czarujące).
Chciałam sprawdzić, ale odpuściłam po przekartkowaniu kilkudziesięciu stron :D. Wiem, gdzie to może być (doskonała pamięć do takich pierdół, i know), ale jestem strasznie leniwa.
MI TAK SAMO. Jak się dowiedziałam to przez pięć minut siedziałam z otwartą gębą i zastanawiałam się, czy to na poważnie. To był dla mnie szok, ale jak najbardziej pozytywny.
UsuńJa też i mam gdzieś, co kto na to. Dopóki nie śmierdzi i się prezentuje jak należy to co za problem XDDD.
Nie, uwierz mi, one naprawdę są w tej samej rubryce w łańcuchu pokarmowym, co ty czy ja. To jest po prostu typ dziewuch, które chcą atencji przeciwnej płci i tyle. Ten sam typol próbował do mnie startować kiedyś, to żadna się nie odezwała, bo jak to tak, a przecież niby się kumplowałyśmy XDDD. Potem na szczęście trafiłam do klasy bez nich i z biegiem czasu zaczęłam zachodzić w głowę jak wcześniej nie zauważałam ich kretyńskiego zachowania.
No wiesz, dostałam olśnienia. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale na papierze wygląda całkiem prawdopodobnie i logicznie, więc z dedykacją dla ciebie, napiszę te scenę XD.
Ta, o Hobbicie wiedziałam, ale o balladzie już nie.
Omg, so romantic. I to jest coś, a nie jakieś bogowie-wszystkich-dziewic i buce zamiast chłopów!
Najgorsza i jednocześnie najlepsza wydaje mi się jedynka, bo dramat Siri wydaje mi się tu największy, ale jako że potajemnie kocham happy endy wolę najmniejszą dramę, czyli dwójkę. Ale jak on się wskrzesza, bo chyba horkruksy nie wchodzą w rachubę?
Trójka w sumie też ciekawa. Kojarzy mi się z sytuacjami, w których ludzie zapadają w śpiączkę, a ich małżonkowie układają sobie życie na nowo, aż w końcu BUM - przebudzenie i taki nawał skrajnych emocji, że czaszkę rozsadza.
Ja dokładnie tak samo! XD Rdzenie wszystkie wydawały mi się słabe i nudne, a zwłaszcza te, których używał Ollivander (tylko trzy, no come on, co to ma być!), więc zaczęłam przeszukiwać internet z każdej strony, aż w końcu zdecydowałam się (choć zmieniałam sto razy). Ale większy syf (i frajda) jest u mnie z drewnem, bo mają po prostu ciekawsze opisy i bardziej różnorodne.
Wymieniamy się? XD heban i kieł widłowęża, marysójkowa kombinacja jak to ujęłaś :D (btw KOCHAM tego stwora, poczytaj sobie o nim, tak mi się podoba ten pomysł, że nie mogłam się powstrzymać). Widziałam jednak gorsze cyrki, jedna babka na blogu walnęła sobie jakoś tak "mieszanka magnolii, hikory i czerwonego dęba, włos z głowy willi i łuska wywerny, bardzo elegancka, zdobiona i sraka" prawdziwy hardcore, do teraz się nie mogę pozbierać jak to przeczytałam XDDD nawet nie podchodziłam do czytania, bo wiedziałam czego się spodziewać.
No to Anastazja!
Zacytuję kogoś: NIE MA ZŁYCH POMYSŁÓW, JEST TYLKO ZŁE WYKONANIE. Wierzę w ciebie, a jak coś to jestem chodzącą encyklopedią o HP, więc zawsze mogę coś tam pomóc xD.
Zwykle po przekroczeniu trzydziestu komentarzy, rozmowy jest już na wykończeniu. Póki co się na to nie zapowiada xDDDD
Zawieszam rozmowę do jutra, bo po dzisiejszym egzaminie zaczęłam się uczyć na jutrzejszy (XDDDDDDDDDD) i jestem w straszniej dupie w tej chwili XD Także mam nadzieję, że wybaczysz, ale jutro wracam BO MAM TYYYYYYYLE DO POWIEDZIENIA :D
UsuńAle fart, trzeci dzień z rzędu wchodzę dokładnie w chwili kiedy mi odpisujesz. Predicted kurła.
UsuńPowodzenia więc, trzymam kciuki :DD
O KUŹWA CO DO MINUTY XDDDDDDDDDDDD Nie no ja to szanuje XD
UsuńDziękuję! Na szczęście jutro ten łatwiejszy (chociaż uczę sie z gotowca od roku wyżej, więc jak da co innego, to będzie kiepsko XD)
Dobra jestem :D BTW, dał tego gotowca, ja nie spojrzałam, ale podobno nawet daty nie zmienił od zeszłego roku XDDDDDD
UsuńJej, ja Ci bardzo zazdroszczę rudych włosów, zawsze o takich marzyłam, a mam mysi blond, na który tak nie mogę patrzeć, że robię się od szarości po różne pastelowe kolory, co widać na zdjęciu XD Ale no, w sumie to ja jestem okropna, serio, zostali ze mną najwytrwalsi, tacy co im moje humory nie przeszkadzają, bo niestety mam tendencję do wchodzenia innym na głowy :c
Znaczy żeby nie było, ja też fanką poezji nie jestem, tam nie ma nic do interpretowania, po prostu jest pisane wierszem XD Ale jeśli o Eddę chodzi, to jeszcze jest wlasnie Edda młodsza prozaiczna, ale jej nie czytałam, także tu się nie wypowiem. A fragmenty Poetyckiej są chyba nawet w opku o Siri :D Ale no, no, najgorszy sort nauczyciela, serio. Ja czaję powołanie (sama je mam i strasznie strasznie chcę uczyć fizyki) i super, jak ktoś je podziela (uczyłam fizyki dwie dziewczynki, do których uwielbiałam przychodzić i które uwielbiały jak przychodziłam, mimo że obie językowo zdecydowanie uzdolnione, to widać było, jak je strasznie fizyka zainteresowała i w ogóle nie mogłam im tłumaczyć zadań, bo cały czas zadawały mi jakieś naprawde mądre pytania w stylu dlaczego szkło jest przezroczyste, jak możemy widzieć czarny kolor skoro kolory to światło, albo dlaczego UV jest szkodliwe a podczerwień nie, takie tam) i serio wiem jakie to super jak się kogoś zainteresuje swoją pasją, ale też równie dobrze wiem na przykładzie innych dzieciaków, że nie ma nic bardziej zniechęcającego niż wciskanie komuś na siłę czegoś, co go nie interesuje. Szkoda, że nauczyciele w szkołach w większości chyba o tym pozapominali.
Ha, no pewnie, że lubię :D Ale powiem tak - NIE WIEM CZY BĘDZIE TAKI ZNOWU SZCZĘŚLIWSZY XD Znaczy trochę na pewno, a trochę rozczarowany XD
A nie było tak, że Riddle tylko p o w i e d z i a ł Slughornowi (btw ostatnio zauważyłam, że mój pan dr od praktyk wygląda totalnie jak Slughorn XD) że tam są takie książki? W sensie, to jest magia najczarniejsza z czarnych, czy w ogóle Dumbledore pozwoliłby, żeby to gniło w s z k o l n e j bibliotece? Nawet jeśli w dziale ksiąg zakazanych? Jestem pewna że Harry nie był pierwszym i jedynym, który nielegalnie tam wbijał i Dumbledore musiał o tym wiedzieć. Zatem w ogóle odrzuciłam taką możliwość, że stąd się dowiedział (cholera wie tak naprawdę, ale mnie się to wydaje zbyt naciągane mimo wszystko, bo to miała być ścisła tajemnica). Mogę się mylić oczywiście, ale zdaje mi się, że tych książek jednak tam nie było tak naprawdę. Bo śmieciożercy (nie wiem jak Bella) nie wiedzieli o horkruksach. No bo okej, można to niby wyjaśnić, że może przypadkiem trofił na takie ksiągi, np w rodzinnej bibliotece (bo wierzę, że Blackowie mogli mieć super czarne i super tajne instruktaże w domu), ale to nijak nie wyjaśnia jak połączył to z Voldim.
No, nieśmiało zaczynam żywić nadzieję, że już mam wszystko z głowy (czekam na wyniki jeszcze czwartkowego egzaminu i chociaż tak czy inaczej będę musiała iść na poprawę [facet powiedział, że mam przyjść poprawiać nawet jak dostanę 4... bo chciałby mi 5 postawić ;_;], także powoli ośmielam się myśleć, że jak tylko dostanę wyniki to mogę się za to brać XD Znaczy za Gabriela XD będę zdaać relację XD
W grze tak po prawdzie wszystkie czarodziejki mnie niemiłosiernie wkurzały, a abstrahując od kobiet to Avallac'h czy jak to sie tam pisze, jezu ja go tak kochałam, a potem, eh...
DIJKSTRA 10/10 :D Btw, Sigi Reuven - Arjan Leuven, coś? :D Już wiesz skąd wzięłam nazwisko XDDDDDDDDDD Ale jeśli o głosy chodzi to Regis > Dijkstra :D
HA, wiedziałam że powiesz o Kossakowskiej (albo i mnie się ujebało coś jak Tobie z tym moim imieniem XD Ale wydaje mi sie że wspominałaś, że czytujesz) i zdaje się, że Grzędowicz Pana Lodowego Ogrodu pisał inspirowany i we współpracy z Kossakowską. LOLOLOL WŁAŚNIE WYGUGLAŁAM SPRAWDZIŚ CZY DOBRZE PAMIĘTAM I ONA JEST JEGO ŻONĄ LOOOOOOOOOOOOOOOOOL No więc tak, dobrze kojarzyłam, że w Panu Lodowego Ogrodu chyba są cytaty z jej książek i jej wiersz/wiersze zdaje się. No jakoś w każdym razie miała w tym udział :D Serdecznie polecam, jasna sprawa że jak niekoniecznie jesteś za fantastyką, to może szału nie ma, ale jakbyś kiedyś miała ochotę ruszyć naprawdę dobrą fantastykę, to tak, serdecznie polecam Pana Lodowego Ogrodu, obecnie to chyba nr 1 na mojej liście fantastyki. Ale ja z kolei o Kossakowskiej sporo dobrego słyszałam, a jakoś nigdy nie miałam okazji się za to wziąć.
UsuńXDDDDDDDD nie możesz mnie zobaczyć ale mam książki Harry'ego na wyciągnięcie ręki, a i tak nie chce mi się sprawdzić XD A w ogóle to mamy godzinę 15:54, zaczęłam odpisywać o 14:50, coś koło tego, DOBRZE MI IDZIE XD Po prostu tak mi sie chce spać po tym wczorajszym uczeniu, tylko Ci odpisze i drzemka, a chłop zostaje bez obiad (znowu XD)
NOooo mnie ojciec powiedział jak w radiu usłyszał i najpierw myśleliśmy, że to troll, a potem się okazało, że serio, i kuźwa Rowling od razu dostała ode mnie +7363628763 :D
TAK XD Tą zasadę właśnie wyznaję XDDDDD
A, okej, czyli ten typ, czaję bazę ;____; Nie no serio, wiele rzeczy jest dla mnie akceptowalne, ale nie głupota, głupota to jest po prostu najgorszy z możliwych grzechów (nie żebym była wierząca, raczej jestem na ścieżce wojennej z kościołem, ale tak mi się napisało XD), bo jak ktoś z wyrachowania taki jest, bo wie, że coś na tym ugra, to okej, cwaniaczków też nie lubię, ale tacy to przynajmniej myślą, a takie dziewczątka co to ich największym problemem jest zainteresowanie to jest po prostu szczyt atencyjnego kurestwa i w ogóle gardzę niesamowicie XD Ja z kolei miałam taką, co to się podobnie trochę zachowywała, tylko że ona była chyba świadoma tego, jakie to jest słabe i nie wiem, ale mimo to miałam wrazenie, że czuła się lepsza, że jej ktoś coś takiego mówi, a mnie czy innej nie. No ale może dobrze, że mnie nie powiedział, bo to by się dobrze nie skończyło XD
TAK POPROSZĘ! :D Jak będzie coś nie tak to będę krzyczeć (w sensie z logiką czy coś) ale KAŻDĄ DZIURĘ DA SIE ZAŁATAĆ TAK? :D OESU JAK MNIE TO CIESZY :D
Nie no Tolkien to mi życie zrobił, ale teraz trochę z chłopem płaczemy, że obrączki kupiliśmy z grawerem w środku, bo potem zobaczyłam gdzieś z grawerem na zewnątrz z tolkienowską czcionką, ale już chuj, kasa utopiona ;_;
To ja może powiem coś więcej, skoro zdanie jest podzielone. W sensie pewnie i tak w trakcie pisania (tak, już zaakceptowałam fakt, że to napiszę XD) wyjdzie co najlepiej pasuje, ale ogólnie ta pierwsza opcja byłaby oczywiście najbardziej kanoniczna. Siri wychodzi za tego aurora w każdej z opcji (co do dwójki nie jestem pewna, bo to zależy w którym dokładnie momencie by się dało Regulusa sprowadzić), bo może na przykład tuż po fakcie, czemu nie? I w sumie ciekawi mnie jaka jest wtedy sytuacja prawna w Prawdziwym Życiu XD Także Jedynka najmocniej trzyma się kanonu. Dwójka ma dużą dowolność i tu już by była mocna alternatywa, bo albo 1) Regulus, a nie stworek wypił to ścierwo, ma medalion, ale zupełnie nie wie co to, po co mu to i skąd to ma) 2) wie o tym i po prostu robię z tego totalną alternatywę kiedy wszyscy dowiadują się o horkruksach wcześniej, ale i tak nie udaje im się nic zdziałać, czyli wracamy do właściwej kanonicznej fabuły, z tą tylko zaleciałością z alternatywy, że wszyscy wiedzą. No i trójka, też by było alternatywnie, ale tylko trochę, bo tak naprawdę Regulus pojawiający się w roku, nie wiem, 1994 czy 1993, trochę odklejony przez to ukrywanie się, ale całkiem przytomny, mógłby szepnąć Dmbledore'owi słówko, a temu sporo czaju zajęłaby po prostu weryfikacja tego i tak dalej, to sie da zrobić, żeby było kanonicznie. Ja ogólnie nie mam nic przeciw alternatywie, najbardziej alternatywna i najmniej dramatyczna, najszczęśliwsza jest opcja nr 2, choć w sumie tutaj jakaś drama też by się musiała pojawić, że im się nie udało i wyszedł cały ten syf z Harrym i tak dalej. Jedynka najmniej ingeruje, trójka tylko w temacie Regulusa w sumie. Wiesz, tak naprawdę, to ja mam jakiś wewnętrzny przymus trzymania się kanonu, ale z drugiej strony to bym bardzo chciała napisać jakąś alternatywę, bo jak to z założenia alternatywa, to ma się wolność, bo po prostu akceptujesz to, że tak nie było, a piszesz dla przyjemności, wiesz jak jest, i chciałabym sobie taką przyjemność sprawić, i teraz zupełnie nie wiem, co z Regulusem zrobić XD Jedno jest pewne - w jaskini z Inferi umiera i wszyscy w to wierzą, tylko pytanie czy serio i na jak długo. Bo np widzę totalnie legitnym, żeby po takim odkryciu upozorował własną śmierć i się ukrywał bojąc się, że Voldi dobrze wie, co mu zwinął. A ten biedny mąż Siri to i tak dostaje od niej po dupie, także on w sumie nie stanowi żadnego kłopotu, przynajmniej z jej punktu widzenia XD
UsuńTAK WYMIENIAMY SIĘ! Merysójkowe różdżki zawsze spoko, tego sobie NIGDY nie odmówię XD Siri miała dwie różdżki (jedną jako dzieciak, ale po tej akcji ze Śmierciożercami, podczas procesów siedziała w Azkabanie i połamali jej różdżkę, a potem jak za wstawiennictwem Dumbledore'a i innych wyszła, to musiała sprawić sobie nową). Ta pierwsza za dzieciaka to była olcha, która podobno jest dla zdolnych i Siri miała z nią trochę problemów, bo nigdy nie była specjalnie zdolna w żadnej dziedzinie zaklęć i dopiero potem wyszło, ze ona się bardzo odnajduje w klątwach i raczej ofensywnych zaklęciach, to wtedy ta różdżka zaczęła jej bardzo dobrze służyć, ale tak naprawdę miała tę olchę, bo olchowe różdżki są humorzaste i nie posłużą nikomu poza swoim właścicielem - czyli gdyby Siri była różdżką... XD Rdzień miała z sierści Kelpie, która była raczej przeznaczona dla żądnych wiedzy i ciekawych - Siri żądna wiedzy nigdy nie była, ale za to jest bardzo ciekawska i raczej dlatego taki rdzeń.
UsuńDruga różdżka jest inna, z winorośli czyli też posłuszna wyłącznie swojemu właścicielowi, tu niewiele się zmieniło, poza tym, że winorośl jest jeszcze bardziej przywiązana do swojego pana niż olcha, a rdzeń z rogu biesa do czarnomagicznych zaklęć, ale raczej tych zwodzących i iluzorycznych niż ofensywnych. Obie różdżki sztywne, bo jak drewno takie nie chciały innego pana :D
Ciekawostka: WCALE nie myślałam nad różdżką Sola, za to Rosier ma różdżkę podobną do Siri, tzn strasznie kapryśną, jak on sam, słuchającą tylko jego, z rdzeniem z kolca jadowego mantikory (nieposłuszna i idealna do pojedynków, w których był mistrzem) i z winorośli, jak u Siri. ALE PRZYNAJMNIEJ ŻADNA Z NAS NIE ZROBIŁA TAKICH SZAŁOWYCH MIESZANEK, TO JUŻ COŚ XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Poczytałam o widłowężach I SĄ TOTALNIE SUPER, już wiem na co zmarnuję mój pierwszy mam nadzieję wolny wieczór i przeglądam sobie magiczne zwierzęta <3
DZIĘKI, BĘDĘ PAMIĘTAĆ <3
Co ty widzę że rozmowa kwitnie w najlepsze XD NIC TAK NIE ŁĄCZY JAK HARRY POTTER :D
Patrz, pobiłam swój rekord, bo zapomniałam powiedzieć, że ponieważ nie mogę sobie przypomnieć imienia koleżanki Riddle'a, to nazwałam ją Eneą/Aeneą, jeszcze nie wiem jaka bedzie pisownia, bo wolę Aeneę, ale musze popytać, czy nie będzie to jakieś mylące czy coś XD
UsuńDoskonały nauczyciel XDDDDD
UsuńKażdy kto ma rude włosy na nie psioczy, bo ludzie wokół mają kuźwa jakiś trybik, żeby szkalować. Kompletne śmietniki ludzkie XDDD. Chociaż sama się cieszę, że nie mam takich typowo szatynowych jak 80% osób. A mysi blond mi się właśnie podoba, bo mało jest ludzi z takimi, a ja - wiadomo - lubię takie nietypowe kolorki.
Ach to zapiszę sobie i może kiedyś sięgnę, bo póki co jakoś nie mam ochoty na czytanie czegokolwiek (zerknęłam sobie na trzy rozdziały gabriela i się zeżygałam, ta książka zabija wszelkie chęci do czytania x_x).
Wiesz, ona bywała do zniesienia, ale jednocześnie była taką typową kobitą z kawału, którego nie trawię w żadnej formie - mianowicie, okres = zły humor. No już tak humorzastego babska nie spotkałam jeszcze nigdy, ona potrafiła przyjćć po przerwie z obrażoną miną i zacząć pytać pół klasy XD. Koszmar XD.
Wydaje mi się, ale nie mogę znaleźć nigdzie potwierdzenia, że Dumbledore zniszczył tę księgę po objęciu posady dyrektora. Za szkolnych czasów Toma piastował stanowsko nauczyciela transmutacji, więc może nie miał takich uprawnień czy coś XD. Musiałabym przeczytać szósty tom od nowa, bo jestem dziwnie pewna, że mówił Harry'emu coś w stylu "zniszczyłem tę księgę", ale kto wie...
Poprawianie czwórki, no nieźle. Mi by się nie chciało XD
Z Avallac'hem mam dokładnie tak samo. Wydawał się tajemniczy i charyzmatyczny, a na koniec wyszła z niego straszna pipka z obsesją. Wielki zawód.
O ty! Ja też się zastanawiałam czy nazwać Petrę Reuven, ale chyba zostaję przy Moore (bo Greeting już na później zostało >.>).
Ja jeszcze nie przeszłam dodatku Krew i wino. Tylko serca z kamienia ogarnęłam (uratowałam Olgierda!). Btw głos pana Lusterko mnie tak wkurzał i mocno nad tym ubolewam. Kojarzył mi się z Planktonem ze Spongeboba...
Chyba u siebie coś wspominałam, że ją czytuję (to była chyba jedyna sensowna rzecz z tego pierdolenia xD). KURCZE, że ja tego nie wiem! Ale wstyd! XD
Już zapisałam, zaraz obok Eddy :D. A od Kossakowskiej polecam ci zbiór "Żarna niebios", krótkie historyjki z postaciami, które występują w tej podstawowej historii (czyli seria: Siewca Wiatru, Zbieracz Burz itd.), bo dla mnie ona bardzo rozwleka akcje i łatwo się pogubić jak od razu bierze się za główną serię.
Ale ja tak samo, jak jestem padnięta to odpisuję ci z dziesięć minut i potem odchodzę od kompa np. coś zjeść, a kończy się na tym, że oglądam telewizę przez godzinę, a potem wracam i ŁOMATKO - przecież ja muszę odpisać XD.
Kuźwa, teraz mam już sto ton akcji na początku, ale nie mam... samego początku. No eksploduję XDDDD Jestem takim ziemniakiem.
Jak już zarobisz miliony na książkach to sobie fundniecie na zewnętrz :D
Ja tam będę zadowolona, jeśli tylko będzie więcej Regulusa xD. A czy alternatywa czy zgoda z kanonem to już nie ma większego znaczenia, jeśli tylko umiejętnie to wciśniesz XD.
Ach, nawet nie musisz mi pisać o ich właściwościach, ja je znam na pamięć, tyle razy zaglądałam do opisów (mam ze trzy foldery z opisami więc elo XD).
Powiem ci, że jednak idziemy w inne "dziedziny" marysuizmy jeśli chodzi o różdżki XD. Ty jak widzę stawiasz przede wszystkim na przywiązanie do właściciela i rdzeń z czaderskimi mocami, że tak powiem (magia iluzoryczna na przykład) a ja walę w klasykę, czyli dobra z zaklęć, uroków i transmutacji, czyli wszystko do wpierdolu i na dodatek kapryśny rdzeń, który wypina się na właściciela przy byle okazji XD.
Come on, ty potrafisz się rozpisać na cztery komentarze, a ja jak jakiś aniołojeb walę jednego i to takiego chudego jak patyk :/. Wstyd nad wstydy, nawet weny do komentowania nie mam XD
UsuńJa po prostu mam słowotok, nie przejmuj się XD
UsuńNigdy w życiu nie słyszałam szkalowania rudego (a znam niejednego!), serio, w ogóle wiem, że takie zjawisko istnieje, bo np oglądam czasem Bunga na Twitchu i tak w kółko go szkalują XD ale na własne oczy nigdy w życiu nie widziałam takiej sytuacji, chyba się wychowałam w jakimś kółku tolerancji ludzi bez dusz XD
No nie wiem, ten mój kolor włosów, to jest taki, że parę razy słyszałam, że właśnie fajny, ale raz koleżanka (strasznie zarozumiała franca swoją drogą) mi dosrała, że chyba nie ma we mnie nic nudniejszego, i kuźwa nie wiem, nie mam na ogół w zwyczaju brać takich rzeczy do siebie, zazwyczaj mam wysrane, SZCZEGÓLNIE NA NIĄ, ale ponieważ w gruncie rzeczy się z nią zgadzam, to od 8 lat już nie widziałam swojego naturalnego koloru.
ZACHĘCASZ MNIE DO GABRIELA XD Na razie walczę ze sobą, czy brac się za Harry'ego może XD Nie wiem, jeszcze czekam na wyniki ostatniego egzaminu, ale nawet jesli nie zdałam, to i tak to tylko jeden egzamin, zatem mam tyle czasu, że łojezu XD
Wiesz, co było koszmarem mojej szkoły? Sylwia od historii. Babeczka z niesamowitą pasją, w sensie każdy, każdy słuchał jej z zapartym tchem, miała całą historię wszystkiego w głowie i jeszcze niesamowicie ciekawie o tym opowiadała. NATOMIAST (bo tu jej zalety się kończą) była nie do wytrzymania, dawała nam klasówki z rozszerzenia tylko dlatego, że "po co wy się uczycie tej chemii, lepiej się historii uczcie, to wam się chociaż przyda!" (byłam na biol-chem-fizie, żeby była jasność XD), nie dało się z nią rozmawiać, bo jak otwierałaś usta zeby o cos spytać w momencie kiedy ona akurat nie miała ochoty na Ciebie patrzeć, to spoglądała na ciebie jak na śmiecia i oświadczała, że jeszcze słowo, to cała klasa ma kartkówkę. Albo kiedyś, jak się awanturowałam po klasówce, że w podręczniku był błąd w dacie (bo był, pokazywałam jej po tym, jak podała mi poprawną), to powiedziała, że to jest oczywisty błąd, bo to w tamtych czasach (1932?) było pisane w gazetach. I wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam jej, że no przepraszam, że nie czytam do śniadania gazet z 1932 roku. Popatrzyła na mnie jak na śmiecia i powiedziała, że sobie nie życzy mnie słyszeć do końca lekcji i że jej błędy w ksiązkach nie interesują XD Ona miała wieczny okres, jak już jesteśmy przy tych porównaniach (TEŻ MNIE TO NIEMIŁOSIERNIE WKURWIA!)
Dobra, przekonałaś mnie, czytam Harry'ego i sprawdzę.
WEŹ MI TEŻ SIE NIE CHCE, ale jak nie pójdę, to będzie mi to wypominał na korytarzu, słyszałam już taką historię od typka, któremu powiedział to samo i potem się nasłuchał, że "no do dupy się pan zachował" XD
Nie no Avallac'h po prostu zrjnował mi serce tak jak Ciri w grach mnie kupiła po tej nieznośniej pipie z ksiązek XD
JEZU TELEPATIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA XD A jak już jesteśmy przy Petrze, to powiedz mi jedną rzecz - czy ty masz już tytuł tego opka? Bo to jest kuźwa moja pięta achillesowa, wymyslanie tytułów. Nienawidzę, nie umiem, no dramat i już mi sie słabo robi na myśl o tym, że muszę znaleźć jakiś tytuł dla Siri i Sola XDDDDDDDDDD
Krew i wino jest lepsze od Serc z kamienia (pomimo całej mojej miłości do olgierda [też go uratwałam!] - mówiłam, że Brekka wygląda jak olgierd, tylko młodszy? XD), ale może to trochę subiektywna opinia bo ja po prostu bardzo bardzo lubię Regisa. No i te bajkowe światy są takie niesamowicie dobre XDDDDDDDDDDDD A w ogóle na szczycie Fasoli jest odniesienie do Dark Soulsów moich ukochanych, kocham twórców <3
UsuńMoże może, ale coś kojarzyłam. Ale no well, ja też czczę Grzędowicza za Vuka (główny bohater XD)[i tylko za to, bo inne książki ma raczej średnie w porównaniu z PLO] i też nie miałam pojęcia XD
No no są mi te tytuły znane, grzędowicz to pisał gdzieś w PLO XDDDDDDDDD Spoko, już w sumie od dawna mam to na tapecie, obiecałam sobie, ze moge wydać 200 zł na ksiązki jeśli zdałam wszystko w pierwszym terminie (WCIĄŻ CZEKAM NA TEN JEDEN WYNIK), to może i nawet sobie sprawię :D
TO O MNIE.
EKHEM CZY JA CI MAM PRZYPOMINAĆ CO BYŁO Z TYM OPKIEM? XD 300 stron akcji, brak początku XD
No dobra to będę pytać o porady jak już będę Ci miała co pokazać w takim razie i się zastanowię nad tym, co zrobić :D
JA TEŻ PISAŁAM TO Z GŁOWY XDDDDDDDDDDDDDDDDDD
No trochę tak XD Natomiast musze przyznać, że u mnie większość postaci jest z merysójkowymi różdżkami, z jakiegoś powodu to dla mnie arcyważne, żeby różdżki idealnie pasowały do moich wyobrażeń o bohaterach i poświęcam temu ZBYT dużo czasu XD U mnie taką kapryśną różdżkę ma Kain, on jest w ogóle takim strasznym cholerykiem i narwańcem, i to jest komedia XD
ANIOŁOJEB NO NIE MOGĘ XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
PS. Jak sądzisz, Enea/Aenea czy Henrietta gardząca swoim imieniem i zwana Ettą? :D
UsuńNo ja doświadczałam głównie w podstawówce, a potem nagle z dupy dwóch pajaców próbowało do mnie startować w gimnazjum, ale dostali kopa w zady i polecieli na księżyc. Ale na przykład nigdy nie słyszałam, żeby mieli coś do mojej koleżanki, też rudej, tylko tak marchewkowo (a ja kasztan raczej xD), ale z drugiej strony to ta od chichotania, więc może woleli słuchać obelg a nie śmieszków.
UsuńAle to normalne, że przeważnie nie podoba się ludziom ten kolor, który mają. Ja ostatnio zastanawiałam się czy nie przefarbować na różowy, ale ostatecznie jestem za leniwa, żeby iśćdo fryzjera XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
No chcę po prostu poznać twoją opinię i przy okazji połączyć się w bólu z kimś, kto czytał XD. Więc cię trochę (TROSZECZKĘ) podpuszczam, hehe.
Myślę, że nieźle by się dogadały ze sobą, dwie okropne wiedźmy. A najgorzej jak jeden gamoń coś przeskrobie i taka baba będzie miała za złe wszystkim, wielka jaśnie pani, uchhh.
Pamiętam jak jechała przed całą klasą moją przyjaciółkę, bo nie było jej na lekcjach przez dwa tygodnie, a jak się dowiedziała, że była w szpitalu, bo zdiagnozowali u niej stwardnienie rozsiane, to ją dorwała na korytarzu i walnęła tekstem "nigdy nie wiemy, kiedy nadejdzie nasz czas" (śmiertelnie poważnie). Oczywiście było wielkie przepraszanie i blablabla.
Cała Cirilla w grach to jest miód. Od wyglądu, przez charakter, na głosie kończąc. Poza nią jeszcze lubiłam Radowida (ale raczej w dwójce, bo w trójce mi go zepsuli :C), Letho (bo spryciarz-badass) i Eskela (za scene-popijawę w Kaer Morhen XD). Z kolei największym rozczarowaniem był Roche, który się skurwił na rzecz Nilfgaardu i Jeż Emhyr (kompletnie bez polotu według mnie).
Tytuł opka, no ja nie wiem. Myślałam zmienić adres na ablu i po prostu tam to wrzucać (wiesz, zrobić z tego taki blog do wszystkiego), ale teraz to sama nie wiem. Może póki co będę tylko tobie podsyłać, żeby zobaczyć czy ta historia jakoś się trzyma xD. Nie chcę zrobić tego samego błędu co z Ablem.
Ale do rzeczy. Na początku myślałam o "dla większego dobra", czyli o haśle Grindelwalda, ale potem stwierdziłam, że to się nijak ma do historii Petry jak już dodałam tam wątek kryminalny i przykrą przeszłość. Teraz się zastanawiam nad czymś ze słowem "sens" lub "cel", bo w sumie to te słowa najlepiej definiują Petrę jako osobę, ale pewnie wymyślę jakieś super-absurdalne hasło jak z reklamy proszków do prania.
To chyba trzeci raz jak o tym mówisz! xD Ja już mam to wyryte w pamięci na amen, Brekka=Olgierd xD.
Ciii, nie mów mi co tam będzie. Już i tak sobie zaspoilerowałam, bo wlazłam jak debil w wątek na filmwebie i ktoś zaczął paplać o dodatkach w postach o podstawce ._____. Nie szanujo mni!
Ale ja nie potrafię pisać tak od środka, a w tym wypadku od drugiego rozdziału XDDDD No za wałka nie mogę, muszę mieć od początku, bo tak i koniec XD.
No, jak już będę miała przeczytane co nieco o Siri to będzie mi łatwiej coś doradzić, bo tak na papierze to trochę ciężko mi wyobrazić sobie xD.
Mam to samo. Różdżki muszą pasować do czarodzieja albo do jego mocnych stron i basta!
To jest słowo mojego życia! XDDDDD
Jedyny słuszny wybór to Henrietta oczywiście! Ej, ja też chciałam wprowadzić postać, która nie cierpi swojego imienia xD. Wielkie umysły i takie tam.
Ta no raczej, Ty nie chichotałaś, nie spełniałaś oczekiwań, to trzeba było szkalować za karę, nie? Typowa gimbaza XD Chociaż jak sie tak zastanowić,to w sumie ludzi są głupi i chyba całe życie tak mają ;_;
UsuńNo generalnie ludziom się na ogół wiele w sobie samych się nie podoba, ja do dziś może nie tyle, że coś mi się nie podoba, ale mam myśli pt. ta ma ładniejsze oczy, ta ładniejsze włosy, ta jest szczuplejsza, ta zgrabniejsza, tylko tyle że moje życie stało się świetne kiedy pozbyłam się kompleksów i wciąż zauważam te rzeczy, tylko mam świadomość, że NO I CO Z TEGO. Ja tam wychodzę z założenia, że tak długo, jak nie jestem spasiona, to wolę sobie pojeść dobrych rzeczy niż marnować życie na odmawianie sobie przyjemności XD Tylko włosów nie mogę przeżyć i wyczyniam z nimi cuda - nawiązując do Twojego fryzjera - sama XD Jeszcze trzy miesiące temu miałam włosy prawie do bioder, aż pewnego dnia postanowiłam, że nie chce mi się ich czesać, i je obcięłam (sama) jak widać XD Farbuję też sama, dziś na przykład niechcący wyszły mi szaro-błękitne, ale chuj tam, w sumie mi się podobają XD
WCIĄZ CZEKAM NA WYNIKI, ale jak tylko dostanę (oczywiście pozytywne!!!!!!!!!!! :D) to się bierę XD
A ta, to typowo, ale nawet nie tylko typowa Sylwia, a 90% nauczycieli z mojego liceum XD Dobrze że moja klasa była spokojna i w sumie ja byłam najbardziej wyszczekana, to chociaż miałam dość rozumu żeby się hamować XD
LOL ja byłam w chyba drugiej albo trzeciej liceum, nie pamiętam, na operacji (woreczek żółciowy), też mnie z miesiąc nie było bo miałam bardzo silne bóle i jeszcze w dniu operacji dostałam wcześniej okres (w sensie miałam go mieć dopiero za tydzień) i musieli mi przesuwać operację ;_; No, w każdym razie długo mnie nie było, a potem miałam zwolnienie, ale mimo zwolnienia przyszłam na klasówkę z biologii zeby nie miec zaległości, no ale stres zrobił swoje i dostałam z niej 3 (generalnie byłam piątową uczennicą), a ta szmata wiesz co mi powiedziała? Że szkoda, że mnie tak szybko wyleczyli, bo jakbym dłużej poleżała, to przynajmniej bym nie wyłapała tej trójki i że już mogę nie liczyć na 5. BA DUM TSS. Btw to nie było ani trochę koloryzowane, użyła dokladnie stwierdzenia, że szkoda, że tak szybko mnie wyleczyli.
No to mam dokładnie takie samo zdanie. I tylko zakrzyknę, że REEEEEEEEEGIIIIIIIIIIIIIIIS <3
Ej no własnie, bo widziałam, że nie mam już wstępu na Abla. Czyli stwierdzam zgon bo umarł na amen, czy jednak coś tam bedziesz go wskrzeszać? Bo to się naprawdę fajnie zapowiadało.
I tak Ci lepiej idzie z tytułami ode mnie, ja aktalnie umieram na czarną dziurę w mózgu kiedy tylko próbuję coś wymyślić XDDDDDDDDDDDDD
A co do opka to jasne, jeśli tak uważasz, że wolałabyś najpierw mieć opinię, to ja serdecznie służę opinią i wal jak w dym :D
DOBRZE CZYLI CEL OSIĄGNIĘTY XD
Oj takie spojlery bez ostrzeżenia najgorsze. Dobrze, nic nie mówię, ale serdecznie polecam :D
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD mnie się chyba nigdy nie zdarzyło napisać od początku XD Sveę zaczęłam pisać od jej spotkań z Lorcanem. Wielu. Potem dopisałam resztę XD
DOBRZE, czyli ja paczę na Petrę, ty paczysz na Siri i zakładamy kółko wzajemnego doradzania, mnie pasuje XD
TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK. Nic innego nie musi pasować tak jak różdżki :D
Zatem Henrietta. To znaczy Etta XD Hehehhehe widzisz, dobrałyśmy się jak w korcu maku, Internet to jest jednak cudowne medium XD
Po prostu nie wierzę, że zmieściłam się w jednym komentarzu XD
UsuńHaha, mi kiedyś przeszkadzał nos, ale teraz - tak jak mówisz - wyjebundo bajlando kompletne, nic na to nie poradzę, więc po co się przejmować.
UsuńEj, ja to samo odwaliłam. Miałam włosy za tyłek (ktoś mi kiedyś zażartował, że do dupy XD) i się wkurzałam, że co dzień się męczę z nimi półgodziny przynajmniej, to mamę poprosiłam i mi ścięła przed ramiona. Od razu wygodniej się żyje.
Szaro-błękitne to by były zajebiste, ale jako pasemka. Mogłabyś nawet się zaliczać do grupy fanów Argentyny albo Urugwaju xD.
Czasem mam wrażenie, że oni chyba zapominają, że szacunek działa w obie strony. Ciekawe jakby ktoś jej coś podobnego dowalił, to jakby się to skończyło. Żenada totalna...
No chciałabym dalej pisać, ale mam jakiś taki zastój. Myślę, co by nie wymyślić tej historii od nowa albo ją skrócić (tzn tej Abla konkretnie), bo po nim wchodzą do gry moje ukochane dzieci, czyli zło totalne, szatany i antagoniści. I dlatego na razie zamknęłam, bo nie jestem pewna, w którą stronę pójść.
Dobrze mi idzie z tytułami? XD Pycha i niesmak to był tytuł do opka o Dumie i uprzedzeniu naszych czasów! XDDDDDD
ZNOWU! DAJ-MNIE-TEGO-LORCANA!
Wiesz, coraz bardziej odnoszę wrażenie, że Siri i Petra są bardzo podobne XD.
No raczej nie inaczej, ja się odchudzić niby mogę (i trochę chcę, ale tylko po to, żeby mnie spodnie nie cisnęły XD), ale w sumie po co, jak mogę zjeść ciasto? XD
UsuńZAWSZE ŚMIESZNE XDDDDDDDDDDDDDDDDDD To Ty chociaż mamę poprosiłaś, a ja je ujebałam sama. Szybkie spojrzenie na chłopa, myśl o jego zdolnościach manualnych i natychmiastowa decyzja, że będzie lepiej, jak utnę je sama XD
Pasemka to nie dla mnie, Argentyna i Urugwaj też not rly XD Za to pomysł pójścia w błękitnych włosach do ślubu (koleżanka powiedziała mi na to, że w tym dniu powinnam być PRAWDZIWĄ KOBIETĄ a nie BUNTUJĄCĄ SIĘ DZIEWCZYNKĄ, i żebym przestała chociaż jeden dzień cudować, bo muszę wyglądać pieknie. Na to ja sobie pomyślałam, że w sumie mi jej żal, jeśli uważa, że kolor włosów definiuje kobiecość, ale ok, nie będę jej pouczać XD)
Trochę chyba tak. W sensie to nie jakaś domena nauczycieli, niektórzy ludzie po prostu są burakami i chyba bardziej o to chodzi. Ja generalnie wychodze z założenia, że ludzi raczej powinno się traktować lepiej niż gorzej, no chyba że zasłuży. Ale dawno temu już przestałam się przejmować, bo takie teksty świadczą przecież tylko o tym, kto nimi rzuca.
Czaję bazę, ale może Ci przejdzie, ja miałam zastój ja Sveę chyba z trzy miesiące, a dzisiaj pomyślałam, że sobie popiszę. Finalnie nie piszę, ale mocno przemyśliwuję, jak pociągnąć fabułę, bo dotarłam do takiego momentu, że jak coś napisze, to mogę bardzo tego żałować później i nie wiem, czy jest sens w to brnąć, ale myślę, że dziś podejmę decyzję i sobie popiszę. Generalnie ja tam mam, ochota na pisanie opka przychodzi i odchodzi, ale zawsze wraca córka marnotrawna XD Ale może faktycznie trochę skróć jak Cię boli?
OJ TAM ALE WCIĄŻ LEPIEJ NIŻ MOJE, tak mi się zdaje XD
MASZ ROZDZIAŁ NA SVEI, WRZUCIŁAM, DŁUGI JAK CHOLERA :D To już o prawie 40 stron bliżej do Lorcana (pomyliłam się, nie ma 25 XD). Przenosimy dyskusję tam? XD
No no też tak pomyślałam, ale bardzo chętnie to zweryfikuję :D